Maciej Miłosz: Czas na zbrojeniowe zakupy Polski w Europie?

Polska ofensywa dyplomatyczna w obronności jest nie do przeoczenia, ale rośnie presja, by kupować uzbrojenie także w UE. Jakie uzbrojenie moglibyśmy kupić od naszych europejskich sojuszników?

Publikacja: 14.01.2025 04:44

Caracale nie przyleciały z Francji. Rząd PiS postawił na maszyny z USA

Caracale nie przyleciały z Francji. Rząd PiS postawił na maszyny z USA

Foto: materiały prasowe

We wtorek premier Donald Tusk odwiedzi Helsinki, gdzie weźmie udział w spotkaniu liderów państw regionu dotyczącego bezpieczeństwa na Bałtyku. Jest to pokłosie ostatnich ataków hybrydowych Rosji na krytyczną infrastrukturę na dnie tego morza. Już w ubiegłym tygodniu Finlandię wizytował szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, a tematem rozmów także były konkretne kroki, które można wykonać, by bardziej zabezpieczyć morską infrastrukturę.

Z kolei w poniedziałek w Warszawie doszło do spotkania wicepremiera ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza z ministrami obrony Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch, a także poprzez wideołącze z ministrem obrony Ukrainy. Tuż przed tym spotkaniem Kosiniak-Kamysz rozmawiał bilateralnie z francuskim ministrem obrony Sebastienem Lecornu. Z kolei jeszcze w niedzielę na stronie Financial Times ukazał się tekst z wypowiedziami polskiego ministra obrony, w których popiera postulat prezydenta elekta Donalda Trumpa, by członkowie sojuszu północnoatlantyckiego wydawali na obronność aż 5 proc. swojego PKB. Jest to o tyle oczywiste, że plany naszego rządu są takie, by w 2025 r. wydać na obronność aż 4,7 proc. PKB.

Przestawienie wajchy z Korei na UE?

To wyraźne ożywienie w obszarze dyplomacji obronnej jest dobrym momentem na podsumowanie relacji w dziedzinie obronności z naszymi sojusznikami. Z tym najważniejszym, ze Stanami Zjednoczonymi, są one bardzo dobre. Obecnie nad Wisłą stacjonuje prawie 10 tys. żołnierzy zza Atlantyku, a duże, czasem wręcz za duże w stosunku do naszych potrzeb, zamówienia skierowane do amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego powinny zadowolić nastawionego bardzo transakcyjnie Trumpa. Bardzo dobre relacje w tym wymiarze mamy też z Wielką Brytanią, której przemysł wyrósł na strategicznego partnera naszego przemysłu zbrojeniowego. O ile w USA po prostu kupujemy uzbrojenie, a kooperacja naszych przemysłów jest bardzo ograniczona, to już z Brytyjczykami w ramach programu budowy fregat Miecznik (firma Babcock) oraz przede wszystkim w programie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Narew (MBDA) mamy daleko posuniętą, przynajmniej z naszej perspektywy, współpracę przemysłową. Jej efektem ma być m.in. to, że pozyskamy transfer wiedzy w dziedzinie technologii rakietowych, co od lat jest naszą słabością.

W latach 2022–2024 podpisaliśmy także liczne umowy na zakup uzbrojenia w Korei Południowej, których sumaryczna wartość to ponad 16 mld dolarów. Jednak na razie współpraca przemysłowa na podstawie tych umów jeszcze nie ruszyła. Pocieszeniem może być to, że w ciągu kilku miesięcy powinno dojść do porozumienia w sprawie budowy wspólnej fabryki pocisków rakietowych między polską Grupą WB a koreańską Hanwha Aerospace.

Czytaj więcej

Ponad 16 mld dol. w kontraktach zbrojeniowych w Korei Południowej. Czy są zagrożone?

Zdecydowanie słabiej na tym tle wypadają nasze kontakty z partnerami z Unii Europejskiej. Tutaj pozytywnie wyróżnia się Szwecja, gdzie w ostatnich latach podpisaliśmy warte w sumie miliardy złotych umowy na zakup granatników Carl Gustaw, używanych samolotów do rozpoznania Saab 340 AEW czy wreszcie na budowę dwóch okrętów rozpoznania radioelektronicznego Delfin – tu także będzie daleko posunięta współpraca przemysłowa między Saabem a Remontowa Shipbuilding. Zdecydowanie gorzej wypadają dwaj główni gracze, jeśli chodzi o przemysł zbrojeniowy w UE – Francja i Niemcy. Z Francją podpisaliśmy pod koniec 2022 r. umowę na zakup dwóch satelitów wyprodukowanych przez Airbusa, z kolei dużych kontraktów z koncernami z RFN w ostatnich latach nie zawieraliśmy. Na tę mizerną kooperację trzeba jeszcze nałożyć tak spektakularne porażki jak niepodpisanie przez Polskę już gotowej umowy na zakup śmigłowców Caracal czy niewywiązanie się przez niemiecki Rheinmetall z dostawy amunicji artyleryjskiej 155 mm. Także współpraca wojskowa nie jest zbyt ożywiona – Francja w tym zakresie koncentruje się na Rumunii, z kolei Niemcy, choć przysłali do Polski system Patriot, znacznie bardziej angażują się na Litwie.

Okręty? Samoloty? Wozy bojowe?

Jednak od dłuższego czasu sojusznicy z UE, szczególnie Francuzi, naciskają, byśmy jednak więcej sprzętu kupowali w Unii, czyli pisząc wprost, od Francuzów, którzy są drugim największym eksporterem uzbrojenia na świecie, albo od Niemców czy Włochów. Teraz to zbiega się także z polską prezydencją w UE, gdzie – jak deklaruje KPRM – chcemy, by doszło do ukończenia negocjacji Europejskiego Programu dla Przemysłu Obronnego (EDIP). Naturalnym podkreśleniem naszych aspiracji w tym zakresie byłoby podjęcie większej współpracy z naszymi partnerami z Europy.

Jakie to mogą być projekty? Pierwszym jest oczywiście program „Orka”, czyli zakup okrętów podwodnych, za które zapłacimy kilkanaście mld zł. Tutaj swoje oferty złożyli zarówno Francuzi, jak i Niemcy oraz Szwedzi. I choć mocno w ten przetarg zaangażowali się także Koreańczycy z aż dwoma podmiotami, to wydaje się, że to najprostsza droga dla polskiego rządu, by zaspokoić oczekiwania europejskich sojuszników i by móc dalej kreować się na lidera w obszarze obronności w Europie.

Inną opcją na europejskie zakupy zbrojeniowe jest nabycie samolotów bojowych Eurofighter. Biorąc jednak pod uwagę, że mamy już 48 amerykańskich F-16, a zaraz zaczną wchodzić do służby pierwsze F-35, to tworzenie systemu do obsługi kolejnego typu samolotu wydaje się co najmniej problematyczne. Poza tym szybki zakup kolejnych dwóch eskadr (32 samolotów) wydaje się mało prawdopodobny m.in. z powodów finansowych.

Wydaje się za to, że pole do manewru i zwrotu na Europę jest za to w obszarze ciężkich wozów bojowych, gdzie rozmawiamy z potencjalnymi partnerami z Korei, Turcji i… Niemiec. Także wybranie europejskiego partnera do produkcji amunicji artyleryjskiej przez Polską Grupę Zbrojeniową, gdzie poważnie liczą się partnerzy z Francji, jest możliwe. Za to wydaje się, że nasze zaangażowanie w europejskie czołgi jest już zupełnie nierealne.

Czytaj więcej

Niemcy wreszcie ruszyli na zakupy zbrojeniowe i idą na rekord

To, o czym warto pamiętać, to że każdy kij ma dwa końce. Jeśli więc my mamy kupować w przemyśle europejskim, to polski rząd powinien także lobbować, by nasi europejscy sojusznicy kupowali produkty polskiej zbrojeniówki, gdzie też można znaleźć ciekawe rozwiązania. O dziwo, z MON płyną sygnały, że tak właśnie się dzieje.

Gospodarka
Europejskie środki na obronność wciąż tylko w deklaracjach
Biznes
Jak Francja wyprzedziła Rosję w eksporcie uzbrojenia
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego