Aktualizacja: 20.03.2020 12:23 Publikacja: 20.03.2020 11:35
Foto: AFP
212 mld złotych deklarowanego wsparcia to w teorii połowa rocznego budżetu państwa. W praktyce jednak gotówki ma być jedynie ok. 60 mld zł, reszta to gwarancje dla udzielanych kredytów dla firm. Kredyty udzielane przez komercyjne banki to coś, co trzeba oddać, a państwo tyko gwarantuje bankom ich spłatę w momencie, kiedy firma zbankrutuje, czy będzie w upadłości.
Kolejna część ogłoszonego planu to pieniądze z Unii Europejskiej a nie wygospodarowane przez rząd. Najpierw słyszeliśmy, jaka ta Unia jest niedobra, bo nie pomaga Polsce z epidemią, później przyznano, że rzeczywiście UE przekaże nam prawie 32 mld złotych. Należy dodać, że to najwięcej spośród krajów wspólnoty i to chyba tylko dlatego w tle konferencji Premiera pojawiły się znowu flagi UE. Te pieniądze mogą być przeznaczone na pomoc w walce z pandemią i jej skutkami ekonomicznymi. Rządzący teraz mówią, że nie do końca ta Unia jest tak łaskawa, bo i tak to są pieniądze, które już dostaliśmy i nie musimy ich zwracać tylko przesunąć na inne cele. No tak, ale jeżeli byśmy ich nie wydali na walkę z koronawirusem to musielibyśmy je zwrócić do kasy Unii. Nasuwa się więc pytanie jak to się dzieje, że rząd PiS-u nie jest w stanie racjonalnie wydać przyznanych funduszy, co groziło ich zmarnowaniem.
Niezależnie od tego, czy po wyborach CDU wejdzie w koalicję z SPD czy z Zielonymi, Niemcy są w zupełnie innym położeniu niż w 2009 r., kiedy za jeden z największych problemów uważana była relacja długu do PKB, sięgająca wtedy około 80 proc. W tegorocznych wyborach obok kwestii migrantów najważniejsza jest gospodarka.
W produkcji sprzętu AGD od lat byliśmy numerem jeden w Europie, podobnie jak w transporcie międzynarodowym czy wytwarzaniu mebli. Ale teraz we wszystkich trzech sektorach tracimy pozycję. Bo stajemy się za drodzy.
Podobno postęp polega na tym, że światem przestają rządzić prawa dżungli zastąpione prawami zdrowego rozsądku. Czasem to się jednak cofa.
Europa, złapana przez Donalda Trumpa na spalonym, połyka właśnie własny język w obawie przed utratą konkurencyjności wobec USA. I odkręca Europejski Zielony Ład. „Drill, babby, drill”, piekła nie ma.
Mamy jeszcze czas, by Europa nam nie „odjechała” z inwestycjami w niskoemisyjne hutnictwo, bo nasze opóźnienie nie jest jeszcze duże.
Dla wnioskodawców ubiegających się o opinie zabezpieczające kluczowe jest, aby cel powołania do życia, a następnie funkcjonowania fundacji rodzinnej był zgodny z tym, który przyświecał środowisku firm rodzinnych – zapewnieniu ciągłości i trwałości funkcjonowania majątku firmowego i rodzinnego.
Złoty w czwartkowe popołudnie zyskiwał na wartości. Pomogła mu globalna słabość dolara.
Podobno postęp polega na tym, że światem przestają rządzić prawa dżungli zastąpione prawami zdrowego rozsądku. Czasem to się jednak cofa.
Nasza waluta traciła w środę na wartości. Chociaż ruch był wyraźny, to na razie nie zmienia to głównego trendu.
Złoty w środowy poranek notował niewielkie zmiany. Wciąż jednak można mówić o jego sile.
O myśliwych w Polsce to tylko dobrze albo wcale. Kto krytykuje, ten ignorant i hejter.
Zmiany w wymiarze sprawiedliwości powinny być głębsze. Trzeba zniwelować aktualny podział na dwa obozy i uniemożliwić powtórkę zawirowań.
Może warto zastanowić się, czy działanie zorganizowanej grupy urzędników w celu skompromitowania państwa nie powinno zostać spenalizowane.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas