Obok Korei Południowej Polska jest krajem, który najszybciej awansował z grona państw o średnim dochodzie do krajów o najwyższym. Mówi o tym najnowszy raport Banku Światowego. Sukces jest spektakularny. To, czy uda się go podtrzymać, zależy od naszych wyborów w odniesieniu do przemian na świecie.
W szerszej perspektywie toczy się bowiem rozgrywka o model rozwoju, który zdominuje pozostałą część XXI w. Jej rezultat określi w czyją stronę przechyli się szala: odrodzonej demokracji czy autorytarnej pokusy. Historia pisze dalsze rozdziały książki Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona „Dlaczego narody przegrywają?". Autorzy argumentują w niej, że prawdziwy dobrobyt rozpoczął się w Anglii wraz z obaleniem absolutyzmu pod koniec XVIII w. i utworzeniem instytucji angażujących szerokie grupy społeczne. To zaowocowało rewolucją przemysłową. Państwa, które podążyły śladem Anglii, odniosły sukces. Inne znalazły się na obrzeżach pędzącego świata.
Dzisiaj mamy moment przesilenia, bo demokracje złapały zadyszkę, a państwa mniej lub bardziej autorytarne czują wiatr w żaglach. W krajach demokratycznych percepcja szerokiej partycypacji w rządzeniu, o której pisali Acemoglu i Robinson, jest dzisiaj mocno nadwerężona. Przyczyniły się do tego pogłębiające się nierówności społeczne i regionalne. Te pierwsze rosną nie tylko w krajach anglosaskich, ale również w Niemczech, pomimo progresywnego systemu podatkowego. Prawie dwie trzecie zasobności we Francji i Wielkiej Brytanii pochodzi z dziedziczenia, co pogłębia nierówności.
Renesans dużych miast
Większe zróżnicowanie terytorialne sprawia, że miasta i regiony będące poza głównym nurtem wydarzeń czują się przegrane. Wydawałoby się, że dzięki internetowi i coraz lepszemu dostępowi do sieci można z każdego miejsca na mapie uczestniczyć w globalnym obiegu gospodarczym. A jednak, zamiast dyfuzji nowoczesności mamy jej koncentrację na obszarach metropolitalnych. Talent przyciąga talent. Ludzie lepiej wykształceni chcą mieszkać i obcować z innymi ludźmi lepiej wykształconymi. Gromadzą się więc w dużych miastach, które przeżywają renesans.
Jeszcze niedawno dominującą tezą na Zachodzie było oczekiwanie demokratyzacji Chin po wyjściu tego kraju z ubóstwa. Zakładano, że utrzymany zostanie nieformalny podział ról i kraje Zachodu pozostaną bardziej innowacyjne, czerpiąc korzyści z wyższej wartości dodanej tworzonych przez siebie dóbr i usług. Spekaktularny rozwój Państwa Środka pokazał jednak, że można nie być krajem demokratycznym, a jednocześnie tworzyć nowe technologie, rekompensując brak wolności ogromnymi wydatkami. Wypadkowy stan ducha najlepiej opisuje profesor Kishore Mahbubani mówiąc, że „pesymizm jest na Zachodzie, a optymizm na Wschodzie".