Po dwóch latach silnej presji płacowej wywołanej przez kryzys inflacji, w tym roku polscy pracodawcy mocniej trzymają w ryzach budżety na pensje pracowników. A to oznacza, że wiele osób odczuje realny spadek swoich dochodów – wynika z danych firmy doradczej WTW specjalizującej się w wynagrodzeniach. „Rzeczpospolita” jako pierwsza opisuje wyniki jej najnowszego badania, które objęło ponad 140 dużych firm. Takich, które mają opracowaną politykę płacową, w tym kategoryzację i wartościowanie stanowisk, i które prowadzą regularne przeglądy płac.
Chociaż zdecydowana większość ankietowanych deklaruje wzrost tegorocznego budżetu na wynagrodzenia, to ponad połowa przyznaje, że ten wzrost będzie niższy niż w 2023 roku średnio prawie o 4 pkt proc.
Kto zarobi więcej
Zaplanowane w tym roku zwiększenie wartości budżetów płacowych (bez uwzględnienia kosztów nowych rekrutacji) wyniesie średnio 7,6 proc. – w przypadku umów o pracę – i 7,3 proc. przy umowach B2B. Najbardziej hojne będą dla swoich pracowników firmy z sektora FMCG, który powinien najbardziej skorzystać na oczekiwanym w Polsce ożywieniu konsumpcji wewnętrznej (ich budżety płacowe wzrosną średnio o 8,5 proc.) oraz pracodawcy z sektora motoryzacji (8,5 proc.). Najskromniej wyglądają plany płacowe w sektorze technologicznym; średni wzrost budżetów płacowych na umowach o pracę ma tam wynieść 6,8 proc., i nieco więcej, bo 7,2 proc. na umowach B2B, na których często są zatrudniani doświadczeni specjaliści.
Krzysztof Gugała, dyrektor w WTW, zaznacza, że te wskaźniki nie powinny być porównywane z publikowanymi przez GUS i znacznie wyższymi danymi o wzroście średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Jego tempo w pierwszym kwartale tego roku (gdy w styczniu i lutym przeciętna płaca była w przedsiębiorstwach prawie o 13 proc. wyższa niż rok wcześniej, a w marcu zwiększyła się o 12 proc. w ujęciu rocznym, do rekordowych 8,4 tys. zł brutto) może budzić frustrację wśród wielu pracowników.