Ale Chińczycy podbijają rynek zamienników...
W Europie klienci nawet na rynku wtórnym zwracają uwagę na jakość produktów. Rok po wprowadzeniu etykiet [z parametrami opon – red.] co trzeci nabywca kupujący opony uwzględnia je, dokonując wyboru. Na etykietach są co prawda tylko trzy parametry, a na przykład w testach opon robionych przez magazyny motoryzacyjne jest ich 15, jednak nabywca łatwo dostrzeże, która opona jest lepsza.
Chińscy producenci mogą się przecież uczyć, tak jak Koreańczycy, którzy są m.in. partnerami wyścigowego zespołu BMW i zdobyli kilka kontraktów na dostawy opon bezpośrednio do fabryk aut.
Każdy wprowadzany na rynek nowy model samochodu, szczególnie z wyższej półki, jest przygotowywany wspólnie z producentem opon, bo ogumienie ma ogromny wpływ na zachowanie się auta. Pracowałem w koncernach samochodowych, ale dopiero po przejściu do producenta opon w pełni zdałem sobie sprawę, jak ważna dla zachowania się auta na drodze jest jakość ogumienia. Niewielu producentów opon jest w stanie współpracować z koncernami samochodowymi. Trzeba do tego mieć ludzi, wiedzę i wypracowane mechanizmy współdziałania.
Nawet jeżeli chińscy producenci nie są zagrożeniem, to koreańscy już tak. Na dodatek wchodzą na rynek z niższymi cenami. Jak Goodyear broni się przed tą konkurencją?
Stałym wyzwaniem jest podnoszenie efektywności produkcji. Inwestujemy w fabryki, w tym od 1995 r. w Dębicę, która jest naszym strategicznym zakładem w Europie. Produkuje najnowocześniejsze opony o wysokich osiągach, w tym do samochodów luksusowych, oraz jest położona blisko odbiorców. W ostatnich latach zainwestowaliśmy w Dębicy ponad 200 mln zł. Wysoka jakość i efektywność produkcji jest możliwa przede wszystkim dzięki doświadczeniu, wiedzy i wielkiemu zaangażowaniu polskich inżynierów, menedżerów i wszystkich pracowników Dębicy. Jestem przekonany, że dzięki ich umiejętnościom oraz ożywieniu, o którym coraz częściej mówią ekonomiści, spółkę czeka dalszy dynamiczny rozwój.