Jacek Nizinkiewicz: Trzaskowski przyzwoitością i refleksem wygrał debatę na punkty

Grzegorz Braun bulwersował, zdyskredytował się Maciej Maciak, Karol Nawrocki radzi sobie coraz lepiej, Magdalena Biejat wiarygodnie stała na straży lewicowych poglądów, Szymon Hołownia nie przymilał się do koalicjantów, Adrian Zandberg wrócił do formy, ale to kandydat KO nieoczekiwanie pokonał rywali.

Publikacja: 28.04.2025 22:53

Jacek Nizinkiewicz: Trzaskowski przyzwoitością i refleksem wygrał debatę na punkty

Foto: PAP/Rafał Guz

Takiej debaty prezydenckiej jeszcze nie było. Nie dziennikarze, ale kandydaci sami sobie zadawali pytania. Można zżymać się, że przedstawiciele mediów sprowadzili się do moderatorów dyskusji, ale odświeżająca formuła wyszła debacie na dobre. Pojedynek miał w sobie więcej nieprzewidywalności, emocji, a spór pokazywał, jak kandydaci reagują w krótkich zwarciach jeden na jeden oraz jaką kto ma odporność na stres. Dobrze również, że wszyscy kandydaci stawili się na debatę zorganizowaną przez „Super Express”, która była najciekawsza z dotychczasowych i owocowała w zaskakujące zwroty akacji. Lepsza debata bez pytań dziennikarzy, niż organizowana przez jednego z kandydatów czy telewizję, która zachowuje się niczym sztab innego z kandydatów.

Czytaj więcej

Pierwsza debata wszystkich kandydatów. Wzajemnie się przepytywali

Adrian Zandberg uderza w rząd Donalda Tuska i wraca do formy

Adrian Zandberg już na początku uderzył w Rafała Trzaskowskiego oskarżając rządzących, że zamienili się z PiS w traktowaniu majątku publicznego, jako „koryta dla polityków”. Lewicowy kandydat wiele razy uderzał w obóz rządzący udowadniając, że Partia Razem nie jest malowaną opozycją, a przeciwnicy obecnej władzy mają opozycyjny wybór, nie tylko wśród partii prawicowo-konserwatywno-nacjonalistycznych. Zandberg wypadł wiarygodnie w swoim odcinaniu się od rządu, który był jeszcze niedawno popierany przez jego ugrupowanie i za którym sam głosował w Sejmie. Dzisiaj po tamtej współpracy nie ma śladu. Rafał Trzaskowski odpowiadał, że Zandberg mógł wspierać rząd i wpływać na kształt jego decyzji, ale trudno wspierać coś, z czym się nie zgadza. Lewica ma wybór. Bo kandydatów było więcej.

Magdalena Biejat pokazał się jako polityczka przyszłości

Kandydatka Lewicy na prezydenta broniła z pasją swoich przekonań lewicowych, zarówno gdy spierała się z Rafałem Trzaskowskim w kwestiach dotyczących budowy mieszkań, ze Sławomirem Mentzenem spierając się w kwestiach dotyczących aborcji czy dając odpór na antysemickie wybryki Grzegorza Brauna. Znamienne było, że Rafał Trzaskowski zwrócił się do Biejat, tak jak do Szymona Hołowni mówiąc, że przyjaciele nie powinni się kłócić i zaprosił ją do współpracy w sprawie mieszkalnictwa.

Kandydat KO będzie potrzebował wsparcia kandydatki Lewicy w drugiej turze, a rząd Donalda Tuska będzie potrzebował Lewicy w koalicji, której połknąć nie może, bo tylko zaszkodziłby sobie przejmując lewicową agendę i zrobiłby prezent partii Jarosława Kaczyńskiego. Biejat wyborów nie wygra, do drugiej tury nie wejdzie, ani nawet nie znajdzie się na podium, ale wystarczy, że będzie miała najlepszy wynik z kandydatów lewicowych i znajdzie się w pierwszej piątce, to będzie sukces.

Karol Nawrocki nabiera rozpędu i wypadł lepiej z debaty na debatę

Kandydat popierany przez PiS od początku miał problem. Tym problemem okazał się Rafał Trzaskowski, który od początku przystąpił do kontrataku. Celnego. Prezydent Warszawy przypomniał prezesowi IPN, jak ten po debacie zostawił flagę Polski na pulpicie po debacie i przyniósł ją na debatę „SE”. Niby drobiazg, ale to jednak celne uderzenie. Trafne i symboliczne. Trzaskowski wytknął Nawrockiemu, że ten sprowadził flagę Polski jedynie do gadżetu i zostawił ją po debacie w Końskich. Sztab Nawrockiego nawalił. Kandydat popierany przez PiS dał się zaskoczyć.

W swoich wystąpieniach Nawrocki atakował głównie Trzaskowskiego, przypominając, że ten jest zastępcą Donalda Tuska i wiceszefem PO, ale przecież ten tego nie ukrywa. Nawrocki przygotował się lepiej, niż do poprzednich starć, chociażby w kwestiach dotyczących obronności. Mówił też z większą pewnością siebie, lekkością i luzem. Z debaty na debatę jest lepszy. Postęp kandydata jest widoczny i ewidentny. Był też atakowany poniżej pasa, jak wtedy gdy Szymona Hołownia zarzucał mu, że nie było go na zjeździe posłów i senatorów w Gnieźnie z okazji 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego. Nawrocki nie jest ani posłem, ani senatorem. Kandydat PiS nie zapisał się jednak żadną frazą, myślą, przekazem. Zaskoczył negatywnie brakiem reakcji na antysemickie wypowiedzi Brauna, gdy inni okazywali publicznie dezaprobatę.

Szymon Hołownia i Sławomir Mentzen bez błysku

Marszałek Sejmu wypadł dobrze, ale nie tak dobrze, jak podczas poprzednich debat. Może poczuł się zbyt pewnie, ale również niczym się nie zapisał. Udało mu się wyjść zwycięsko z próby zakpienia z niego przez Sławomira Menztena, który zrobił sobie zdjęcie z Hołownią, nawiązując do wpadki podczas uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka. Kandydat Trzeciej Drogi zapozwał do zdjęcia i nie okazał skrępowania. Również w kwestii euro przyznał, że „euro nie jest dogmatem” i nie ukrywał zmiany stanowiska. Hołownia potrafił też atakować Trzaskowskiego pokazując, że dobre relacje między koalicjantami nie są bezwarunkowe. Zgrabne było również zwrócenie się po rosyjsku do Macieja Maciaka, podziwiającego Putina. Ale niewiele więcej. Hołownia pokazał się zaledwie dobrze, a to za mało, gdy walczy o miejsce na wyborczym podium ze Sławomirem Mentzenem.

Kandydat Konfederacji po raz kolejny uwodnił, że jest lepszym politykiem na wiecach, gdy nie musi odpowiadać na pytania i lepiej czuje się na Tik-Toku, niż w realnym świecie. Uciec podczas debaty przed pytaniami na hulajnodze się nie da. Lepiej wypadł w drugiej części i wypowiedzi wolnej, niż interakcjach. I dał się złapać Grzegorzowi Braunowi, gdy ten pytał o zbyt duże wpływy Żydów w Polsce. Większym antysemitą od Brauna nie da się być, ale wchodząc na ścieżkę antysemicką wyklucza się  z cywilizowanej debaty i politycznego mainstreamu.

Grzegorz Braun i Maciej Maciak kandydatami niebezpiecznymi

Debata uwidoczniła też niebezpieczne tendencje niektórych kandydatów. Grzegorz Braun mówił o „haniebnym żydowskim żonkilu” i Żydach, którzy mają zbyt wiele do powiedzenia w Polsce, a Maciej Maciak chwalił Putina. Pewne jest jedno, powinno się zebrane podpisy kandydatów na prezydenta lepiej weryfikować, a próg zebranych podpisów powinien być podwyższony. To, że prawie każdy może kandydować na prezydenta nie znaczy, że każdy powinien. Szczęśliwie szkodliwe wypowiedzi kandydatów spotkały się z szybkim, głośnym i skutecznym oporem kontrkandydatów. Biejat pierwsza odpowiedziała Braunowi, a Trzaskowski Maciakowi, a później również Braunowi. Oburzenie Trzaskowskiego było słuszne i celne. Refleks i siła wyrazu zapunktowały. Trzaskowski pokazał się również jako kandydat najczęściej atakowany przez innych. Sam też potrafił wybrnąć, jak wtedy gdy Braun zarzucał mu „pederastyczną prezydenturę stolicy”, czy gdy Biejat mówiła o mieszkalnictwie. Zaprosił Krzysztofa Stanowskiego na rozmowę na swój kanał na You Tube czy przypomniał Nawrockiemu, że ten o sobie mówił, że jest „decyzją Kaczyńskiego”. Dzięki sumie zadanych celnych ciosów i przyjęcia bez szwanku licznych uderzeń, Trzaskowski wygrał debatę na punkty. Nie znokautował przeciwników, nie był liderem debaty od początku, ale stając najwyraziściej w obronie wartości podstawowych, których antytezą są Braun i Maciak pokazał, że potrafi się zachować jak trzeba i stanął po stronie przyzwoitości, która nie ma barw partyjnych.

Pierwsza wygrana debata prezydencka jest dobrym prognostykiem kampanii Rafała Trzaskowskiego, tym bardziej, że ostatnich tygodni nie mógł zaliczyć do udanych. 

Czytaj więcej

Po konwencji w Łodzi i wiecu w Poznaniu – 1:0 dla Karola Nawrockiego

Takiej debaty prezydenckiej jeszcze nie było. Nie dziennikarze, ale kandydaci sami sobie zadawali pytania. Można zżymać się, że przedstawiciele mediów sprowadzili się do moderatorów dyskusji, ale odświeżająca formuła wyszła debacie na dobre. Pojedynek miał w sobie więcej nieprzewidywalności, emocji, a spór pokazywał, jak kandydaci reagują w krótkich zwarciach jeden na jeden oraz jaką kto ma odporność na stres. Dobrze również, że wszyscy kandydaci stawili się na debatę zorganizowaną przez „Super Express”, która była najciekawsza z dotychczasowych i owocowała w zaskakujące zwroty akacji. Lepsza debata bez pytań dziennikarzy, niż organizowana przez jednego z kandydatów czy telewizję, która zachowuje się niczym sztab innego z kandydatów.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Estera Flieger: Debatę „Super Expressu” wygrywa „Super Express”. Rafał Trzaskowski wrócił z Końskich
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jastrzębie szpony Andrzeja Dudy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Strażnik ładu społecznego kontra kandydat obywatelski. Wyborcza niedziela
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk atrakcją „pikniku tysiąclecia”
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Komentarze
Po konwencji w Łodzi i wiecu w Poznaniu – 1:0 dla Karola Nawrockiego