Marek Celej: Nowa KRS powinna zająć się weryfikacją neosędziów

Przywracanie praworządności wymaga czasu, cierpliwości i doskonałego zespołu doradczego, który będzie wskazywał co, kiedy i jak zmieniać – mówi Marek Celej, dziś sędzia w stanie spoczynku, były członek starej KRS i wieloletni przewodniczący największego wydziału karnego w Polsce.

Publikacja: 22.07.2024 04:30

Marek Celej - obecnie sędzia w stanie spoczynku

Marek Celej - obecnie sędzia w stanie spoczynku

Foto: PAP/Grzegorz Jakubowski

W 2022 r. odszedł pan w stan spoczynku, mimo że mógł się ubiegać o dalsze lata orzekania. Zaważył udział obecnej Krajowej Rady Sądownictwa w przedłużeniu możliwości orzekania? Miał on tak duże znaczenie, że łatwiejszym okazało się porzucenie sędziowskiej togi?

Dla mnie sprawa była prosta. Sąd to miejsce, w którym spędziłem całe swoje zawodowe życie, w różnych miejscach, na różnych funkcjach. Tak, mogłem orzekać jeszcze przez kilka lat. Problem w tym, że o zgodę na to orzekanie musiałbym poprosić Krajową Radę Sądownictwa, nową KRS. Zważywszy na to, że od 2018 r nowy organ – Krajowa Rada Sądownictwa – nie jest wybrany zgodnie z przepisami konstytucji, nie chciałem tego robić. Nieetycznym i niemoralnym z mojej strony byłoby załatwiać swoją prywatną sprawę przed organem, co do którego funkcjonowania mam – i ja, i inni sędziowie – poważne wątpliwości. Nie musiałem tego robić. I nie zrobiłem.

Jak pan ocenia pracę obecnej Krajowej Rady Sądownictwa?

Z wielką przykrością przypatrywałem się temu, co w sprawie KRS działo się od 2018 r. Chodzi głównie o upolitycznienie jej członków – sędziów. Były to osoby, które jak się okazało – patrząc na skład osobowy i ich późniejszą działalność – w pełni powiązane z władzą polityczną, czyli Prawem i Sprawiedliwością. W tym czasie nie zapadły żadne z uchwał, które by stanowiły o tym, że jest to organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów – a taka jest przecież powinność Krajowej Rady Sądownictwa. Nie przypominam sobie ani jednej uchwały, która by broniła sędziów przed działaniami rzeczników dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych. I tutaj element polityczności brał górę, zważywszy na liczne postępowania dyscyplinarne, które dotknęły wielu sędziów.

Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek Krajowa Rada Sądownictwa podjęła jakąkolwiek próbę obrony tych sędziów, a można powiedzieć wręcz przeciwnie, dawała jak gdyby aprobatę w szykanowaniu sędziów. Ponadto Polska do wyboru neo-KRS była jednym z przodujących państw w europejskiej sieci rad sądownictwa.

Z uwagi na to, że neo-KRS permanentnie łamała standardy konstytucyjne, nie reagowała na szykanowanie sędziów – zostaliśmy zawieszeni, a następnie wprost wykluczeni z prac tego międzynarodowego organu. Była to dotkliwa sankcja, dlatego że Europejska Sieć Rad Sądownictwa ma na celu wypracowywanie wspólnych standardów zachowań sędziów i strzeżenie niezależności i niezawisłości sądów. Przecież kwestia styku polityki i władzy sądowniczej występuje we wszystkich państwach członkowskich. Po wykluczeniu Polacy zostali jak gdyby pozbawieni możliwości monitorowania i obserwowania wszystkich nowych tendencji, jakie zachodzą w Europie.

A jak pan ocenia projekt nowelizacji ustawy o KRS, który już trafił do prezydenta?

Osobiście uważam, że zasadniczo wszyscy sędziowie powinni móc uczestniczyć w wyborach do nowego organu, jakim będzie Krajowa Rada Sądownictwa powołana na nowych zasadach. Obecnie sytuacja jest jednak dużo bardziej skomplikowana. W obecnej KRS zasiadają sędziowie członkowie, którzy zostali wybrani przez Sejm, a nie przez sędziów.

Z uwagi na to, że ci sędziowie uzyskali jak gdyby rekomendacje – czyli pojawił się wniosek do prezydenta o powołanie, ale stało się to przy udziale KRS, która jest nielegalną, w związku z tym wszystkie nominacje są kwestionowane. Dlatego też ta poprawka skądinąd jest słuszna. Jednak mimo wszystko nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, żeby ponownie te osoby mogły uczestniczyć w wyborze właściwych sędziów. Tak więc wprowadzenie zakazu uczestniczenia neosędziów w kolejnych wyborach do nowej Krajowej Rady Sądownictwa uważam za właściwe.

Czytaj więcej

Nowa KRS w rękach prezydenta

Był pan członkiem KRS w latach 1998–2006. Wówczas KRS także budziła masę wątpliwości. Przykład? Sędziowie najniższych szczebli sądownictwa – sędziowie rejonowi – albo nie byli reprezentowani w KRS lub reprezentowani bardzo słabo.

Ówczesny wybór sędziów do Rady był wieloetapowy. Najpierw delegatów wybierały zgromadzenia ogólne sądów okręgowych. To prawda, wybrani przez ww. zgromadzenia delegaci stanowili większość. W Warszawie np. spośród licznego grona tych uczestników wybierano przedstawicieli głównie sędziów sądów okręgowych czy apelacyjnych. Sędziowie rejonowi i okręgowi stanowili jedność w tym sensie, że można było wybrać zarówno sędziego sądu okręgowego, jak i sądu rejonowego. Swoje zgromadzenia miały także sądy apelacyjne. Trudno się dziwić, że w większym zakresie nie wybierano sędziów rejonowych. Wcześniej nikomu to nie przeszkadzało, że w większości dostawali się do KRS sędziowie okręgowi. Nie można się temu dziwić, ponieważ to już byli w miarę doświadczeni sędziowie orzecznicy, którzy cieszyli się uznaniem w swoim środowisku. Natomiast sędzia rejonowy jeszcze takiej możliwości zabłyśnięcia nie otrzymywał albo otrzymywał sporadycznie.

Ale to właśnie sędziowie rejonowi rozpatrują 90 proc. wszystkich spraw, które wpływają do sądów wszystkich szczebli. Więc oni chyba mieli najwięcej do powiedzenia na temat funkcjonowania sądownictwa, także na forum Krajowej Rady Sądownictwa.

Proszę pamiętać, że to nie było tak, że głos sędziów rejonowych nie był słyszalny, także w KRS. Sądy okręgowe skupiają w sobie również sądy rejonowe, a tym samym reprezentacja najniższego szczebla sądownictwa też była słyszalna w KRS. Gdyby przed laty pojawiły się głosy krytyczne, że w KRS nie ma właściwej reprezentacji, można było wprowadzić jakiś parytet. Załóżmy, że w skład Rady wchodzi: czterech sędziów rejonowych, pięciu okręgowych, dwóch apelacyjnych i tak dalej. Jeszcze raz podkreślam: przed laty przy wyborze sędziowskiej części Rady w dużej mierze decydowały czynniki raczej merytoryczne, czynniki doświadczenia zawodowego. Trudno było twierdzić, że sędzia rejonowy posiada taki bagaż doświadczenia, umiejętności, kreowania właściwego podejścia do wymiaru sprawiedliwości, kiedy trzeba było decydować o dalszych losach różnych aktów normatywnych, które przychodziło nam opiniować, że sobie z tym poradzi.

Od czegoś trzeba było jednak zacząć w sprawie kreowania tych nowych zapotrzebowań na szerszą reprezentację w KRS…

Pojawiały się różne projekty. Potem niestety przepadały. Skoro jednak mówimy już o potrzebie większej reprezentatywności wyborami do KRS powoływanych już na nowych zasadach. Proszę zwrócić uwagę, że generalnie cztery piąte składu Rady stanowili sędziowie rejonowi. Oni błyskawicznie awansowali o szczebel, a nawet o dwa szczeble wyżej. I czy w tej sytuacji możemy mówić o pełnej reprezentatywności środowiska? Chyba, a raczej na pewno nie.

Teraz ma się to zmienić. Wszystko ma być jasne. Każdy szczebel sądownictwa ma mieć ustawowo określoną swoją reprezentację w KRS. Co będzie, jeśli prezydent tej noweli nie podpisze ?

Zważywszy na brak porozumienia pomiędzy prezydentem, rządem i władzą ustawodawczą, to widać jak na dłoni, że raczej tej noweli nie podpisze. Jeżeli tak się stanie, to będziemy mieli jasność, że prezydent stoi na straży nie tego, co jest słuszne, prawidłowe i konstytucyjne, tylko stoi na straży określonej polityki tej partii, która go wyłoniła na urząd prezydenta.

Jak wygląda dziś z pana punktu widzenia sprawa sędziów, neosędziów, tego, co się dzieje w wymiarze sprawiedliwości, przywracania praworządności itd.

To wszystko, co się działo przez ostatnich osiem lat, doprowadziło do skłócenia całego środowiska sędziowskiego. Dochodziło i dochodzi do licznych nieporozumień, do pewnego ostracyzmu w środowisku sędziowskim. Nikomu to nie było potrzebne, ale tak się stało.

Tak jak społeczeństwo zostało podzielone, tak i moje środowisko sędziowskie także uległo podziałowi. Przed 2018 r. nikomu nie przyszło do głowy, by dzielić sędziów na starych i nowych czy mówić o neosędziach. To bardzo smutne, bo wydawałoby się, że my mamy jeden właściwy cel – służenie w sposób właściwy społeczeństwu, zapewnienie sprawiedliwości, bezpieczeństwa, zapewnienie prawidłowego obrotu gospodarczego itd. Mogliśmy się ze sobą kontaktować, konsultować, rozmawiać, a nawet spierać. Dziś dostrzegam okopywanie się na swoich pozycjach. Powrót do normalności wymagał będzie dłuższego czasu.

A trzeba mieć na uwadze również to, że przez te osiem lat nie udało się na tyle polepszyć funkcjonowania sądów, żeby sprawy szły sprawniej, szybciej i żeby obywatele nie musieli czekać miesiącami, a nawet latami na orzeczenia. A tak niestety się dziś dzieje. Trudno w takiej sytuacji dziwić się niezadowoleniu z funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Ta nie najlepsza ocena uderza we wszystkich sędziów.

Czy Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, dobrze sobie radzi z przywracaniem praworządności?

Różnie z tym bywa. To wymaga czasu, cierpliwości i przede wszystkim doskonałego zespołu doradczego, który będzie wskazywał co, kiedy i jak wprowadzać, zmieniać. Potrzebne są właściwe przepisy procesowe, które powinny umożliwić szybkie i sprawne sądzenie. W grę wchodzi nie tylko pilnowanie prokuratury w zakresie prowadzonych śledztw i jej rozliczanie. Musimy także załatwić jednoznacznie sprawę sędziów, którzy ewidentnie w wyniku działań poprzedniej ekipy łamali konstytucję i prawo. Te osoby są powszechnie znane każdemu. Nietrudno je odnaleźć. Sędziowie czekają na takie rozliczenie. Wielu chciałoby, by następowało to szybko. Minister Adam Bodnar musi też rozstrzygnąć kwestię awansów sędziowskich, które nastąpiły za czasów nielegalnej Krajowej Rady Sądownictwa. Winny one ulec właściwej weryfikacji przez nowo utworzoną KRS. O tym trzeba nie tylko głośno mówić, ale i sprawnie działać. To sprawy, których nie można odkładać na później.

Jak pan ocenia ostatnie postępowanie prokuratury i sądu w sprawie byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego? Pojawia się w niej wiele wątpliwości. Prokuratura spotyka się z falą krytyki. Opozycja mówi wręcz o kompromitacji.

Nie wiem, czy immunitet zgromadzenia Rady Europy jest tym immunitetem, który uniemożliwia zatrzymanie byłego wiceministra Romanowskiego. Nie mnie to oceniać. Nie ulega jednak wątpliwości, że prokuratura prawdopodobnie dopuściła się błędu zaniechania. Jeżeli było sygnalizowane, że Romanowski posiada drugi immunitet, to należało szybko sprawdzić w Radzie Europy, co się za nim kryje. Jaką daje gwarancję i możliwości działania? Co należy zrobić, by go uchylić i czy jest to niezbędne? Należało to wszystko sprawdzić, zanim podjęto konkretne działania. Uważam, że pośpiech prokuratury w tej sprawie był niepotrzebny. I wywołał nie najlepsze skutki. Mamy jeszcze sąd drugiej instancji. Ten będzie miał więcej czasu i większy ogląd całej sytuacji, w związku z tym rozpozna zażalenie prokuratury na odmowę zastosowania tymczasowego aresztowania w oparciu o większą wiedzę – być może także o materiały przesłane z Brukseli.

Czytaj więcej

Komisja: "neosędziowie" z zakazem kandydowania do Krajowej Rady Sądownictwa
Sądy i trybunały
Po co psuć świeżą krew, czyli ostatni tegoroczni absolwenci KSSiP wciąż na lodzie
Nieruchomości
Uchwała wspólnoty musi mieć poparcie większości. Ważne rozstrzygnięcie SN
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Śmierć nastolatek w escape roomie. Jest wyrok