W tym roku spodziewane jest jednak wydarzenie znacznie większego kalibru, czyli bankructwo nie touroperatora, lecz Grecji, obecnie najpopularniejszego kierunku zagranicznych wojaży Polaków.
Turyści z naszego kraju za nic mają ryzyko i kupują wakacje w Grecji, mimo że w tamtejszych bankomatach brakuje pieniędzy, banki są zamykane, a transfery finansów za granicę zostały wstrzymane. No cóż, dla wielu liczy się tylko to, że ma być tanio i oczywiście all inclusive.
Rozżaleni turyści zabierani z Tunezji po krwawym zamachu na plaży pokazali swoją zdolność do empatii – dla nich nic się nie stało, więc byli na lotnisku rozżaleni, że muszą wracać do domu. Smutne, niedaleko zginęło prawie 40 osób. Ale kolorowe drinki z – co warto podkreślić – lokalnych alkoholi są dla niektórych najważniejsze.
Z Grecją jest, niestety, podobnie – jakoś to będzie, przecież w razie czego rząd nas ściągnie do kraju, my nie musimy się martwić. Gdy turyści ginęli w Egipcie, a przez kraj przetaczały się kolejne fale zamieszek, nasi rodacy wypełniali samoloty lecące w tamtą stronę. Zadziwiająca niefrasobliwość.
Wciąż większość Polaków może co najwyżej pomarzyć o plażach w ciepłych krajach. Dlatego urlop spędzi na balkonie lub wykorzysta go na remont mieszkania.