Partner rozmowy: Apator SA
Na swojej stronie internetowej Apator deklaruje, że wspiera klientów w transformacji i efektywnym zarządzaniu mediami energetycznymi oraz wodą. Właśnie o tych krytycznych surowcach mówił pan podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Gdzie dostrzega pan wyzwania w tym zakresie, o których warto mówić na kongresie gospodarczym?
Infrastruktura energetyczna jest infrastrukturą krytyczną. Podobnie ważne znaczenie ma woda i ostatnie doniesienia wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego o atakach na wodociągi, czyli infrastrukturę krytyczną, powinny uzmysłowić nam, że jest to bardzo istotny element funkcjonowania państwa. Jest to element systemu, który jest narażony na ciągłe i coraz częstsze ataki nie tyle domorosłych hakerów, ale wyspecjalizowanych grup sterowanych przez konkretne państwa.
Trudno więc nie zapytać o to jak polskie państwo jest przygotowane do takich zagrożeń?
Odpowiedź na to pytanie jest trochę zwodnicza. Generalnie można powiedzieć, że to zależy, bo jeśli chodzi o infrastrukturę krytyczną w postaci systemu energetycznego, to w zależności od obszarów - bardzo różnie. Niestety Polska w infrastrukturze energetycznej nie ma standardów cyberbezpieczeństwa. Wiem, że to brzmi kuriozalnie, ale rzeczywiście tak jest. Zakupy realizowane w ramach Procedury Zamówień Publicznych (PZP) dotyczące urządzeń telemechaniki, sterowników, inwerterów czy innych urządzeń takich jak inteligentne liczniki nie mają żadnych standardów cyberbezpieczeństwa. W PZP, czyli przetargach publicznych, kryterium cyberbezpieczeństwa w ogóle nie jest podnoszone.
Jak to zmienić?
Trzeba przede wszystkim wprowadzić jak najszybciej zapisy, które bardzo jasno będą pokazywały konieczność utrzymania pełnej transparentności stosowanych konstrukcji i technologii, miejsc wytwarzania, projektowania tych urządzeń i oprogramowania, a przede wszystkim będą zapewniały w długim okresie kontrolę nad tą technologią. Ostatnie dwa, trzy miesiące prezydentury Donalda Trumpa pokazały nam bardzo jasno, że musimy wziąć odpowiedzialność za nasze własne podwórko, a ta odpowiedzialność musi przekładać się na kontrolę nad technologią mającą wpływ na infrastrukturę krytyczną.
O tym braniu odpowiedzialności za lokalne sprawy, także w wymiarze przetargów, mówił ostatnio premier Donald Tusk. To nowy wymiar patriotyzmu gospodarczego czy też raczej normalne zachowanie, dawno oczekiwane przez polski biznes?
Chciałbym wierzyć, że za tymi deklaracjami pójdą konkretne czyny i rozwiązania. Mogę trochę humorystycznie powiedzieć, że czuję się trendsetterem tego przemówienia, ponieważ my o sprawach, o których premier Tusk wspomniał, mówimy od dwóch lat. Państwo polskie powinno wziąć odpowiedzialność za własną infrastrukturę, za stosowaną technologię. To raczej zdrowy patriotyzm gospodarczy, a nie nacjonalizm gospodarczy. Dlatego np. w PZP powinny pojawić się elementy związane z tzw. local contentem i wsparciem rozwiązań lokalnych przedsiębiorców. Pieniądze przeznaczone na transformację energetyczną wydane dla dostawców chińskich albo dla ich dystrybutorów wychodzą z gospodarki i nie kreują żadnej wartości dodanej. Tylko umiejscowienie inwestycji w polskich i europejskich firmach powoduje zwrot z podatków, powstanie miejsc pracy i budowanie innowacyjności oraz niezależności technologicznej w długim okresie.
Hasło local content zaczęło się pojawiać także przy okazji budowy wiatraków na morzu. A jak ta rywalizacja z zagranicznymi konkurentami i dbanie o interesy lokalnych wygląda w innych krajach? One się zabezpieczają przed obecnością dostawców z innych państw, np. z Chin?
Jest bardzo różnie. Mamy przecież przykład jednego z krajów w UE, który chyba zawsze wychodzi przeciw Unii, który w pewnych obszarach energetyki jest praktycznie uzależniony od dostawców chińskich. Pamiętajmy, że polityka dumpingowa wyeliminowała praktycznie konkurencję. Dlatego poszczególne kraje zabezpieczają się w różny sposób. Litwa postawiła absolutną tamę dla rozwiązań spoza Unii Europejskiej. Niemcy rozwiązali to poprzez certyfikację rozwiązań inteligentnych. We Francji duża część rozwiązań „całkiem przypadkowo” pasuje tylko do jednego francuskiego dostawcy. W innych krajach są stosowane takie rozwiązania, które w sposób pośredni powodują wybieranie firm lokalnych i wspieranie lokalnych rozwiązań technologicznych oraz budowania w nich mocy wytwórczych. Wszystko po to, by zatrzymać środki przeznaczone na transformację w konkretnym kraju.
A jakie są dziś największe wyzwania polskiej prywatnej grupy, jaką jest Apator?
Na ten moment myślę np. o cenie emisji tony dwutlenku węgla, która w Unii Europejskiej wynosi około 70 euro, a w tym samym czasie w Chinach certyfikaty dotyczące emisji raz, że nie są powszechne, bo dotyczą tylko części firm, a dwa - kosztują ok. 15 dolarów.
Widać więc wyraźnie, jaka jest dysproporcja i nasze wyzwanie. Dodatkowo Chińczycy bardzo mocno subwencjonują swój eksport, co zaburza konkurencję i powoduje bardzo duże nierówności oraz jest obliczone na eliminację konkurencji europejskiej, a Europa jest traktowana jako tylko jako rynek zbytu.
Więc tak długo, jak mamy niezależność technologiczną. Czy też raczej pewne fundamenty suwerenności technologicznej w postaci rozwoju technologii lokalnych i kontroli nad tymi technologiami, mamy realny wpływ na gospodarkę i jej bezpieczeństwo. W momencie, kiedy to utracimy, będziemy praktycznie bezbronni w tym nacjonalistycznym, gospodarczym świecie.
Jak pan ocenia to budowanie kompetencji technicznych w kraju i lokalnych przewag oraz skąd polskie firmy mają pozyskiwać pieniądze? Dziś większość firm zwraca uwagę na rosnące koszty energii, które ograniczają ich działalność. Do tego dochodzi powoli czynnik demograficzny.
Na ten moment pieniądze zostały uruchomione szerokim strumieniem. Mówi się o KPO, dotacjach bezpośrednich, a także różnych programach aktywizujących przemysł. Natomiast podstawowym elementem, który jest pożądany, jest zapewnienie w tych środkach kryterium local content, bo pieniądze wydane w tym obszarze zwrócą się nie tylko w miejscach pracy, podatkach, ale także we wzroście poziomu technologicznego. Tak długo, jak w przetargach publicznych nie będzie kryterium cyberbezpieczeństwa, nie będzie kryterium tzw. local contentu, a jedynym elementem będzie kryterium ceny, tak długo nie można mówić poważnie o rozwoju kompetencji technologicznych i poważnej dyskusji na temat cyberbezpieczeństwa.
Rozmawiał Paweł Czuryło
Partner rozmowy: Apator SA