Rzeczpospolita: Zapadł wyrok w sprawie Artura Domosławskiego i jego książki „Kapuściński non fiction". Autor ma przeprosić wdowę po pisarzu, a we wznowieniach wycofać jeden z rozdziałów publikacji. Mówi się, że trwa nagonka na Kapuścińskiego, bo mu się udało. Zgadza się z tym pani?
Joanna Siedlecka: Nie ma żadnej nagonki. Książka Domosławskiego pokazała, że Ryszard Kapuściński zmyślał i kreował się na nieustraszonego bohatera. Kłamał, że znał Fidela Castro, Che Guevarę, Patrice'a Lumumbę. Tworzył nowe krainy i plemiona. Książka ukazała również wiele ważniejszych spraw, przede wszystkim to, że Kapuściński był współpracownikiem wywiadu, de facto pracował dla Związku Sowieckiego. W „Kapuścińskim non fiction" została pokazana prawda, oczywiście bardzo bolesna, ale to jest zadanie biografa. Wczorajszy wyrok to zatem niebezpieczne zjawisko, które zamyka biografistykę i doprowadzi do tego, że będziemy czytać utajnione żywoty świętych. To absurdalne.