Słowo deregulacja pojawiło się w przemówieniu Donalda Tuska, o ile dobrze policzyłam, 11 razy. Choć szef rządu sam stwierdził, że czas przejść od sloganów do konkretów, te w zasadzie z jego ust nie padły. Ich zrąb mają wypracować sami zainteresowani, czyli przedsiębiorcy.
Donald Tusk prosi przedsiębiorców o pomoc w przeprowadzeniu deregulacji
Wywołanie przez Tuska „do tablicy” siedzącego w zasięgu jego wzroku Rafała Brzoski, twórcy InPostu, nawet jeśli być może wyreżyserowane (tego nie wiem, chodzą słuchy, że nie), wypadło znakomicie i było zręcznym chwytem. Oto premier zapowiada, że nie chce uszczęśliwiać na siłę biznesu, nie chce, by to urzędnicy urządzali im otoczenie do działania i wymyślali, czego potrzebują, prosi o pomoc przedstawicieli środowiska (skąd my to znamy?), a ci „akceptują wyzwanie”.
Czytaj więcej
Hasła o ułatwianiu życia przedsiębiorcom zawsze dobrze brzmią w kampanii wyborczej i w exposé kolejnych premierów. Z ich realizacją zwykle jest dużo gorzej. Wykłada się na tym zadaniu także obecny rząd Donalda Tuska.
Przy okazji Donald Tusk pięknie zneutralizował Brzoskę, o którego ambicjach politycznych mówi się od dawna, choć on sam zdecydowanie zaprzecza. Miliarder, miast więc budować swoje zaplecze, chcąc nie chcąc, będzie musiał zając się kompletowaniem listy skarg i wniosków przedsiębiorców, choćby po to, by nikt mu nie zarzucił, że nie skorzystał z okazji i dojścia do ucha premiera.
Zapewne przyjdzie mu też pełnić rolę zwornika z zapowiedzianą przez szefa rządu Radą Gospodarczą. Tu kolejny punkt dla Tuska, który pokazał, że dialog z partnerami społecznymi leży mu na sercu. Jak jest naprawdę, widzą wszyscy obserwujący prace Rady Dialogu Społecznego, ciała w praktyce w zaniku.