Wspólnota jest w życiu społecznym fundamentem najtrudniejszym do wybudowania i najłatwiejszym do zrujnowania. Wymaga ona przestrzegania zasad wspólnego dobra, przy uznaniu równych praw i dostępu do zasobów, jakie mamy, i przy uznaniu racji, jakie leżą u podstaw wartości, jakim hołdujemy.
Szczepimy dzieci nie tylko w trosce o to, by nie zachorowały, ale też aby uniknąć epidemii i zagrożenia życia innych; kształcimy nowe pokolenia nie tylko dlatego, że chcemy uzyskać ich głosy wyborcze, ale też dlatego, że głęboko wierzymy, iż edukacja uczyni ich życie znośniejszym; tworzymy fundusze emerytalne nie tylko po to, by zapłacić, jak to mawiał prezydent Ronald Reagan, „okup" za względny spokój społeczny, ale też po to, by zrealizować zasady sprawiedliwości społecznej. Zawieramy traktaty międzypaństwowe, układy militarne czy handlowe nie dla przejściowej korzyści, ale dlatego, iż jesteśmy architektami partnerstwa, które ma zapewniać bezpieczeństwo, dostatek i przewidywalność losów jednostkowych i narodowych. Kalkulacje i strategie, jakie leżą u podstaw decyzji jednostkowych, odbiegają jednak od strategii międzynarodowych, albowiem jako jednostki mamy ściśle określony czas życia, podczas gdy aktorzy zbiorowi mają przywilej długiego trwania, często także hibernacji i odrodzenia.