– Tylko 20 proc. JGP (jednorodnych grup pacjentów, służących do rozliczania procedur medycznych) jest oszacowanych – przyznał minister zdrowia Łukasz Szumowski. I zapewnił, że do końca tego roku taryfikacji zostanie poddanych co najmniej 80 proc. niewycenionych świadczeń. Nową taryfikację części z nich ministerstwo przedstawi już w lipcu, m.in. w okulistyce.
Prace nad kolejnymi wciąż trwają. Resort postanowił zmienić metodologię. Nie będzie się już opierał na sprawozdaniach, które do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) wysyłały szpitale. Dane o rzeczywistych kosztach procedur zbierze w podległych sobie jednostkach – Centrum Zdrowia Dziecka, Instytucie Psychiatrii i Neurologii, Instytucie – Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi i Instytucie Kardiologii w Aninie. Do każdego z nich wysłał taryfikatorów, którzy w ciągu pół roku przygotują wiarygodną wycenę świadczeń.
Minister Szumowski zdecydował się na retaryfikację po audycie przeprowadzonym w kilku instytutach. Okazało się, że niektóre z nich, np. w Centrum Onkologii, nie mogą się bilansować nie ze względu na złe zarządzanie, ale niedostateczną wycenę procedur. Dlatego minister chce je urealnić.
Zdaniem Marcina Pakulskiego, byłego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia i specjalisty zdrowia publicznego, do ponownej taryfikacji nadają się wszystkie dzisiejsze wyceny:
– Bo wszystkie się zdezaktualizowały. Choćby dlatego, że na ich rzeczywisty koszt wpływa swoimi decyzjami prezes NFZ. Może podnosić wycenę punktu, zmieniać mnożniki czy strukturę JGP – tłumaczy. I podaje przykład szpitali klinicznych, które za procedury dostają ok. 10–20 proc. więcej niż placówki nieszkolące przyszłych lekarzy. Wszystko przez to, że za dydaktykę podniesiono im mnożnik do 1,1–1,2.