A gra toczy się choćby o zablokowanie niekorzystnych dla Polski zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych. Stawką w niej są nie tylko miejsca pracy ok. 600 tys. Polaków – od kierowców przez budowlańców, spawaczy, informatyków po pielęgniarki i pomoce w domach spokojnej starości – wysyłanych przez polskie firmy do pracy na zachodzie UE. Zagrożonych jest także 5 mld zł płaconych przez nich składek ZUS.
Dzięki dostępowi do rynku unijnego, uzyskanemu w 2004 r., i leżącej u jego podstaw zasadzie wolnego przepływu osób i usług Polska wyrosła na europejska potęgę transportu międzynarodowego, a nasze firmy świadczą w innych krajach UE usługi budowlane i informatyczne. Borykające się z bezrobociem kraje „starej" Unii widzą w tym często niezdrową konkurencję, pozbawiającą dochodów lokalnych – zachodnich, a więc droższych – pracowników oraz tamtejsze systemy emerytalne. Naciskają więc na ograniczenie konkurencji usługodawców ze wschodu UE, ustalając nowe, znacznie bardziej niż dziś restrykcyjne, reguły gry w ramach dyrektywy o pracownikach delegowanych.