Wystarczy wybrać się do jakiejkolwiek księgarni we Francji, by przekonać się, że mamy do czynienia z gwiazdą. Jego książki są eksponowane w najlepszych miejscach na wszelkiego rodzaju regałach z gorącymi nowościami. Przy czym, co ciekawe, nawet nie próbują narzucać się samą okładką. Te z reguły są skromne, stonowane, eleganckie. Trochę w przeciwieństwie do polskich wydań jego powieści, które próbują przyciągać uwagę krzykliwością. Można się zastanawiać, czy robią to w najlepszym guście.
Tak czy inaczej – gwiazda. Autor, który pod względem popularności i liczby sprzedanych książek we Francji skutecznie konkuruje z Michelem Houellebecqiem. Nad Wisłą z tą popularnością jest już różnie, ale Pierre Lemaitre – bo o nim mowa – jest u nas dosyć konsekwentnie tłumaczony i wydawany. Dzięki temu polski czytelnik może prześledzić ewolucję 74-letniego dziś pisarza. Popularność, zresztą już po pięćdziesiątce, zdobył w pierwszej i drugiej dekadzie obecnego wieku świetnymi, choć mocno brutalnymi kryminałami z filigranowym komisarzem Camille’em Verhoevenem w roli głównej.
Czytaj więcej
Jakub Żulczyk potwierdził premierę powieści „Kandydat”, o której po raz pierwszy w zawoalowany sp...
W 2013 roku przyszła nagroda Gouncourtów za „Do zobaczenia w zaświatach”, pierwszy tom trylogii „Dzieci katastrofy”. Całość cyklu to obraz Francji po I wojnie światowej aż do klęski w wojnie z Niemcami w 1940 roku. Obraz nietuzinkowy, z całą traumą Francji po wielkiej wojnie, zapaścią państwa i społeczeństwa, korupcją czy maskowaną niemocą, która wyszła na wierzch podczas agresji Hitlera.
Z tym wszystkim mierzy się cały wachlarz bohaterów Lemaitre’a, od kalek zmasakrowanych przez wojnę po piękności z najlepszych domów, których bogactwo z reguły okazuje się mocno szemrane. Trylogię czyta się świetnie, jak na mistrza kryminału przystało, który czerpie z tego gatunku to, co najlepsze – od konstrukcji postaci po przekrój ówczesnego społeczeństwa, stykamy się zarazem z postaciami z kompletnego marginesu i ministerialnych ław.