Na te pytania, a także wiele innych kwestii na co dzień nurtujących zarówno notariuszy, jak i komorników, odpowiedź będzie znaleźć w piątek, 29 listopada, podczas Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Rygor notariusza. Egzekucja komornicza. Prawnik w egzekucji długów”. Nad wydarzeniem organizowanym wspólnie przez Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, Izbę Komorniczą w Warszawie, Izbę Notarialną w Warszawie oraz Polski Instytut Notarialny patronat objęła „Rzeczpospolita”.
Czytaj więcej
Cały wysiłek, jaki wkładam w swoją pracę, jest najczęściej daremny.
Z korzyścią dla praktyki
– Program konferencji został stworzy w taki sposób, by był interesujący zarówno dla środowiska komorniczego, notarialnego, jak i przedstawicieli nauki prawa. Dlatego zaproszono nie tylko naukowców z głównych ośrodków akademickich, ale również przedstawicieli obydwu korporacji. Problemów żywo interesujących praktyków, a także zajmujących i ważkich z punktu widzenia doktryny, było tak dużo, że można by nimi obdzielić niejedną konferencję – przyznaje prof. Tadeusz Zembrzuski z Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z organizatorów wydarzenia.
Podczas konferencji wygłosi on referat na temat oznaczenia wierzyciela w notarialnym tytule egzekucyjnym na kanwie uchwały Sądu Najwyższego z czerwca 2017 roku (sygn. akt. III CZP 10/17). – Sąd Najwyższy słusznie wskazał w niej, że akt notarialny, w którym dłużnik poddaje się egzekucji w trybie art. 777 § 1 pkt 5 kodeksu postępowania cywilnego, musi zawierać imię i nazwisko wierzyciela. Z drugiej strony, uwzględniając perspektywę biznesu, pożądane byłoby funkcjonowanie tytułów egzekucyjnych w postaci aktu notarialnego „na okaziciela” – tłumaczy prelegent.
Jak podkreśla notariusz dr Aneta Wilkowska-Płóciennik z Izby Notarialnej w Warszawie, konferencja będzie doskonałą okazją do wymiany doświadczeń pomiędzy rejentami a komornikami w obszarze egzekucji. – Specjalnie stworzyliśmy taką formułę, by notariusze się dowiedzieli jak najwięcej o praktyce komorniczej, a komornicy o praktyce notarialnej. Bo mimo że nasze profesje są dość podobne, każdy jednak ma odrębną specyfikę. Chodzi o to, byśmy mogli spojrzeć nawzajem na swoje podwórka, by ujednolicić praktykę i usprawnić współpracę – dodaje dr Wilkowska-Płóciennik.