Niezbyt przyjemne tajemnice rosyjskich imigrantów. Druga kadencja Busha i Trump

„Nie ma przed czym uciekać”, świeżo wydana w Polsce książka Rebeki Makkai to niezła powieść, ale o mniejszym polu rażenia od szczytowego osiągnięcia tej autorki.

Publikacja: 12.03.2025 16:54

Rebacca Makkai

Rebecca Makkai

Rebacca Makkai

Foto: Susan Aurinko/Mat.Pras.

Dwie z trzech wydanych dotąd w Polsce powieści Rebeki Makkai mają dosyć szczególnego pecha. To książki dobre, ale muszą funkcjonować w cieniu prozy wybitnej, jaką jest powieść „Wierzyliśmy jak nikt” z 2018 roku.

Makkai i AIDS

Ta epicka opowieść o epidemii AIDS w Chicago w latach 80., społeczności gejowskiej, tolerancji i jej braku. Oprócz nieprzeciętnych walorów artystycznych jest dla polskiego czytelnika ciekawa od strony poznawczej. Makkai opisała to, z czego zamknięci w PRL zdawaliśmy sobie sprawę bardzo słabo. Potężne żniwo, jakie zbierał nowy wirus, przypominało trochę atmosferę bezradności pierwszych miesięcy covidu, z tą różnicą, że AIDS wtedy prawie zawsze oznaczało wtedy wyrok śmierci. Urodzona w 1978 roku Makkai dzięki tej nagradzanej i masowo nominowanej do najróżniejszych nagród książce weszła do elity amerykańskich twórców.

Od momentu publikacji polskiego przekładu „Wierzyliśmy jak nikt” ukazała się u nas jej najnowsza proza „Mam do pana kilka pytań”, kampusowa opowieść o wyjaśnianiu tajemnicy zbrodni sprzed lat. Teraz mamy debiut z 2011 roku „Nie ma przed czym uciekać” w przekładzie Rafała Lisowskiego. Obydwie książki są znacznie skromniejsze, pozbawione rozmachu i siły rażenia „Wierzyliśmy jak nikt”. Szczytowe jak dotychczas osiągniecie Makkai robi im zresztą niezasłużoną krzywdę, gdyż ciągle jest to niezła i intrygująca literatura.

„Nie ma przed czym uciekać” to szczególna proza drogi. Można by rzec, proza drogi bez powodu, nie ma żadnej istotnej przyczyny, żeby bohaterowie ruszali na przełaj Stanów Zjednoczonych. Poruszają się przecież w rzeczywistości, w której wszystko jest przeciętnie normalne i poukładane: miasteczko na amerykańskiej prowincji, życie społeczne bez większych zakłóceń i spokojna praca Lucy, dwudziestosześcioletniej narratorki sprawującej funkcję głównej bibliotekarki sekcji dziecięcej miejscowego księgozbioru.

Druga kadencja George'a W. Busha

Ale pod tą nudnawą fasadą normalności coś jednak pulsuje: od alkoholizmu jej zwierzchniczki (czyż Lucy o prawie identycznym życiorysie nie będzie taka sama za parę lat?) poprzez konserwatywne wzmożenie amerykańskiej prowincji aż po eksperymenty artystyczne znajomej trupy teatralnej. Jednak uosobieniem tego pulsowania jest postać dziesięcioletniego Iana, chłopaka niezwykłego, najlepszego klienta biblioteki, zawziętego czytelnika. Postaci nie z tego zatęchłego małomiasteczkowego świata - zbyt inteligentnego i kreatywnego.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie według Szczepana Twardocha: Żaden diament, sam popiół zostanie

I to właśnie z Ianem, który uciekł z domu Lucy wyrusza w podróż przez północno-wschodnie Stany Zjednoczone. Dlaczego się na to decyduje? Lucy sama do końca nie wie. „To stało się naprawdę” – wspomina po latach. „Można się tylko zastanawiać, czy mi się przydarzyło, czy doprowadziłam do tego sama”. Czy może prawdziwym sprawcą wyprawy był Ian? Właśnie – możliwość tego namysłu, szukania różnych poszlak przez czytelnika, to jeden z poważniejszych atutów powieści Makkai.

Są i inne: jak miejscami zabawny, miejscami wzruszający i budujący napięcie opis samej podróży, gdzie przeplatają się najróżniejsze napotkane postacie. Najbardziej wyraziści spośród nich to rodzice narratorki i ich przyjaciele, rosyjscy imigranci, zajmujący się nie do końca legalnymi interesami i odkrywający niezbyt przyjemne dla Lucy rodzinne tajemnice.

Ale jest w tej podróży coś więcej – poczucie zaciskającej się pętli, strach przed aresztowaniem i oskarżeniem o porwanie dziesięciolatka, który przecież sam z siebie zwiał z domu. Współgra to również z ogólnym poczuciem kurczącej się wolności charakterystycznym dla drugiej kadencji George'aa W. Busha, kiedy rozgrywa się akcja powieści.

Makkai  i ortodoksyjna religijność

Trzeba jednak pamiętać, że książka Makkai miała swoją premierę blisko 15 lat temu i to, co się działo za Busha, było delikatnie mówiąc znacznie mniej groźne od tego, co dzisiaj widzimy w USA. Trochę mimowolnie ta proza pokazuje również jak zmieniła się Ameryka.

Kilkanaście dni spędzonych sam na sam z Ianem były dla Lucy rodzajem przerywnika, intensywnym interludium w jej dosyć monotonnym życiu. A dla chłopaka? Jakie były jego dalsze losy? Co z tym wolnym duchem nim zrobiła ortodoksyjna religijnie i obyczajowo atmosfera jego domu? Pokonała go? Makkai nie odpowiada, tylko pozostawia pole do interpretacji. To kolejna wartość jej książki.

Rebecca Makkai: „Nie ma przed czym uciekać”, przeł. Rafał Lisowski, Wydawnictwo Poznańskie 2025

Dwie z trzech wydanych dotąd w Polsce powieści Rebeki Makkai mają dosyć szczególnego pecha. To książki dobre, ale muszą funkcjonować w cieniu prozy wybitnej, jaką jest powieść „Wierzyliśmy jak nikt” z 2018 roku.

Makkai i AIDS

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Wojna w Ukrainie według Szczepana Twardocha: Żaden diament, sam popiół zostanie
Literatura
Tajemnica zamachu na prezydenta we Lwowie. Nagroda dla Grzegorza Gaudena
Literatura
Jak Einstein bronił Skłodowską-Curie przed „gadami" i „bredniami"
Literatura
Kto według Sally Rooney należy do pokolenia bez wyjścia?
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Agnieszka Osiecka bez tajemnic