Jaką narrację buduje Rosja w związku z kolejną rocznicą zakończenia II wojny światowej w Europie? Czy klasycznie oprze ją na przypomnieniu „osiągnięć” niezwyciężonej Armii Czerwonej, która pokonała faszyzm i wyzwoliła połowę Europy?
Tak. Myślę, że będzie to kontynuacja narracji budowanej konsekwentnie od kilkunastu lat, do której Rosja starała się przekonać całą Europę pięć lat temu. Będzie to narracja wyzwoleńcza, wskazująca, że świat zawdzięcza zwycięstwo nad nazizmem tylko Armii Czerwonej, że wyzwoliła ona część Europy, ocaliła od całkowitej zagłady ludność żydowską. Niewątpliwie narracja ta będzie akcentowała także niewdzięczność za wyzwolenie narodów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polaków. Coraz śmielej będzie rozszerzała też listę narodów oskarżanych o kolaborację z nazistami. Na niej są już Polacy.
Czy w tym przypadku mamy do czynienia z wykorzystaniem dezinformacji do budowania takiej narracji?
Tak, to jest dezinformacja. Ale musimy pamiętać, że nie zawsze chodzi o czyste kłamstwo, skuteczna dezinformacja w dużym stopniu może być oparta na prawdzie. Rosja nie zawsze ucieka się do kłamstw. Realnym problemem w czasie wojny była kolaboracja niektórych formacji ukraińskich czy łotewskich z Niemcami. Chodzi im jednak o nagłośnienie tych przypadków oraz rozszerzenie ich nie tylko na przedstawicieli całych narodów, ale nasz region Europy.
Kilka dni po tym gdy film „Prawdziwy ból” otrzymał Oscara, rosyjski MSZ zaczął rozpowszechniać sprostowanie do tego obrazu. Składało się ono z trzech elementów: była to nieustannie powtarzana informacja o 600 tysiącach poległych żołnierzy w czasie zajmowania obecnego terytorium Polski, drugi dotyczył powstania warszawskiego, że poniosło ono klęskę, ponieważ nie było uzgodnione ze stroną sowiecką i trzeci że Armia Czerwona ocaliła pozostałych po zagładzie Żydów z rąk nazistów i Armii Krajowej. Dopiero w tym ostatnim punkcie mamy do czynienia z otwartym kłamstwem.