Debatę publiczną rozpalił do czerwoności odgrzany raport C40 sprzed czterech lat, który dla ochrony klimatu zalecał, by mieszkańcy blisko 100 największych miast stopniowo ograniczali konsumpcję mięsa, ale też kupowanie odzieży czy podróże samolotem.
Polscy politycy prawicy podchwycili z niego tylko jedno hasło i ruszyli do obrony... konsumpcji mięsa. Prawdopodobnie z powodów politycznych i kulturowych najwięcej mięsa jedzą potencjalni wyborcy tych formacji, czyli osoby z niższym wykształceniem bądź mieszkańcy wsi i robotnicy fizyczni, najmniej mięsa spożywają mieszkańcy największych miast oraz z wyższym wykształceniem, wśród których opozycja ma wyższe poparcie.
Czytaj więcej
Ceny roślinnych odpowiedników poszły w 2022 r. w górę o ok. 6 proc., mięsa o ponad 20 proc. Mniej...
Do obrony mięsnej diety włączył się osobiście prezes Prawa i Sprawiedliwości, wspierany przez państwowe media. – Od nas Polacy nigdy nie usłyszą, że mają ograniczyć jedzenie mięsa, picie mleka, że mają obowiązek zmienić samochód na elektryczny albo nosić dwie koszule czy sukienki – deklarował Jarosław Kaczyński, prezes PiS, w tygodniku „Sieci”. Na pasku w „Wiadomościach” TVP wprost zadano pytanie: „Czy opozycja zakaże Polakom jeść mięso?”. „Kim jestem? Wierzę w Boga! Kocham Polskę! Jem mięso!” – napisał na Twitterze Łukasz Mejza, poseł niezszerzony, były wiceminister sportu i turystyki.