Opłaty za śmieci idą w górę. Przybywa społecznych protestów. Sprzeciwiają się m.in. mieszkańcy podwarszawskich Marek. Nie chcą zbyt wysokich podwyżek, które wynikają z powiązania opłat z ilością zużywanej wody.
Władze miasta tłumaczą, że planowane od maja podwyżki w wysokości ok. 300 proc. są nieuniknione, a dzięki zmianie metody nie będzie płacenia za „martwe dusze".
Marki nie są jedyne.
Firmy dyktują ceny
– Rozumiem mieszkańców, że są rozgoryczeni. Niestety, zmiany są konieczne – mówi Jacek Orych, burmistrz Marek. – Wzrosły koszty wywozu odpadów. Firma, z którą mieliśmy podpisaną umowę do końca 2019 r., złożyła wypowiedzenie pod koniec ub.r. Siedem innych przedsiębiorstw nie zgodziło się wywozić śmieci z Marek. Nie chcieliśmy, by doszło do takiej sytuacji jak w Nieporęcie, gdzie przez jakiś czas nikt nie odbierał odpadów. W końcu zgodziła się firma, która wcześniej rozwiązała z nami umowę. Zgodziła się wrócić na czas do ogłoszenia przetargu i wyłonienia nowej firmy. Niestety, zażądała wynagrodzenia w wysokości 1,2 mln zł. Wcześniej płaciliśmy jej co miesiąc 350 tys. zł. Nie podnieśliśmy jednak opłat mieszkańcom. Rozpisaliśmy przetarg, zgłosiły się dwie firmy, wybraliśmy tańszą. Zażądała 1,4 mln zł. Niestety, nie możemy dłużej już dopłacać mieszkańcom do opłat. W maju będzie więc wysoka podwyżka – wyjaśnia burmistrz Marek.
Nie dziwi to Marka Wójcika ze Związku Miast Polskich.