ZUS zrezygnował w tym roku już z 4 mld zł dotacji do FUS z budżetu państwa. Jednocześnie pojawiają się głosy, że w przyszłym roku sytuacja FUS może wyglądać dużo gorzej, przede wszystkim ze względu na wysokie koszty waloryzacji świadczeń. Jak będzie faktycznie?
W tym roku pokrycie wydatków wpływami ze składek jest wyższe, niż było w ubiegłym roku – wówczas 81,7 proc. W drugim kwartale 2022 r. odnotowaliśmy historyczne wyniki. Wydolność Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wyniosła 86,6 proc., a łącznie za pierwsze półrocze 84,6 proc. To spowodowało, że mogliśmy zrezygnować z części zaplanowanej na ten rok dotacji z budżetu państwa. I taką też decyzję podjęliśmy. Będą jeszcze prowadzone analizy, czy możemy zrezygnować z większych środków. Co do przyszłego roku, to faktycznie zakładamy wzrost wpływów, ale również wydatków z FUS. Dlatego zaplanowana dotacja z budżetu do FUS na przyszły rok wynosi 65 mld zł, przy 44,7 mld zł w bieżącym roku. Na pewno wpływ na wzrost wydatków będzie miała waloryzacja. Jej całkowity koszt, wliczając w to KRUS i służby mundurowe, wyniesie około 40 mld zł. Przypominam, że to są wydatki, które wchodzą na stałe do systemu, to znaczy będą przenoszone na kolejne lata.
Czy propozycja waloryzacji mieszanej – kwotowo-procentowej z minimalną gwarancją podwyżki w wysokości 250 zł – to dobre rozwiązanie? Pojawiają się głosy krytyczne, które mówią, że takie działania powodują m.in. spłaszczanie struktury emerytur.
W przyszłorocznej waloryzacji liczyć się będą trzy komponenty: kompensacja inflacji, wzrost płacowy o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia oraz komponent kwotowy, czyli gwarancja minimalnej podwyżki o 250 zł. Sama gwarancja kwotowa będzie kosztować ponad 2,2 mld zł, wliczając ZUS, KRUS i służby mundurowe. To na pewno duże wsparcie dla osób z najniższymi świadczeniami.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że ta kwotowa gwarancja wychodzi poza tradycyjną, dostosowawczą funkcję waloryzacji i powoduje spłaszczanie struktury świadczeniowej w dolnej części skali dochodowej. Trudno jednak krytykować działania nakierowane na podnoszenie najniższych świadczeń. Poza tym osoby o wyższych świadczeniach, które w ciągu swojej kariery zawodowej wpłaciły do systemu więcej, wciąż bardziej – w ujęciu kwotowym – skorzystają na waloryzacji. Minimalna emerytura wzrośnie od marca z 1338,44 zł do 1588,44 zł, czyli rocznie emeryt, który pobiera ją w takiej wysokości dostanie więcej o 3 tys. zł. Natomiast osoba z emeryturą w wysokości 2,2 tys. zł miesięcznie zyska rocznie ponad 3,6 tys. zł. Dla osoby ze świadczeniem 3 tys. zł miesięcznie zysk wynosi już prawie 5 tys. zł rocznie.