Co nam mówi minister Rostowski

Zapowiedź dopuszczenia ogromnej 50-mld dziury w budżecie państwa na przyszły rok, może świadczyć o tym, że czeka nas bardzo trudny czas

Publikacja: 24.04.2013 15:31

Co nam mówi minister Rostowski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Dotychczas wicepremier, minister finansów robił dobrą minę do złej gry. Ubytek dochodów w budżecie państwa już w tym roku kwitował stwierdzeniem, że przecież nowelizacja ustawy budżetowej to nie żaden dramat i nie katastrofa. Rzeczywiście, w warunkach silnego spowolnienie gospodarczego, zwiększenie deficyt budżetu o kilka miliardów złotych nie wywołałoby załamanie na rynkach finansowych. Część obserwatorów uważa zresztą, że dzięki różnym kreatywnym rozwiązaniom,  może się obejść bez nowelizacji i dziurę w kasie państwa uda się utrzymać na poziomie 35,6 mld zł.

Znacznie większy problem okazuje jednak być z 2014 rokiem. Niespodziewanie minister Rostowski informuje, że maksymalny limit deficytu budżetu na 2014 r. może zostać zapisany na poziomie 50 mld zł! Jeszcze rok temu MF prognozował spadek limitu do 28 mld zł.

Pytanie, jakie są przyczyny tej pogłębiającej się nierównowagi budżetowej. Przedstawiciele MF wyjaśniają tylko, że „uwarunkowań

zewnętrznych oraz prognozy wzrostu PKB". Obecnie MF prognozuje, że w 2013 r. PKB wzrośnie o 1,5 proc. (rok temu prognoza wynosiła 2,9 proc.), a w 2014 r. – o 2,4 proc. (wobec 3,2 proc. rok wcześniej).

Inaczej jednak mówiąc, może to oznaczać totalną zapaść w dochodach budżetu. Jeżeli bowiem wydatki mają bowiem być trzymane w ryzach – a tak zapowiada MF - to największych problemów należy spodziewać się stronie wpływów. Oznacza to, że nawet według resortu finansów, nawet w 2014 r. żadne są szanse na poprawę na rynku pracy, czy ożywienie w konsumpcji i inwestycjach.

Minister Rostowski karmił nas dotychczas wizją ożywienia gospodarczego od drugiej połowy tego roku. Może i ono nastąpi, ale jego wpływ na budżet państwa nie będzie wielki. Powoli minister zaczyna nam uświadamiać, że stan finansów państwa i gospodarki jest gorszy niż próbował nam to dotychczas pokazywać.

Dotychczas wicepremier, minister finansów robił dobrą minę do złej gry. Ubytek dochodów w budżecie państwa już w tym roku kwitował stwierdzeniem, że przecież nowelizacja ustawy budżetowej to nie żaden dramat i nie katastrofa. Rzeczywiście, w warunkach silnego spowolnienie gospodarczego, zwiększenie deficyt budżetu o kilka miliardów złotych nie wywołałoby załamanie na rynkach finansowych. Część obserwatorów uważa zresztą, że dzięki różnym kreatywnym rozwiązaniom,  może się obejść bez nowelizacji i dziurę w kasie państwa uda się utrzymać na poziomie 35,6 mld zł.

Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?