To wciąż bardzo wysoki odsetek pracodawców, którzy są skłonni jakoś rekompensować pracownikom rosnące koszty życia. Jednak w pierwszym półroczu tego roku aż 83 proc. firm dokonało podwyżek wynagrodzeń (w tym 51 proc. o ponad 5 proc.). W tym czasie tylko 16 proc. organizacji nie zmieniło oferowanych płac, a obecnie takie plany ma już ponad 50 proc.
Inflacyjna presja
– W tym roku obserwowaliśmy dwa zjawiska motywujące pracowników do ubiegania się o podwyżki, a firmy do przyjrzenia się siatce wynagrodzeń – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Agnieszka Pietrasik, dyrektor wykonawcza w Hays Poland. Pierwszym argumentem były zmiany prawa podatkowego wdrożone w styczniu, a od jakiegoś czasu tę funkcję pełni wysoka inflacja. Podwyżki systemowe – czyli takie, w których aktualizowana była obowiązująca w firmie siatka płac – zazwyczaj były pochodną jednego z tych czynników.
– W drugiej połowie roku należy się spodziewać, iż zwyżki wynagrodzeń będą miały raczej charakter okazjonalny, tzn. będą dotyczyć pojedynczych pracowników wskutek negocjacji lub przyjęcia kontroferty. Pracodawcy wolą zatrzymać w firmie cennego eksperta poprzez przyznanie podwyżki, to obecnie łatwiejsze i mniej kosztowne niż znalezienie odpowiedniego zastępstwa – wyjaśnia Pietrasik.
Co ciekawe, większość pracowników w badaniu Hays Poland (63 proc.) wciąż nie jest zadowolona z poziomu swoich wynagrodzeń i można się spodziewać, że część z nich będzie szukać lepszych warunków np. u innego pracodawcy. – Rotacja powinna jednak się zmniejszać – uważa z kolei Mateusz Żydek z agencji Randstad.
Idzie recesja?
Jak wyjaśnia, to naturalna tendencja w obliczu spowolnienia gospodarczego. – Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że w razie zwolnień pod nóż idą pracownicy o najkrótszym stażu pracy – zaznacza Mateusz Żydek.