To sedno najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego. Dotyczy nierzadkich sytuacji, w których osoby wyjeżdżające na dłużej za granicę oddają bliskim pod opiekę dom czy mieszkanie, pozwalając z nich przejściowo korzystać, a później mają kłopot z ich odzyskaniem. Czasem kończy się to sporem o zasiedzenie przez tych gościnnie wpuszczonych posiadaczy nieruchomości.
Zasiedzenie. Co musi zrobić właściciel, który wyjechał za granicę, by wykazać, że interesuje się nieruchomością?
Tak było i w tej sprawie. Wyjeżdżając za granicę kilkadziesiąt lat lata temu, ówczesna właścicielka przekazała kuzynce M. i jej mężowi klucze do swojego domu posadowionego na działce. Zezwoliła im na czasowe zamieszkanie tam, w zamian za opiekę nad nieruchomością. Państwo M. byli w trudnej sytuacji mieszkaniowej, gest był więc jednocześnie formą pomocy dla nich.
Czytaj więcej
Samo wejście na cudzy grunt, a nawet budowa instalacji przesyłowej, nie oznacza oczywistego korzystania, uruchamiającego bieg zasiedzenia służebności.
Zagraniczny pobyt właścicielki przedłużał się, ale zarówno ona, jak i potem jej córka (występująca obecnie w tej sprawie o zasiedzenie) na przestrzeni lat podejmowały działania o charakterze właścicielskim: interesowały się stanem nieruchomości, utrzymywały kontakt z krewnymi oraz po jakimś czasie wielokrotnie wzywały ich, by się wyprowadzili.
Tymczasem ci wystąpili do sądu o stwierdzenie zasiedzenia nieruchomości. Nieskutecznie. Zaskarżyli więc odmowne orzeczenie Sądu Okręgowego w Tarnowie do Sądu Najwyższego. W skardze kasacyjnej domagali się rozstrzygnięcia, czy dla wystąpienia posiadania samoistnego (a tylko takie uruchamia bieg zasiedzenia) konieczne jest podejmowanie przez posiadacza nieruchomości działań mających zmienić to posiadanie na „ingerencyjny, czyli demonstrowania woli posiadania jej jak właściciel”.