O Teatrze Polskim we Wrocławiu bez przesady można powiedzieć, że do czasu rozpoczęcia dwukadencyjncy rządów Zjednoczonej Prawicy należał do ścisłej czołówki polskiego teatru, gdy połączyć kryteria liczby scen, foteli, aktorskich i reżyserskich osobowości oraz gwiazd.
Teatr Polski – obraz katastrofy
Już po dyrekcji Jerzego Grzegorzewskiego w ciągu ostatnich trzech dekad za dyrekcji Jacka Wekslera, Pawła Miśkiewicza i Krzysztofa Mieszkowskiego pracowali tu najwięksi – m.in. Tadeusz Różewicz, Andrzej Wajda, Jerzy Jarocki, Krystian Lupa, Monika Strzępka z Pawłem Demirskim, Jan Klata.
Niestety, po konflikcie ministra kultury Piotra Glińskiego (PiS) z dyrektorem Krzysztofem Mieszkowskim oraz osadzeniu na stanowisku dyrektora Cezarego Morawskiego, który ostatecznie odszedł w wyniku kontroli NIK, najważniejsi aktorzy odeszli do najmocniejszych teatrów w Warszawie, co część z nich łączy z działalnością we Wrocławiu pod szyldem Teatr Polski w Podziemiu.
Najostrzejsze sformułowania, jakie padają obecnie wobec Polskiego, to porównanie z poziomem domu kultury. Jednocześnie skomplikowana jest sytuacja wewnętrzna tych, którzy skorzystali na politycznej zawierusze. Między zespołem a dyrekcją trwa spór o zarobki, choć wielu aktorów z liczącego 44 osoby zespołu nie gra w spektaklach.
W zespole jest m.in. Michał Chorosiński, mąż posłanki PiS, który do czasu wyborów samorządowych, był dyrektorem artystycznym w łódzkim Teatrze im. Jaracza, teraz zaś pełni obowiązki dyrektora lubelskiego Centrum Spotkania Kultur podlegającego urzędowi marszałkowskiemu zdominowanemu przez Zjednoczoną Prawicę.