W marcu 2025 r. do konsultacji publicznych trafił projekt ustawy „o zmianie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych”, przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Projekt ten jest częścią szeroko zakrojonej polityki mającej na celu ograniczenie negatywnych skutków nadmiernego spożycia alkoholu, które stanowią w Polsce poważny problem zdrowotny, społeczny i ekonomiczny.
Czytaj więcej
Ministerstwo Zdrowia forsuje ograniczenia w promowaniu i sprzedaży alkoholu. Część propozycji bud...
Cel nowych regulacji wydaje się oczywiście zasadny. Diabeł jak zwykle tkwi jednak w szczegółach. Zapożyczenie regulacji refundacyjnych do obrotu alkoholem, wątpliwości interpretacyjne, pominięcie wstępnych konsultacji z przedstawicielami branży, której regulacja dotyczy, oraz techniczny charakter przepisów – wymagający notyfikacji do Komisji Europejskiej, zapowiadają szerszą debatę w ramach procesu legislacyjnego.
Główną inspiracją do opracowania projektu była sprawa tzw. alkotubek. Projektowane regulacje dotyczą zatem m.in. kwestii dotyczących materiału, z jakiego ma być wykonane opakowanie alkoholu, wyglądu etykiet, a przy okazji wprowadzają także zakaz promocji piwa.
Ograniczenia w reklamie i sprzedaży alkoholu. Etykiety i promocja piwa
Dwa zagadnienia ujęte w nowelizacji budzą nasze największe wątpliwości. Po pierwsze, nowe wymagania co do treści umieszczanych na etykietach napojów alkoholowych zmuszą producentów do rebrandingu wielu produktów od lat dostępnych na rynku. Po drugie, zakaz promocji piwa ograniczy możliwości wsparcia jego sprzedaży i stosowania popularnych narzędzi handlowych. Projektowane regulacje są o tyle zastanawiające, że mają doprowadzić do ograniczenia spożycia alkoholu, które – w przypadku piwa – już następuje. Jak bowiem donoszą analitycy, sprzedaż piwa w Polsce maleje z roku na rok, a jedynym segmentem, w którym można było zaobserwować zwiększoną sprzedaż w roku 2024, był segment piw bezalkoholowych. Czy zatem w szczytnym celu ustawodawca nie sięga po zbyt dotkliwe narzędzia? Czy zamiast wprowadzać kolejne ograniczenia, nie powinniśmy skupić się nad egzekwowaniem obecnie obowiązujących regulacji?