Swoją przygodę z IPN rozpoczął w 2007 roku jako
wolontariusz, dwa lata później otrzymał etat: dr Michał Siedziako, ceniony historyk
PRL, autor wydanej w tym roku przez Europejskie Centrum Solidarności biografii szczecińskiego opozycjonisty Mariana Jurczyka oraz licznych
artykułów naukowych (publikowanych również w anglojęzycznych punktowanych czasopismach)
i popularnonaukowych, po 15 latach pracy otrzymał wypowiedzenie.
Dokument z uzasadnieniem Krzysztof Męciński, czyli jego przełożony, wręczył mu 12 listopada. Wydanie książki poza Instytutem jest traktowane jako „podjęcie innego zadania zawodowego” – w tym przypadku bez pozwolenia. „Pracodawca zapewnił autorowi książki odpowiednie warunki do napisania pracy płacąc mu co miesiąc pensję, finansując delegacje służbowe, kwerendy oraz udostępniając sprzęt niezbędny do sfinalizowania dzieła” – czytamy w oświadczeniu na stronie szczecińskiego oddziału IPN, gdzie zatrudniony był historyk. Przedmiotem sporu pozostaje również to, czy książkę można zaliczyć do dorobku Instytutu.
Gratulacje, premia i wypowiedzenie
Kiedy Siedziako rozpoczynał pracę nad liczącą 900 stron biografią Jurczyka, pracownicy IPN mieli prawo do publikowania w zewnętrznych wydawnictwach. Ale władze Instytutu się z tego po latach wycofały: odtąd obowiązywać miały indywidualnie przyznawane zgody.
Czytaj więcej
„Historia jest zbyt ważna, by zostawić ją historykom” – mówi w programie „Rzecz w tym” Marcin Giełzak, współautor podcastu „Dwie Lewe Ręce”. „Potrzebujemy Instytutu Pamięci Narodowej do budowy wspólnoty narodowej i prowadzenia polityki historycznej”. Ale jak uratować IPN przed nim samym? I przed prezesem Karolem Nawrockim?
Gdy formuła książki ewoluowała z popularnonaukowej w naukową (co również jest źródłem konfliktu), w 2022 roku historykowi zgody odmówił były już dyrektor szczecińskiego oddziału – dr Paweł Skubisz. Siedziako porozmawiał o problemie z wiceprezesem IPN dr. hab. Karolem Polejowskim (miał wyjść w trakcie spotkania w grudniu 2023 roku) i dyrektorem Biura Badań Historycznych dr. Sebastianem Pilarskim, któremu zaproponował umieszczenie logotypu Instytutu na okładce, co pozostało bez odpowiedzi, a dzwonił do niego w tej sprawie jeszcze dzień przed wysłaniem książki do drukarni.