Polska w zgodzie ze sobą

Na świecie toczy się rozgrywka o model rozwoju, który zdominuje pozostałą część XXI wieku. Jej rezultat określi, w którą stronę przechyli się szala: odrodzonej demokracji czy autorytarnej pokusy.

Aktualizacja: 01.01.2019 20:00 Publikacja: 01.01.2019 20:00

Polska w zgodzie ze sobą

Foto: Fotorzepa/ Marta Bogacz

Obok Korei Południowej Polska jest krajem, który najszybciej awansował z grona państw o średnim dochodzie do krajów o najwyższym. Mówi o tym najnowszy raport Banku Światowego. Sukces jest spektakularny. To, czy uda się go podtrzymać, zależy od naszych wyborów w odniesieniu do przemian na świecie.

W szerszej perspektywie toczy się bowiem rozgrywka o model rozwoju, który zdominuje pozostałą część XXI w. Jej rezultat określi w czyją stronę przechyli się szala: odrodzonej demokracji czy autorytarnej pokusy. Historia pisze dalsze rozdziały książki Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona „Dlaczego narody przegrywają?". Autorzy argumentują w niej, że prawdziwy dobrobyt rozpoczął się w Anglii wraz z obaleniem absolutyzmu pod koniec XVIII w. i utworzeniem instytucji angażujących szerokie grupy społeczne. To zaowocowało rewolucją przemysłową. Państwa, które podążyły śladem Anglii, odniosły sukces. Inne znalazły się na obrzeżach pędzącego świata.

Dzisiaj mamy moment przesilenia, bo demokracje złapały zadyszkę, a państwa mniej lub bardziej autorytarne czują wiatr w żaglach. W krajach demokratycznych percepcja szerokiej partycypacji w rządzeniu, o której pisali Acemoglu i Robinson, jest dzisiaj mocno nadwerężona. Przyczyniły się do tego pogłębiające się nierówności społeczne i regionalne. Te pierwsze rosną nie tylko w krajach anglosaskich, ale również w Niemczech, pomimo progresywnego systemu podatkowego. Prawie dwie trzecie zasobności we Francji i Wielkiej Brytanii pochodzi z dziedziczenia, co pogłębia nierówności.

Renesans dużych miast

Większe zróżnicowanie terytorialne sprawia, że miasta i regiony będące poza głównym nurtem wydarzeń czują się przegrane. Wydawałoby się, że dzięki internetowi i coraz lepszemu dostępowi do sieci można z każdego miejsca na mapie uczestniczyć w globalnym obiegu gospodarczym. A jednak, zamiast dyfuzji nowoczesności mamy jej koncentrację na obszarach metropolitalnych. Talent przyciąga talent. Ludzie lepiej wykształceni chcą mieszkać i obcować z innymi ludźmi lepiej wykształconymi. Gromadzą się więc w dużych miastach, które przeżywają renesans.

Jeszcze niedawno dominującą tezą na Zachodzie było oczekiwanie demokratyzacji Chin po wyjściu tego kraju z ubóstwa. Zakładano, że utrzymany zostanie nieformalny podział ról i kraje Zachodu pozostaną bardziej innowacyjne, czerpiąc korzyści z wyższej wartości dodanej tworzonych przez siebie dóbr i usług. Spekaktularny rozwój Państwa Środka pokazał jednak, że można nie być krajem demokratycznym, a jednocześnie tworzyć nowe technologie, rekompensując brak wolności ogromnymi wydatkami. Wypadkowy stan ducha najlepiej opisuje profesor Kishore Mahbubani mówiąc, że „pesymizm jest na Zachodzie, a optymizm na Wschodzie".

Projekt wagi ciężkiej

Współczesny absolutyzm coraz częściej kryje się za zasłoną technologii. Chiński system kredytu społecznego, który w orwellowski sposób pozwala władzom oceniać postawę każdego obywatela, jest najlepszym tego przykładem. Dzieje się tak, jak w opowiadaniu Isaaca Asimova, pisarza science fiction, który w 1955 r. opisywał „elektroniczną demokrację" z jednym obywatelem, wybranym do reprezentowania całej populacji. Komputer Multivac, na którego pytania odpowiadał, kalkulował następnie wyniki wyborów, które w rezultacie nie trzeba było przeprowadzać.

Odbudowa atrakcyjności modelu rozwoju opartego na poszanowaniu demokracji oraz praw i wolności jednostki, jest więc dla Zachodu projektem wagi ciężkiej. Musi być przeprowadzony w sposób równie skrupulatny, jak swoją receptę realizują dzisiaj Chiny. Wymaga więc rodzaju „zdyscyplinowanej demokracji", czyli takiej, która zapewnia większą partycypację w rządzeniu oraz silniejszą mobilność społeczną, a jednocześnie podejmuje stanowcze decyzje w ważnych sprawach, nie ulegając przemożnemu poczuciu dryfy i immobilizmu.

Polska jest w takim momencie, w jakim Sobieski był pod Wiedniem: może przyjść z odsieczą Zachodowi, pod warunkiem, że sama wybierze właściwy system wartości. Paradoksalnie, zmagając się z pokusą absolutyzmu, ale jednocześnie mając głęboko zakorzenione dążenie do wolności, Polska może pomóc przechylić szalę w stronę nowego oświecenia europejskiego.

Punktem wyjścia musi być wewnętrzna siła, a więc powiększanie własnego dobrobytu i potencjału. Model wzrostu powinien być skuteczny nie tylko w czasie jednej kadencji parlamentarnej, ale na przestrzeni dekad. W konkurencyjnym otoczeniu międzynarodowym wymaga to udziału w tworzeniu wartości od samego początku, a więc od etapu generowania wiedzy.

Ma to tym większe znaczenie, że wiele rewolucyjnych zmian technologicznych nakłada się na siebie, wzmacniając swój efekt. Zwiększenie mocy komputerowej, powszechna dostępność technologii chmury, sztuczna inteligencja – to technologie, które zmieniają charakter gospodarki. Uczestnictwo w tej rywalizacji pociąga za sobą duże wydatki, ale także wymaga zagospodarowania talentów, które są nadal polskim atutem. Ocenia się, że 60 proc. badaczy mogących specjalizować się w dziedzinie sztucznej inteligencji natychmiast rekrutują duże firmy technologiczne. Dla części atrakcyjne są wynagrodzenia, dla innych projekty, nad którymi pracują. To właśnie ambitne realizacje mogą przyciągnąć najbardziej utalentowanych naukowców.

Technologia z ludzką twarzą

Europa stawia dzisiaj na budowę własnej wizji gospodarki cyfrowej pomiędzy amerykańskim modelem kapitalizmu monopolistycznego z dominującymi graczami na rynku, korzystającymi z nieskrępowanego niemalże dostępu do danych, oraz chińskim modelem kapitalizmu sterowanego opartego na masowej cyfryzacji, ale także nadzorze. Przestrzeń dla Europy leży po stronie technologii z ludzką twarzą, czyli takich, które pozwalają na rozwiązanie głównych problemów społecznych, w dziedzinie edukacji, energii, transportu i innych usług publicznych.

Zwłaszcza ochrona zdrowia i nauki biologiczne mogą w najbliższych latach przeżyć ekspansję porównywalną z rewolucją smartfonową. Nie ma jednego złotego środka, ale stworzenie wokół tych dziedzin łańcucha wsparcia od wiedzy przez jej transfer do biznesu po dynamicznie rozwijające się środowisko startupowe zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu.

Polska powinna także realizować program legalnej migracji osób o wysokich kwalifikacjach. Nawet w dziedzinie, w której wydaje nam się, że mamy silną pozycję, czyli pod względem ilości absolwentów kierunków informatycznych, tendencja jest od kilkunastu lat spadkowa, głównie za sprawą niżu demograficznego. Z 13 tys. absolwentów informatyki rocznie nie zaspokoimy potrzeb krajowego rynku pracy, tym bardziej że część uzdolnionych Polaków wyjedzie. Dlatego też rozsądna polityka przyciągania talentu z zagranicy będzie Polsce niezbędna.

Drugim filarem „zdyscyplinowanej demokracji" muszą być spójność i mobilność społeczna. Nierówności w Polsce są większe, niż się oficjalnie przyznaje, a ich podstawowym źródłem jest nierównomierna modernizacja gospodarki oraz doktryna konkurowania płacą, która zapisała się głęboko w strategii polskiej transformacji. Zmiany następują, ale stosunkowo powoli. W rolnictwie ubywa najmniejszych gospodarstw, ale tych powyżej 20 ha, najbardziej istotnych dla konkurencyjności, jest nadal tylko 10 proc. Blisko co dziewiąty pracownik jest zagrożony ubóstwem. Pogłębiły się dysproporcje między płacami w zawodach wymagających prostych oraz bardziej zaawansowanych kwalifikacji. Podobnie dzieje się ze zróżnicowaniem regionalnym.

Aby problemom nierówności zaradzić, są dwie metody: redystrybucyjna lub wyposażająca, dająca możliwość pięcia się po drabinie społecznego awansu. Ta pierwsza oznacza bardziej progresywny system podatkowy. W Polsce tymczasem dochody najniższe są relatywnie wyżej opodatkowane, jeśli uwzględnić podatki bezpośrednie (PIT) i pośrednie (VAT i akcyzę).

Z kolei najlepszą metodą z kategorii wspierania mobilności społecznej jest wyrównanie poziomu edukacji, czyli zapewnienie, aby każdy, niezależnie od miejsca urodzenia, mógł liczyć na podobny start życiowy. W praktyce oznaczałoby to dofinansowanie szkół w uboższych i trudniejszych regionach, przyciągając do nich dobrych nauczycieli i przyzwoitą infrastrukturę, a także sfinansowanie programu stypendialnego dla zdolnych uczniów i studentów.

Smog jak mur berliński

Trzecim filarem jest model wzrostu zrównoważonego, w którym nie dochodzi do żywiołowego wyczerpywania zasobów naturalnych, a środowisko traktuje się jako ważne dobro publiczne. Jeden z ważniejszych podziałów, który przebiega dzisiaj przez Europę, dotyczy jakości powietrza. W sprawie tej jest tak, jakby mur berliński nigdy nie runął. Nadal blisko 50 tys. Polaków umiera przedwcześnie z powodu wysokiego poziomu zanieczyszczeń .

Polska kurczowo trzyma się węgla pomimo rewolucyjnego spadku cen energii odnawialnej. Zarówno energia wiatrowa, jak i słoneczna są dużo bardziej konkurencyjne, niż spodziewano się jeszcze niedawno. Koszt produkcji tej ostatniej spadł o 70 proc. od 2010 r. Technologia i instynkt samozachowawczy sprawią, że świat będzie zmierzał w kierunku gospodarki zeroemisyjnej. W przeciwnym razie zamiast 5 proc. Europejczyków do końca stulecia pod wpływem ekstremalnych wydarzeń pogodowych będą dwie trzecie. Z jednej strony podtrzymujemy przy życiu sektory gospodarki, które nie mają przyszłości, a z drugiej nie budujemy pozycji tam, gdzie leży przyszłość, czyli po stronie energii odnawialnej.

Wreszcie czwartym filarem jest budowa „dobrego" społeczeństwa, pozwalającego odbudować konsens wobec spraw najważniejszych oraz poszukującego nowych źródeł społecznego zaangażowania i energii. W świecie Zachodu aktualne instytucje demokratyczne nie zmieniły się zasadniczo od ponad 100 lat i opierają się na idei cyklicznej reprezentacji przez nielicznych przedstawicieli. W przyszłości będziemy mieli coraz więcej przykładów partycypacyjnego rządzenia, które przeniesie trendy kulturowe i technologiczne do świata polityki.

Ostatnie 30 lat w Polsce można opisać jako proces wyzwolenia indywidualnej energii, niezbędnej w czasie transformacji, który nastąpił jednak kosztem poczucia wspólnoty i wzajemnego zaufania. W ostatnich trzech latach, deficyt jest ten przełamywany przez ofensywną promocję wartości narodowych.

Projekt „dobrego" społeczeństwa zakłada inne rozłożenie akcentów. Nie kwestionuje narodu, ale ma w sobie założenie otwartości, pozytywny stosunek do różnorodności kulturowej oraz akceptację „inności". Społeczeństwa otwarte są bardziej kreatywne, bo korzystają z powiększenia własnego talentu o talent innych.

Wspólnota to jednak nie wszystko. W czasach, które każdemu dają więcej możliwości niż kiedykolwiek, liczy się także przestrzeń dla samorealizacji jednostki, wyrażona kiedyś w filozofii personalizmu, której wyznawcą był m.in. Karol Wojtyła. Właśnie połączenie wartości wspólnoty oraz szacunku dla indywidualnej osobowości może być punktem wyjścia do przełamania polaryzacji, fragmentacji i populizmu, rozpowszechnionych w całej Europie. Ktoś, komu uda się połączyć odnowę wiary w dobro wspólne z ochroną praw jednostki i dostrzeżeniem indywidualnego potencjału, będzie mógł w Polsce osiągnąć bardzo wiele.

Autor jest zastępcą szefa Europejskiego Ośrodka Strategii Politycznej, wewnętrznego think tanku Komisji Europejskiej. Wcześniej był prezesem fundacji demosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację