Po pierwsze ten, że prawdziwym winnym nie jestem ja, ale są nimi niepotrafiący podjąć decyzji przywódcy krajów strefy euro. To przez ich wahania od kilku tygodni Grecja znajduje się na samym skraju przepaści (czyli bankructwa), ale wciąż ani w nią nie spada, ani się od niej nie odsuwa.
Drugi argument jest taki, że na problem ewentualnego greckiego bankructwa można patrzeć z różnych punktów widzenia, co innego oznaczałoby ono dla nas, co innego dla Greków, co innego dla Niemców. A że felietony są z natury rzeczy krótkie, trudno w jednym skomentować więcej niż jedną z tych perspektyw. Więc choć o całym problemie pisałem już całkiem sporo, nie wspomniałem jeszcze o tym, co sądzę o ewentualnych konsekwencjach dla samej Grecji.