Gen. Grzegorz Gielerak: szpitale polowe staną się jednym z celów Rosjan

– Wojna w Ukrainie zupełnie zmienia podejście do tego, jak należy organizować zabezpieczenie medyczne – mówi gen. broni prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Publikacja: 01.04.2025 04:32

Gen. broni prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie

Gen. broni prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie

Foto: WIM

 Czy jest już gotowa koncepcja tworzenia wojsk medycznych?

 Na to pytanie mogą odpowiedzieć moi przełożeni. Trzy lata temu opracowałem koncepcję utworzenia Komponentu Wojsk Medycznych, jednak dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy – i w jakim zakresie – pozostaje ona przedmiotem dalszych prac i analiz.

Czy to oznacza, że nowa koncepcja nawet nie jest z panem konsultowana?

Tak.

Czy pomysł na wojska medyczne sprowadza się w istocie do skupienia pod jednym dowództwem wszystkich medyków wojskowych? Przypomnę, że teraz Departamentowi Wojskowej Służby Zdrowia w MON podlegają szpitale wojskowe, placówki rehabilitacyjne i medyczne instytuty. Z kolei Zarządowi Wojskowej Służby Zdrowia w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych - żołnierze medycy w jednostkach wojskowych oraz szpitalach polowych. A Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych jest odpowiedzialny za zabezpieczenie logistyczne, czyli zakupy sprzętu medycznego i materiałów medycznych.

Pomysł ten zakładał przede wszystkim dostosowanie systemu zabezpieczenia medycznego do rzeczywistych potrzeb operacyjnych sił zbrojnych. Wymagało to wprowadzenia istotnych zmian organizacyjnych, których celem było maksymalne wykorzystanie dostępnych zdolności i zasobów wojskowej służby zdrowia – zarówno struktur polowych, jak i wojskowych podmiotów leczniczych. W praktyce oznaczało to znacznie więcej niż tylko podporządkowanie tych elementów jednemu dowództwu. Była to kompleksowa i głęboka transformacja zarówno struktury całego systemu, jak i logiki jego funkcjonowania – również w ramach NATO – szczególnie w obszarze medycyny taktycznej, obejmująca nie tylko określenie zasad organizacji, ale także identyfikację zasobów niezbędnych do jej skutecznego działania.

Czy trzonem takich wojsk ma być odtworzona Wojskowa Akademia Medyczna w Łodzi? Odnoszę wrażenie, że powołanie wojsk medycznych sprowadza się do tworzenia tej instytucji.

Wojskowa Akademia Medyczna, choć ważna, stanowiłaby stosunkowo wąski element struktury wojskowej służby zdrowia, pełniąc przede wszystkim rolę ośrodka kształcenia profesjonalnych kadr medycznych – nie tylko lekarzy, ale także ratowników i pielęgniarek. Należy podkreślić, że kompleksowe zabezpieczenie medyczne pola walki to zagadnienie znacznie bardziej złożone. Sprowadzanie całej reformy wojskowej służby zdrowia wyłącznie do kwestii utworzenia Akademii byłoby nadmiernym uproszczeniem i mogłoby poważnie ograniczyć realizację kluczowych celów tej reformy, koncentrujących się przede wszystkim na zapewnieniu skutecznego i efektywnego działania wojsk operacyjnych, które powinny być jej głównym beneficjentem.

Czytaj więcej

Pomagają żołnierzom i cywilom. Dlaczego Rosjanie polują na ratowników pola walki?

Jak długo taka uczelnia medyczna będzie powstawała? Czy zassie ona kadrę medyczną Wojskowego Instytutu Medycznego?

Nie uczestniczyłem w żadnych konsultacjach dotyczących utworzenia nowej WAM, dlatego nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy decyzja o takim zassaniu rzeczywiście ma swoje podstawy. Powstanie uczelni musi jednak uwzględniać wymagania akredytacyjne Ministerstwa Nauki, aby możliwe było prowadzenie procesu kształcenia i zajęć dydaktycznych. Znacznie istotniejsze pozostaje jednak pytanie, kiedy uczelnia uzyska samodzielność dydaktyczną i będzie w stanie realizować cele związane z kształceniem medyków na potrzeby sił zbrojnych. W mojej ocenie osiągnięcie tego etapu może potrwać dekady. Trudno dziś z całą pewnością stwierdzić, czy będzie to 10, 15 czy 20 lat – co, w kontekście nowych wyzwań geopolitycznych i rosnących zagrożeń militarnych, rodzi poważne zastrzeżenia co do celowości projektu.

Przypomnę, że Wojskowa Akademia Medyczna powstała w 1958 roku, a samodzielność dydaktyczną osiągnęła dopiero w połowie lat 70. XX wieku – i to w ustroju, w którym interesy sił zbrojnych były traktowane priorytetowo. W tamtym czasie pozyskiwanie lekarzy do służby wojskowej – także profesorów – odbywało się bez większych trudności. Obecnie, w obliczu kryzysu kadrowego w ochronie zdrowia oraz wyraźnych dysproporcji między wynagrodzeniami lekarzy wojskowych i cywilnych, będzie to znacznie trudniejsze. Jeszcze 20–30 lat temu uposażenie lekarza wojskowego było trzykrotnie wyższe niż wynagrodzenie jego cywilnego odpowiednika, podczas gdy dziś proporcje te uległy odwróceniu – pensje wielu lekarzy wojskowych są niższe od ustawowego minimum obowiązującego w ochronie zdrowia. Dlatego uważam, że punktem wyjścia powinna być gruntowna analiza, na ile utworzenie nowej WAM może realnie przyczynić się do rozwiązania problemu pogłębiających się braków kadrowych w wojskowej służbie zdrowia. Uważam, że utworzenie tej uczelni nie poprawi sytuacji, a w skrajnym przypadku może przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Sednem trwającego od blisko dwóch dekad kryzysu kadrowego nie jest bowiem brak zainteresowania studiami medycznymi w wojsku – przeciwnie, kandydaci chętnie podejmują naukę, a następnie odbywają 5–8-letnie kształcenie specjalistyczne. Problem pojawia się później: po zakończeniu tego procesu wielu z nich rezygnuje z dalszej służby – i to właśnie w momencie, gdy ich kompetencje stają się najbardziej wartościowe z punktu widzenia potrzeb sił zbrojnych.

Czytaj więcej

Ppłk Maciej Korowaj: Dlaczego Rosji zależy na zamrożeniu konfliktu. Oto plan Trumpa

Dodatkowo warto mieć na uwadze, że inicjatywa reaktywacji WAM nie tylko może nie rozwiązać obecnych problemów kadrowych, ale wręcz je pogłębić. Projekt ten wiąże się bowiem z wysokimi kosztami wejścia oraz ryzykiem rozproszenia zasobów budżetowych MON. Przeznaczenie środków na powstanie i utrzymanie nowej uczelni może prowadzić do uszczuplenia budżetów wojskowych podmiotów leczniczych, co w praktyce osłabi ich potencjał rozwojowy. Tymczasem, jak wynika z badań opinii społecznej, personel medyczny oczekuje przede wszystkim dobrych warunków pracy, wysokiego standardu opieki nad pacjentem, dostępu do nowoczesnego sprzętu i aparatury medycznej, odpowiedniej infrastruktury oraz realnych możliwości rozwoju zawodowego – czyli kluczowych czynników motywujących lekarzy do dalszej służby.

Przeznaczenie środków na powstanie i utrzymanie nowej uczelni może prowadzić do uszczuplenia budżetów wojskowych podmiotów leczniczych, co w praktyce osłabi ich potencjał rozwojowy

gen. Grzegorz Gielerak

Nie ma dziś najmniejszych wątpliwości, że sukces kadrowy wojskowej służby zdrowia w dużej mierze zależy od dobrze przygotowanych i zorganizowanych warunków pracy w wojskowych podmiotach leczniczych oraz od odpowiednio zaplanowanej ścieżki rozwoju zawodowego personelu medycznego. Wypracowanie i wdrożenie w tym kontekście wysokich – wykraczających poza standardy rynkowe – norm i standardów pozwoli na nowoczesne, intensywne kształcenie profesjonalnych kadr sił zbrojnych, a jednocześnie pomoże zatrzymać najbardziej kompetentnych, kreatywnych i zaangażowanych w służbę żołnierzy.

Wspomniał pan o kryzysie kadrowym. Ilu teraz mamy medyków wojskowych, a ilu powinno być?

Wojskowych medyków jest obecnie około 800, przy liczbie etatów wynoszącej około 1400, co oznacza poziom ukompletowania na poziomie zaledwie 60 proc. Mimo to do tej pory nie przeprowadzono strategicznej analizy potrzeb kadrowych w zawodach medycznych – uwzględniającej m.in. prognozy odejść ze służby, czynniki demograficzne i epidemiologiczne, a także długoterminową perspektywę rozwoju poszczególnych grup zawodowych wraz z określeniem priorytetów w zakresie kształcenia podyplomowego, w tym specjalizacji. Warto podkreślić, że ratownicy medyczni i pielęgniarki zdobywają coraz szersze kompetencje, przejmując część obowiązków wcześniej zarezerwowanych wyłącznie dla lekarzy, co sprzyja tworzeniu nowych rozwiązań organizacyjnych w wojskowej służbie zdrowia i przyczynia się do zwiększenia dynamiki rynku usług medycznych. Dodatkowo, wdrażanie nowoczesnych technologii podnosi jakość i poziom bezpieczeństwa opieki, a także umożliwia bardziej efektywne zarządzanie ograniczonymi zasobami – w tym kadrowymi. Dlatego konieczne jest przeprowadzenie rzetelnej i szczegółowej analizy rzeczywistych potrzeb kadrowych wojskowej służby zdrowia – zwłaszcza w wymiarze operacyjnym – z uwzględnieniem planów rozwoju Sił Zbrojnych RP na najbliższe 10-15 lat, ponieważ to właśnie ta wiedza powinna wyznaczać priorytety inwestycyjne w zakresie zasobów kadrowych wojskowej służby zdrowia.

Zakładam, że w sytuacji kryzysu i tak wojskowa służba zdrowia musi współpracować z cywilną. Jest oczywiste, że w czasie wojny w szpitalach cywilnych będą też leczeni żołnierze. Czy dzisiaj powinniśmy tworzyć pewne zręby współpracy w tym zakresie?

W sierpniu ubiegłego roku w WIM-PIB podjęliśmy się opracowania kompleksowego modelu organizacji zabezpieczenia medycznego, realizowanego w formule współpracy cywilno-wojskowej ze szpitalem w Hajnówce, w ramach wsparcia dla Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego „Bezpieczne Podlasie”. Nasze działania wpisują się w założenia programu „Tarcza Wschód”, którego celem jest stworzenie zintegrowanego modelu zabezpieczenia medycznego – zdolnego do elastycznego reagowania na potrzeby operacyjne oraz skutecznego zaspokajania potrzeb zdrowotnych żołnierzy i ludności cywilnej w czasie kryzysu lub konfliktu zbrojnego.

Kluczowe znaczenie ma w tym kontekście odpowiednie przygotowanie personelu – od lekarzy i pielęgniarek po ratowników medycznych – poprzez szkolenia dostosowane do realiów pola walki i zdarzeń masowych, a także zapewnienie adekwatnych rezerw materiałowych, sprzętowych i lekowych. Nie mniej istotna jest właściwa koordynacja rozmieszczenia i mobilności sił medycznych, a także przygotowanie planu ewakuacji rannych, opartego na wspólnych procedurach oraz sprawnej łączności między placówkami cywilnymi i wojskowymi. Kluczowym elementem w realizacji tych zadań jest też integracja logistyczno-operacyjna, obejmująca precyzyjne określenie zasad współdziałania cywilnych i wojskowych podmiotów leczniczych, tak aby zapewnić maksymalną skuteczność i efektywność udzielanej pomocy.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Czy rząd wszczepi Polakom odporność?

Liczymy, że zdobyta w ten sposób wiedza i doświadczenie staną się podstawą do opracowania zunifikowanego modelu organizacyjnego dla całej Polski, który na dalszym etapie będzie można wdrożyć we wszystkich szpitalach tworzących sieć krajowego systemu bezpieczeństwa medycznego.

Mówi pan o pewnej koncepcji, ale czy taki system może zostać wdrożony?

WIM-PIB złożył wspomniany projekt do MON, wyznaczając 18-miesięczny harmonogram realizacji, po którego zakończeniu planowane jest uzyskanie zasobu wiedzy umożliwiającego – w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia – opracowanie krajowej sieci podmiotów szpitalnych, które z perspektywy potrzeb operacyjnych sił zbrojnych wymagają priorytetowego wsparcia w zakresie przygotowania do działania.

Zapytam o wnioski z wojny w Ukrainie. „Zdarza się, że poszkodowany jest niesiony przez nas 10 kilometrów na noszach, przez teren, który przypomina krajobraz księżycowy” – mówił mi Damian Duda, ratownik pola walki, który służy na froncie w Ukrainie. Ewakuacja ze strefy walk zajmuje tam niekiedy 10–12 godzin. Czy medycy pola walki szkoleni w Polsce są nauczani pokonywania takiego wysiłku? 

W przypadku zespołów medycznych działających w jednostkach takich jak brygady zmechanizowane i pancerne. Należy uwzględnić, że głębia operacyjna terytorium Polski – w porównaniu z obszarem działań wojennych w Ukrainie – jest wyraźnie mniejsza, co stwarza warunki do efektywniejszego wykorzystania krajowej infrastruktury medycznej. Równocześnie, aby skutecznie skrócić czas i ograniczyć wysiłek związany z ewakuacją rannych, w WIM-PIB opracowujemy rozwiązania oparte na zaawansowanych technologiach: sztucznej inteligencji, bezzałogowych systemach transportu leków i materiałów medycznych, autonomicznych platformach do ewakuacji poszkodowanych oraz rozbudowanych systemach łączności i wymiany danych. Celem tych działań jest zapewnienie personelowi medycznemu, operującemu w bezpośredniej styczności z nieprzyjacielem, szybkiego wsparcia diagnostyczno-decyzyjnego, co pozwala ograniczyć negatywne skutki opóźnionej ewakuacji. To wszystko jest w naszym zasięgu – tego rodzaju projekty realizujemy od lat. Kluczowe jednak jest, aby możliwe było ich sprawne wdrażanie w ramach struktur nowej, dostosowanej do potrzeb współczesnej armii wojskowej służby zdrowia.

Zakładam, że te założenia są wdrażane. Ale wojna w Ukrainie zweryfikowała organizację wojskowej służby zdrowia. Bojowy medyk, który jest na linii walk, nie musi mieć wykształcenia medycznego, ale wyszkolenie paramedyczne. Z powodu wydłużonego czasu ewakuacji wykonujemy pewne czynności, które w czasach pokoju lub w naszym systemie prawnym mogą wykonywać tylko lekarze lub pielęgniarki. Na przykład medyk pola walki po odpowiednim przeszkoleniu i certyfikacji przez Ministerstwo Zdrowia ma prawo podawać krew, będąc na polu walki. Czy powinniśmy dążyć do tego, aby tworzyć ramy prawne, które uproszczą działanie tych osób?

Jest to jeden z elementów projektu, który realizujemy. Uwzględniamy w nim potrzebę zmian prawnych – na przykład takich, które umożliwią medykom sił sojuszniczych wykonywanie rozszerzonego zakresu czynności zawodowych na terytorium naszego kraju w przypadku konfliktu zbrojnego, zwłaszcza w sytuacjach, gdy wydłużony czas ewakuacji wymusza powierzenie zadań tradycyjnie zastrzeżonych dla lekarzy lub pielęgniarek – takich jak przetaczanie krwi – odpowiednio przeszkolonemu i certyfikowanemu personelowi paramedycznemu.

Zespoły medyczne o charakterze „czołówek chirurgicznych” powinny dysponować zdolnościami operacyjnymi obejmującymi m.in. gotowość do przeprowadzenia co najmniej dziesięciu operacji ratunkowych oraz prowadzenia intensywnej opieki nad 15 rannymi przez co najmniej 48 godzin, bez potrzeby uzupełniania zaopatrzenia

Gen. Grzegorz Gielerak

Ale fundamentem jest tzw. autopomoc, czyli zwiększenie wiedzy o medycynie pola walki przekazywanej szeregowemu żołnierzowi. Im większe są jego umiejętności i świadomość, jak samemu sobie pomóc, tym większe ma szanse na przeżycie. Jak pan ocenia ich przygotowanie do udzielenia sobie pomocy medycznej?

Są do tego odpowiednio szkoleni – zajmuje się tym Wojskowe Centrum Kształcenia Medycznego, a także WIM-PIB. Szkolenia odbywają się również w jednostkach wojskowych. Konflikt w Ukrainie pokazał, że wyraźnej zmianie uległ charakter obrażeń pola walki – doszło do polaryzacji w rejestrze strat sanitarnych, gdzie dominują obrażenia lekkie oraz ciężkie i bardzo ciężkie, co w praktyce wymusza stosowanie zaawansowanych metod leczenia już na wczesnym etapie udzielania pomocy. Liczne przypadki poszkodowanych z objawami wstrząsu krwotocznego, oparzeniowego, urazów wielonarządowych oraz barotraumy tworzą nową, dotąd niespotykaną charakterystykę strat sanitarnych – wymagają pomocy lekarskiej, często kwalifikowanej, udzielanej w bliskiej styczności z przeciwnikiem. To sprawia, że szczególną rolę odgrywają zdolności takie jak celowana ewakuacja medyczna, posiadanie warunków do prowadzenia przedłużonej opieki w terenie oraz możliwość wykonania rozległych operacji ograniczających skutki doznanych obrażeń. Ocenia się, że zespoły medyczne o charakterze „czołówek chirurgicznych” powinny dysponować zdolnościami operacyjnymi obejmującymi m.in. gotowość do przeprowadzenia co najmniej dziesięciu operacji ratunkowych – w tym laparo- i torakotomii – oraz jednoczesnego prowadzenia intensywnej opieki nad 15 rannymi przez co najmniej 48 godzin, bez potrzeby uzupełniania zaopatrzenia.

Czytaj więcej

Wojska medyczne jeszcze nie teraz. „W resorcie obrony narodowej trwają prace"

W przygotowaniach należy również uwzględnić ryzyko związane z charakterystyczną dla rosyjskiego sposobu prowadzenia walki praktyką niszczenia punktów medycznych. W związku z tym w nowej doktrynie organizacji zabezpieczenia medycznego wojsk należy przyjąć, że kontenerowe szpitale polowe mają rację bytu wyłącznie w warunkach dynamicznych działań manewrowych, natomiast przy ograniczonej mobilności sił niemal na pewno staną się jednym z pierwszych celów przeciwnika. Dlatego wysunięte placówki medyczne będą musiały być lokalizowane pod ziemią, co z kolei wiąże się z koniecznością znaczących inwestycji w technologie szybkiego drążenia tuneli oraz specjalistyczny sprzęt do prac ziemnych.

Czy jesteśmy przygotowani na taki scenariusz?

Oczywiście, naszym priorytetem są działania zmierzające do jak najlepszego przygotowania personelu medycznego do realiów współczesnego pola walki – zarówno poprzez odpowiednią organizację szkoleń, jak i konstrukcję programów dydaktycznych zapewniających maksymalny realizm i praktyczne zastosowanie zdobywanej wiedzy.

 Czy jest już gotowa koncepcja tworzenia wojsk medycznych?

 Na to pytanie mogą odpowiedzieć moi przełożeni. Trzy lata temu opracowałem koncepcję utworzenia Komponentu Wojsk Medycznych, jednak dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy – i w jakim zakresie – pozostaje ona przedmiotem dalszych prac i analiz.

Pozostało jeszcze 98% artykułu

Czytaj więcej, wiedz więcej!
9zł za pierwszy miesiąc.

Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
9 zł pierwszy miesiąc, a potem 39 zł/msc
Wojsko
Błaszczak pyta o masowe zwolnienia generałów. Dorównują czystce za Macierewicza?
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Wojsko
Jakie będą nowe szkolenia wojskowe?
Społeczeństwo
Marek Kozubal: Czy rząd wszczepi Polakom odporność?
Polityka
Dr Kamiński: Rosjanie przegrali wojnę informacyjną, ale wciąż manipulują historią
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Wojsko
Czy wojsko przyjmie ochotnika z kategorią D?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście