Po raz pierwszy wydarzenia w teatrze skomentowali jednocześnie prezydent Andrzej Duda, premier Donald Tusk, a nawet Donald Trump.
Taki medialny show oglądamy w spektaklu teatralnym „Zamach na Narodowy Stary Teatr. Narodziny narodu”, a o tym wieloznacznym, ironicznie prowokacyjnym przedstawieniu można analogicznie do tej wieloznaczności napisać pean, krytykę i plotkę (jak to w Krakowie, jak kiedyś o „Weselu”).
Zamach na Narodowy Stary Teatr
Nic nie spojleruję: gdy zaczyna się „Wyzwolenie” Wyspiańskiego na tle anachronicznych zastawek z udrapowanym na nich żałobnym aksamitem, gdy środek sceny wypełnia obrośnięty poczerniałym bluszczem cmentarny krzyż – słyszymy z głośników i czytamy na elektronicznych tablicach, że do zamachu na Narodowy Stary Teatr pozostało 25 minut. Zapowiadano przedstawienie zarówno o realnym zamachu, jak i o deep fake’u – można się więc zastanawiać, w co też nas Jakub Skrzywanek (koncepcja, reżyseria, scenariusz), Jan Czapliński (scenariusz), Dorota Semenowicz (współpraca dramaturgiczna) i Natalia Mleczak (scenografia) wkręcają.
Czytaj więcej
W weekend 21–23 marca odbędą się premiery „Heks” Szpili, „Magicznej rany” Masłowskiej, „Czerwoneg...
Na pewno wkręcili tekst Wyspiańskiego w sztuczną inteligencję, która otrzymała zadanie deszyfracji klasycznego (czytaj: niezrozumiałego dla wszystkich) tekstu. O tak, „Wyzwolenie” może brzmieć enigmatycznie, jeśli ktoś nie zna kontekstów, ale wychodzi na to, że AI to żadna inteligencja, a już na pewno nie erudycja: w zrozumieniu literatury i teatru raczej nie pomoże. Jednocześnie twórcy zdają się sugerować, że zamiast pełnego sprzeczności „Wyzwolenia” dziś lepiej zaproponować teatralną grę, która stanowi współczesny ekwiwalent przemyśleń Wyspiańskiego, a wszystkich zainteresuje. Kluczem do tego ma być tytułowy akt terroru.