Za ponadlimitowe świadczenia ratujące życie placówkom medycznym należy się pełna zapłata, czyli taka, jaka jest przewidziana za zabiegi wykonane w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. To sedno, ważnej dla m.in. szpitali i pacjentów, uchwały poszerzonego, siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego pod przewodnictwem Dariusza Zawistowskiego, prezesa Izby Cywilnej. Rozstrzygnięcie to powinno przeciąć trwający już 20 lat spór o to, jak rozliczać medyczne nadwykonania w sytuacjach nadzwyczajnych. A dokładniej, czy placówkom, które mają umowy z NFZ, ale przekroczą limit, płacić według cen z kontraktu czy mniej.
Brak prawa i pieniędzy
Dwie poprzednie wersje ustawy nie regulowały tej kwestii, a w ostatniej – o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych z 2004 r., w art. 19 ust. 4 uregulowano tylko wynagrodzenie za nadwykonania dla placówek, które w ogóle nie mają umowy z NFZ. Ma ono uwzględniać „wyłącznie uzasadnione koszty udzielenia niezbędnych świadczeń opieki zdrowotnej", krótko mówiąc, ma być po kosztach tylko tyle, ile trzeba wydać na konkretny zabieg. Pytanie, które trafiło do SN, dotyczyło tego, czy placówki z umowami też mają otrzymywać niższe wynagrodzenie (uwzględniające tylko koszty) czy pełne, według stawek, jakie miały zagwarantowane w kontrakcie zawartym w wyniku konkursu w NFZ.
Kwestia ta wynikła w sprawie spółki medycznej z Poznania, która domagała się od miejscowego oddziału Funduszu 188 tys. zł zapłaty za ponadlimitowe świadczenia ratujące życie pacjentów z rozpoznaną niewydolnością oddechową (sztuczne wspomaganie oddychania). Sąd Okręgowy w Poznaniu zasądził tę kwotę, wskazując, że placówka wykonywała bezwzględny obowiązek, który ma pierwszeństwo przed limitami z umowy z NFZ. Orzekł, że nie ma powodu, by stosować niższe stawki.
Poznański Sąd Apelacyjny był innego zdania i oddalił żądanie placówki. W jego ocenie świadczenie ponadlimitowe jest bezumowne i przysługuje za nie jedynie zapłata po cenie kosztów jego udzielenia, wyliczona według art. 19 ust. 4. Powodem oddalenia powództwa było to, że powódka nie przedstawiła wyliczenia takich kosztów, a żądanie oparła na cenach umownych. Odwołała się jednak do Sądu Najwyższego, a ten, ze względu na doniosłość prawną i finansową zagadnienia, zwrócił się o rozstrzygnięcie do szerszego składu SN.
Czytaj także: Brakuje milionów z NFZ na leki dla pacjentów w szpitalach