Tomasz Pietryga: Fabryki broni zatopione w biurokratycznym państwie

Trudno zrozumieć, dlaczego budowa fabryki broni w Polsce zajmuje nawet pięć lat, a procedury są podobne do tych, jakby budowano fabrykę cukierków. Trzy lata wojny w Ukrainie, niezliczone deklaracje o bezpieczeństwie, a biurokratyczne życie toczy się leniwie, swoim tempem.

Publikacja: 09.04.2025 04:56

Specustawa ma wzmocnić naszą obronność

Specustawa ma wzmocnić naszą obronność

Foto: Adobe Stock

Kilka tygodni temu jeden z generałów zaszokował opinię publiczną, stwierdzając, że w razie wojny amunicji wystarczy nam na tydzień, dwa. Gdybyśmy żyli gdzieś na szerokości geograficznej Portugalii, a wojna w Ukrainie wybuchła nagle wczoraj, refleksja byłaby jedna: nie inwestowaliśmy zbyt wiele w obronność, sytuacja się zmieniła i choć zagrożenie daleko, trzeba coś z tym zrobić. Problem polega jednak na tym, że żyjemy w Polsce, na granicy frontu od kilku lat. Geostrategicznie od wieków sąsiadujemy z państwem wrogim, które stanowi dla Polski egzystencjalne zagrożenie. Przytaczanie historii wydaje się w tym kontekście zbędne.

Trzeba zrobić wszystko, aby wzmocnić obronność

W Polsce dużo mówi się o wzmocnieniu sił zbrojnych, co zresztą jest realizowane – zakup nowego sprzętu, myśliwców i armat. Jesteśmy dumni, że wspieramy Ukrainę i jesteśmy istotnym ogniwem w logistycznym łańcuchu dostaw dla walczącego sąsiada. Geopolitycznie ani strategicznie nie mamy jednak żadnych złudzeń co do naszego położenia i zagrożeń z tym związanych.

W takiej sytuacji strategia wydaje się prosta: trzeba zrobić wszystko, aby wzmocnić obronność. Oczywiście, wieloletnie zaniedbania sprawiają, że nie da się tego osiągnąć od razu. Potrzeba pieniędzy i czasu, ponieważ inwestycje nie zrealizują się same, fabryki się nie wybudują, a technologie same się nie stworzą – trzeba je pozyskać.

Mądre państwo, widząc coraz mocniej migającą czerwoną lampkę, podejmuje działania. Zakup sprzętu to jedno, ale zapewnienie amunicji i wszystkiego, co potrzebne do obrony i wsparcia, wymaga przestawienia części przemysłu na te potrzeby, tworząc odpowiednie warunki do jego funkcjonowania. Tak zrobiły Niemcy.

Czytaj więcej

Będą wywłaszczenia gruntów pod inwestycje w obronność. Rząd przyjął specustawę

Aby wybudować fabrykę amunicji potrzebne jest nawet pięć lat

U nas z kolei łatwo przecina się wstęgi po podpisaniu nowego kontraktu na samolot czy czołg, fetuje unijne miliardy na europejski przemysł zbrojeniowy, gorzej jednak zadbać o własne podwórko. Czy można sobie wyobrazić, że po trzech latach wojny w Ukrainie nadal nie mamy specustawy, która umożliwiałaby realizację szybkich inwestycji obronnych? Czy zdajemy sobie sprawę, że aby wybudować fabrykę amunicji, uzbrojenia lub środków wsparcia, potrzebne jest nawet pięć lat? Bo taki przedsiębiorca podlega dokładnie takim samym wymaganiom jak producent cukierków. Oczywiście, procedury powinny być proste i szybkie dla wszystkich, ale mamy wojnę przy granicy. I nawet jeśli państwa nie stać na poluzowanie pieczy administracyjnej nad całym biznesem, niech zrobi to w interesie bezpieczeństwa, przynajmniej w tym zakresie.

Jak to możliwe, że nawet w czasie wojny firmy, które chcą się zaangażować w inwestycje obronne muszą czekać na pozwolenie środowiskowe nawet dwa lata, tocząc potencjalne batalie z organizacjami ekologicznymi, a następnie przechodzić przez długie i ciężkie procedury administracyjne? O zdobyciu koncesji nawet nie wspominając.

Specjalne przepisy związane z obronnością

Dobrze, że rząd zdecydował się w końcu zająć się przygotowaniem specjalnych przepisów związanych z obronnością. Prostsze procedury pozyskiwania gruntów i administracyjne ułatwią inwestycje na terenach o strategicznym znaczeniu. Problem w tym, że tworzonej ustawie wciąż przyświeca filozofia, że budowanie obrony powinno być domeną firm państwowych, a inne nich trzymają się na dystans. Szkoda, że zapomina się, że pewne zadania państwa może z powodzeniem także podjąć biznes – na zasadzie partnerstwa. Tak dzieje się w Niemczech, Francji czy USA, gdzie partnerstwo to jest integralną częścią strategii obronnej. W Polsce zaś wszystko biegnie swoimi kanałami – po trzech latach może uda się przyjąć pierwszą ustawę. Kto wie, może rząd pójdzie za ciosem i za kolejne kilka lat dopuści do współpracy biznes, wyciągając z tego wnioski? Oby tylko nie było za późno.

Kilka tygodni temu jeden z generałów zaszokował opinię publiczną, stwierdzając, że w razie wojny amunicji wystarczy nam na tydzień, dwa. Gdybyśmy żyli gdzieś na szerokości geograficznej Portugalii, a wojna w Ukrainie wybuchła nagle wczoraj, refleksja byłaby jedna: nie inwestowaliśmy zbyt wiele w obronność, sytuacja się zmieniła i choć zagrożenie daleko, trzeba coś z tym zrobić. Problem polega jednak na tym, że żyjemy w Polsce, na granicy frontu od kilku lat. Geostrategicznie od wieków sąsiadujemy z państwem wrogim, które stanowi dla Polski egzystencjalne zagrożenie. Przytaczanie historii wydaje się w tym kontekście zbędne.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Kumkowska, Kaczyński: Strategie browarów i sprzedawców do zmiany
Opinie Prawne
Krzysztof Nędzyński: Deregulacja to nie tylko zmiana przepisów
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czego wiewiórki nie powiedziały premierowi
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Spóźniona egzekucja „rzeźnika” Zbigniewa Ziobry
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Opinie Prawne
Pietryga: Składka zdrowotna. Test zdany, ale schody dopiero się zaczną