„Heksy” po wielu dramatach na scenie: miękkość zamiast naprężenia

Na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi Teatr Polski w Podziemiu pokazał „Heksy” Agnieszki Szpili. To najradykalnielszy spektakl sezonu. Oczyszczający. Piękny. Zabawny.

Publikacja: 09.04.2025 05:18

Agnieszka Szpila na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi

Agnieszka Szpila na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi

Foto: Mat. Prasowe / Maciej Zakrzewski

„Na czele wielkiego koncernu paliwowego nie staje się, mając między nogami milusie zwierzątko (…) Do tego, by objąć ster w Polsce, w której logo koncernu paliwowego pokrywa się z logo narodu, staje się, mając między nogami drapieżcę. Orła!”. Tak zaczyna się w „Heksach” historia kobiet spalonych jako czarownice i Anny Szajbel (Anna Ilczuk), fikcyjnej prezeski Orlenu, która, by zdobyć władzę, musiała zabić swoją kobiecość i stać się brutalniejsza od mężczyzn, nie cofając się przed polityczno-obyczajowym szantażem.

Agnieszka Szpila i „Heksy”

Agnieszka Szpila w czasie spotkania z publicznością łódzkiego festiwalu nazwała przedstawienie wrocławskiego Teatru Polskiego w Podziemiu wskrzeszeniem. Ale też spektaklem zupełnie innym niż ten, który miał powstać w stołecznym Dramatycznym, gdzie do premiery w reżyserii Moniki Strzępki nie doszło po wielkim konflikcie. Szpila napisała wtedy w „Krytyce Politycznej”, że ideały feminizmu powinno wdrażać młodsze pokolenie, nieskażone męskim szowinizmem.

We Wrocławiu reżyserowała Monika Pęcikiewicz, ale spektakl to kreacja zbiorowa (z udziałem m.in. Justyny Janowskiej, Janki Woźnickiej, Piotra Nerlewskiego), Podziemie jest bowiem instytucją pozbawioną hierarchii, gdzie decyzje podejmuje się zespołowo. I nie mogło być lepszej formuły dla teatralnej adaptacji „Heks”.

Czytaj więcej

Agnieszka Szpila: Urządzam nową ojczyznę. Tą ojczyzną są „Heksy”

Wciąż opowiadają o kobiecej rewolucji przeciwko nierównościom podyktowanym przez patriarchalizm, a jednak w odróżnieniu od książki jej celem nie jest zmiecenie mężczyzn z powierzchni ziemi – męskiego szowinizmu nie może bowiem zastąpić feministyczny, tylko zmiana oparta na dialogu. I miękkości zainspirowanej delikatnością vulpy – zaproponowanej zamiast męskich napięć i hierarchii, których symbolem jest sterczący fallus. Można mówić wręcz o współczuciu dla facetów przedstawionych jako istoty niepanujące nad popędem seksualnym, których celem jest penetracja, kolonizacja, podporządkowanie, dominacja.

Heksy uświadamiają facetów

Faceci nie są świadomi, jak bardzo bywając śmieszni, mówi gwiazda porno Pamela Fellatio, kpiąc, że spełniając swe fantazje – de facto się osłabiają. Jedną z najmocniejszych i najzabawniejszych scen jest ta, gdy Kunegende, również grana przez znakomitą Anastazję Kowalską, napalonym facetom ma pokazać niemal w misteryjnym nastroju to, co nomen omen wprawia mężczyzn w stan… ocipienia. Szpila, by to opisać, sięga do korzenia staropolszczyzny, lecz nie spodziewajcie się, panowie, golizny lub pornosa. Pęcikiewicz w miejscu waginy pokazuje wydobywaną snopem światła piękną peonię, wokół której latają setki motylków. Mamy propozycję delikatności w miejsce jurności, kobieta jest bowiem pięknym kwiatem, a taki właśnie sens wizualizują setki wirtualnych motyli, przypominając, co się z nami dzieje, gdy czujemy w brzuchu ich łaskotanie i miłość.

Czytaj więcej

Opera Narodowa. Mariusz Treliński poleciał w kosmos

To, czym są seksualne męskie fantazje, ośmiesza wątek męża Szajbel (Andrzej Kłak). Facet, który wegetuje u boku żony-prezeski, udając niepełnosprawnego na wózku inwalidzkim – jest de facto inwalidą, lecz emocjonalnym, bo z powodu swoich samczych ograniczeń nie potrafi wejść z żoną w faktyczny dialog, tylko traktuje ją jak sexydoll. Podobny wymiar ma scena z udziałem brata Huberta (Michał Opaliński) po procesji o oparach kadzideł. Wzniesiona ponad głowami monstrancja jest w środku pusta, zaś powołany do służby Bogu pada na kolana… przed peonią-waginą. Dopiero wtedy jest rozanielony, wniebowzięty.

Kościół staje się synonimem utajonej męskiej organizacji, która od wieków wykorzystuje kobiety, te zaś domagają się rekompensat. 800+ to za mało za pranie zabrudzonych niekoniecznie jedzeniem męskich ciuchów, ciążę, macierzyństwo i sprzątanie, a fantazja z tańczącą Królową Śnieżką z obfitym biustem to kolejna szpila nakłuwająca męskie marzenia.

Szpila i Ziemiste

Autorka „Heks” wywróciła męski świat do góry nogami, próbując uświadomić mężczyznom, do czego ogranicza się często ich życie. A kreując w alternatywie wobec męskiej narracji nową, kobiecą mitologię, stworzyła też oryginalny poetycki język, nasyconymi neologizmami, czerpiącymi ze świata przyrody. To wyjątkowa eko-lingwistyka (sterczek czy twarożyn).

Szpila odbija się być może od „Gargantui i Pantagruela” po to, by męskie widzenie świata przedefiniować, zaś to, co łączone z ciałem i fizjologią, ograniczane do wulgarności i obsceny – zmiękczyć, aby kobiety nie musiały po męsku bluzgać tak jak Szajbel, gdy jest sfrustrowana albo walczy o utrzymanie pozycji.

Mężczyźni przeżywają ocipienie, zaś kobiety spokojnie oglądają i opisują swoje ciała, ich części, kolory. Można też w „Heksach” dopatrzyć się powetowania strat dziewczęcości i kobiecości gwałconej przez natrętną męską seksualność, co jest happy endem „Białego małżeństwa” Tadeusza Różewicza. Tworząc metajęzyk „Heks”, przejęła też Gombrowiczowski sposób tworzenia słów kluczy, by – metaforycznie rzecz ujmując – uniknąć zamordowania księżniczki Iwony odmiennej od innych, chłopackiego pojedynku Miętusa z Syfonem czy „palica” Pijaka. Ale też wyidealizowanej Albertynki cud-dziewczynki, ponieważ życie kobiet opiera się na konkretnej biologicznej symbiozie z naturą (piękna scena z matką-ziemią), opartej na menstruacji, utracie dziewictwa, ciąży, menopauzie.

Czytaj więcej

„Wicked” w Romie. Fenomen musicalu na kredyt czarnej magii

Heksy, Putin i Trump

Najpiękniejszy jest obraz, gdy wygrzewając się w słońcu na skale, tworzące kobiecą utopię Ziemiste, splatają się w jeden kobiecy warkocz. Jednocześnie spektakl nie ogranicza bohaterek do „feministyczno-ekologicznej sekty”. Jedna kocha Jezusa i chce być zakonnicą (gwoździe jako piercing!), inna – obie role wspaniale zagrała Katarzyna Wuczko, wybiera życie z kowalem (Michał Mrozek). Inna sprawa, jak to życie układa. Tłumaczy mężczyźnie, co to znaczy być traktowanym jak przedmiot. Dlatego „Heksy” to taki spektakl, który wielu najpierw, być może, zszokuje, ale też trudno sobie wyobrazić, że pary powracające do domu nie porozmawiają o tym, jakie były ich dotychczasowe role, czy ktoś za coś powinienem przeprosić i czy może nastąpić zmiana.

Tymczasem świat do miękkości nie nastraja. Na scenę wchodzi dwóch samców alfa: Putin i Trump, nowe wcielenia biskupa i kowala. A jednocześnie to maski. Można w każdej chwili je zedrzeć, zmienić i bohaterowie jutra mogą być inni.

Oglądając finał, możemy pomyśleć, że Heksy znowu płoną na stosie. Ale może pomarańczowa folia w rękach aktorek nie symbolizuje ognia, tylko pomaga Heksom łapać promienie słońca i rozświetlać nim świat, w którym mrok często nie chce się cofnąć.

„Na czele wielkiego koncernu paliwowego nie staje się, mając między nogami milusie zwierzątko (…) Do tego, by objąć ster w Polsce, w której logo koncernu paliwowego pokrywa się z logo narodu, staje się, mając między nogami drapieżcę. Orła!”. Tak zaczyna się w „Heksach” historia kobiet spalonych jako czarownice i Anny Szajbel (Anna Ilczuk), fikcyjnej prezeski Orlenu, która, by zdobyć władzę, musiała zabić swoją kobiecość i stać się brutalniejsza od mężczyzn, nie cofając się przed polityczno-obyczajowym szantażem.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Głośnym już przed premierą „Hamletem” Englert żegna się z dyrekcją Narodowego
Teatr
Prezes Kaczyński go nie ruszył. Kto pokieruje Teatrem. im. Żeromskiego?
Teatr
Zażarta walka o dyrekcje teatrów w ruinie oraz cacek po generalnym remoncie
Teatr
Odcięta głowa Ukrainy, czyli „Czerwone i czarne” Bartosza Szydłowskiego
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Teatr
Wietrzenie Narodowego Starego Teatru i nowe rządy