Obiecana przejrzystość finansów publicznych miała być filarem demokratycznego państwa i narzędziem odbudowy zaufania obywateli. Centralny Rejestr Umów (CRU) – podstawowe narzędzie nie dla ekspertów, ale dla zwykłych obywateli, które mogłoby ujawnić polityczne patologie i ograniczyć korupcję – utknęło w zamrażarce resortu finansów. Zgodnie z badaniami Instytutu Finansów Publicznych, Polacy chcą jawności, ale dostają tylko pozory zmian. Czy władza rzeczywiście boi się prawdy o swoich wydatkach? „Otwarty” rejestr ma być tak ograniczony, że w wielu jednostkach finansów publicznych ponad 80 proc. umów pozostanie ukrytych w szufladach przed obywatelami.
Jawność i przejrzystość finansów publicznych to kluczowe elementy efektywnego zarządzania wydatkami publicznymi. To podstawy państwa demokratycznego. Mogą być one realizowane na wiele sposobów. Z jednej strony proces tworzenia budżetu powinien być w pełni otwarty, do publicznego wglądu i dyskusji. Dokumenty, sprawozdania, zestawienia budżetowe powinny być kompletne, publicznie dostępne i przedstawione w sposób zrozumiały dla przeciętnego obywatela. Oprócz tego obywatele muszą mieć dostęp do szczegółowych informacji składających się na zagregowany obraz finansów publicznych. To prawo realizowane jest m.in. poprzez dostęp do informacji publicznej czy jawność procedur przetargowych w ramach zamówień publicznych.
Rejestry umów powstają na całym świecie
W ostatnich latach w wielu państwach Unii Europejskiej, jak i na świecie, wdrażany jest nowy instrument jawności i przejrzystości wydatków publicznych, a mianowicie elektroniczny rejestr umów zawieranych przez jednostki sektora finansów publicznych. Takie rejestry są tworzone na poziomie poszczególnych urzędów, ministerstw, samorządów, ale w ostatnim okresie - wraz z rozwojem technologii informatycznych i standardów jawności i otwartości - tworzone są tzw. centralne rejestry umów. Są to rozwiązania informatyczne, bazy danych dostępne online, gromadzące informacje o umowach zawieranych przez instytucje publiczne w całym kraju. Ich głównym celem jest zwiększenie przejrzystości i demokratycznej kontroli w zarządzaniu finansami publicznymi poprzez udostępnianie informacji o umowach publicznych.
Rejestry tego typu pozwalają obywatelom, mediom, a także innym zainteresowanym podmiotom na monitorowanie wydatków publicznych na poziomie mikro. Na przykład na Słowacji ich wdrożenie obniżyło koszty zamówień publicznych o niemal jedną trzecią w pierwszym roku działania, ograniczając niegospodarność finansową . Niestety w Polsce takiego rejestru nie ma, za to mamy bardzo niskie zaufanie obywateli do zarządzania finansami publicznymi i niezliczone przykłady afer korupcyjnych i wydawania środków publicznych według klucza politycznego .
Co z Centralnym Rejestrem Umów w Polsce?
W Polsce Centralny Rejestr Umów pierwotnie miał wystartować w lipcu 2022 roku, jednak data jego wejścia była kilkakrotnie zmieniana przez poprzednią większość rządzącą, ostatecznie ustalono ją na 1 stycznia 2026 roku. Gdyby taki rejestr już w Polsce funkcjonował, nie trzeba byłoby być specjalistą, aby wykryć, do kogo poszły pieniądze w aferze „Willa plus”. Każdy z obywateli kilkoma kliknięciami myszki mógłby w łatwy sposób wyszukiwać niemal na bieżąco faktury i umowy, zdobywane teraz z trudem przez dziennikarzy śledczych i opisywane na pierwszych stronach gazet w związku z licznymi wykrytymi aferami. W takim systemie w bardzo łatwy sposób moglibyśmy wyszukać wszystkie dotacje ze wszystkich urzędów, ministerstw, samorządów, które np. otrzymała pewna popularna fundacja „X” z Torunia. Każdy z nas mógłby monitorować, na co są wydawane pieniądze publiczne. Takie systemy aktywizują społeczeństwo i postawy obywatelskie. Pokazują, że miliardy w budżecie to są konkretne faktury, konkretne wydatki. Sprawiają, że jako podatnik mam pieczę nad niemal każdą złotówką i budują zaufanie do instytucji publicznych.