Sawicka uniewinniona. Co z państwem prawa?

Beata Sawicka została uniewinniona i to jest jej niewątpliwy sukces. Ale czy to także sukces państwa prawa?

Publikacja: 26.04.2013 20:17

Marek Domagalski

Marek Domagalski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Sędzia powiedział w uzasadnieniu, że agent Tomek pojawił się na kursie rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, na który uczęszczała posłanka, i stosował wobec niej tajne techniki, cztery miesiące przed tym zanim wyraziła ona korupcyjne oczekiwania. Rodzi się pytanie, mówił sędzia, czy CBA ma prawo inwigilować wybraną osobę, choć nie ma podejrzeń, że popełniła ona przestępstwo.

Naturalna wydaje się odpowiedź, że osoby niewinnej nie powinno się inwigilować. Warto jednak zadać sobie pytanie kolejne. Czy jednak nie jest tak, że policja bądź inne służby – i to nie tylko w Polsce – po prostu bardzo często nie trafiają od razu w dziesiątkę?

Dyskwalifikacja przez sąd zebranych w tej sprawie dowodów (które zresztą wcześniej poznała cała Polska), byłaby zgodna z zasadą nieuznawania tzw. owoców zatrutego drzewa, ale zasada ta nie obowiązuje w polskim prawie. Mówi ona, że dowody przestępstwa nie są ważne wtedy, gdy zostaną zdobyte nielegalnymi metodami.

Od pewnego czasu w polskich sądach zapadają jednak orzeczenia (i piątkowe wpisuje się w ten trend), że zbieraniu dowodów przez służby policyjne czy CBA stawiamy wysokie wymagania. Jeśli więc owe dowody zostały zdobyte z przekroczeniem prawa (kompetencji), to nie mają one wartości dowodowej.

Tu także nasuwają się wątpliwości. Można stwierdzić, że łatwo tak zdobyte dowody zdyskwalifikować, gdy dotyczą one korupcji – ale czy tak samo reagowalibyśmy, gdyby w podobny sposób tajne służby wykryły terrorystę?

Nie dyskwalifikujmy więc technik operacyjnych. Wprowadzono je po to, aby zwalczać najcięższe przestępstwa – a ustawodawca zaliczył do nich i korupcję.

Kolejna wątpliwość: czy to dobrze, że o granicach stosowania technik operacyjnych, tak samo jak i o zakresie odrzucania „owoców zatrutego drzewa” ma decydować orzeczenie sądu, a nie prawo? Nieprzypadkowo sędzia w sprawie Sawickiej powołał się na najbardziej ogólnikowy przepis konstytucji (art. 2) o tym, że „RP jest demokratycznym państwem prawnym”, a nie na kodeksy karne. Dlaczego? Otóż dlatego, że kodeksy nic nie mówią o takich ograniczeniach dowodowych.

Ktoś może powiedzieć, że kodeksy wszystkiego nie mogą regulować, a ich braki w konkretnych sprawach – a taką jest proces Sawickiej – uzupełniają sądy. To, w wielu szczegółowych kwestiach, prawda, ale czy sądy powinny kształtować tak fundamentalne zasady, jak zakres dopuszczalnych dowodów?

Dobrze byłoby, gdyby precedens tej sprawy wywołał dyskusję i aby wymusił odpowiednią prawną regulację dotyczącą granic stosowania technik policyjnych i korzystania z „owoców zatrutego drzewa”. Tak poważny problem nie powinien bowiem być pozostawiony orzeczeniom sądowym, z natury rzeczy wycinkowym. Tym bardziej że w sprawie Sawickiej na ołtarzu sprawiedliwości poświęcono walkę z korupcją.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Adam Bodnar odsłonił już wszystkie karty w sprawie tzw. neosędziów?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa