- Można się dogadać z dostawcami przeglądarek, żeby "z defaultu" dostęp do niektórych treści był zablokowany. Można by to było odblokować specjalnym kluczem, który będziemy generować – powiedział w radiu RMF minister cyfryzacji Marek Zagórski.
Po co to wszystko? To jeden z pomysłów na ograniczenie dzieciom dostępu do pornografii.
Z raportu opartego na danych Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej oraz Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że wśród dzieci w wieku 14–16 lat blisko 60 proc. chłopców i ponad 20 proc. dziewcząt ma kontakt z pornografią.
Nie ulega wątpliwości, że strony pornograficzne nie są dla dzieci. A to, że nieletni tak chętnie i łatwo na nie trafiają, przeraża. Jak pokazują badania, młodzież wiedzę o seksie czerpie przeważnie z Internetu i zdobywa ją na stronach, których treść pozostawia wiele do życzenia. I skąd z pewnością nie nauczą się podmiotowego traktowania swoje partnera ani tego, czym jest miłość.
Wydaje się jednak, że blokowanie dostępu do takich stron dla wszystkich, w tym też osób dorosłych, to przesada. Jak ma wyglądać uzyskanie dostępu do stron dla dorosłych, gdzie trzeba będzie w tej sprawie iść i o co poprosić. A także jak szczegółowe dane będą zbierane – czy będzie trzeba podawać swoje dane osobowe, adres zamieszkania, dostęp do komputera? Czy klucz będzie przypisany do poszczególnej strony, wiec starając się o niego użytkownik z automatu zdradzi swoje preferencje seksualne? I czy będą to klucze jednorazowe czy będzie można je później sprzedawać a nabywcami będą także dzieci? Wreszcie, jaka jest gwarancja, że biegli w Internecie nastolatkowie nie obejdą tych zabezpieczeń. A próbować będą, bo od zawsze młodych ciekawiło to, co zakazane.