Estera Flieger: „Oceania” płynie dalej. Czy rząd weźmie naukowców do szalupy?

Działania od kryzysu do kryzysu, w rozproszeniu pomiędzy ministerstwami nauki, cyfryzacji i finansów, odpowiadając na kolejne publikacje i pytania zaniepokojonych internautów. Czy rząd ma pomysł na naukę i szkolnictwo wyższe?

Publikacja: 22.10.2024 14:03

„Oceania” to żaglowiec należący do Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

„Oceania” to żaglowiec należący do Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

Foto: Zala, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Zaczęło się od niepokojącego środowisko projektu nowelizacji ustawy o Polskiej Akademii Nauk (zagrożona ma być jej autonomia). Kilka miesięcy później zrobiło się głośno o Sieci Badawczej Łukasiewicz: „Gazeta Wrocławska” opublikowała wywiad z dr hab. inż. Alicją Bachmiatuk (uczona wróciła do kraju z Korei Południowej, by zostać dyrektorką jednego z instytutów), która opowiedziała o wywieranych na nią politycznych naciskach – prezes Hubert Cichocki miał polecić jej zatrudnienie wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego z Lewicy.

Lawina ruszyła jesienią: wrzesień minął pod znakiem apeli do ministra nauki Dariusza Wieczorka i premiera Donalda Tuska o zwiększenie finansowania dla Narodowego Centrum Nauki oraz protestu naukowców wobec niezrozumiałych decyzji kadrowych w kluczowym dla polskich badań nad sztuczną inteligencją ośrodku IDEAS NCBR – pożar wówczas gasiło ministerstwo cyfryzacji.

Potem – jeśli to możliwe – było już tylko gorzej: „Dziennik Gazeta Prawna” informował o poważnych problemach w państwowym instytucie badawczym NASK (z pracy odchodzą fizycy kwantowi, brakuje pieniędzy), a swoje problemy w miniony weekend opisała załoga „Oceanii” (to statek Instytut Oceanologii PAN; resort wstrzymał finansowanie statku, z czego pod naciskiem opinii publicznej wycofał się rakiem, choć wcześniej tłumaczył, że to efekt konkursu). 

Internauci słusznie pytając o to, czy do konkursu będzie musiał za chwilę stanąć reaktor w Świerku, zwrócili uwagę na patologię, jakiej nie rozpoznali ministrowie Gdula i Wieczorek: podobne projekty („Oceania” ma 30-letnią historię badań) powinny mieć zapewnione stabilne finansowanie na wiele lat do przodu. 

Wygląda to następująco: od kryzysu do kryzysu. Odpowiadając na kolejne pytania stawiane przez opinię publiczną, która na szczęście wykazuje nieco większe niż dotychczas zainteresowanie osiągnięciami polskich uczonych i warunkami ich pracy, bo to przecież opowieść o rozwoju i aspiracjach kraju (na co zresztą akcent kładą sami naukowcy). A do tego w rozproszeniu, bo nauka jest dziś piłką odbijaną pomiędzy ministerstwami nauki, cyfryzacji i finansów.

Koledzy z redakcji zwracali uwagę, że podobny problem dotyczy również innych obszarów („Rok po wyborach i na dwa miesiące przed rocznicą powołania rządu Donalda Tuska nadal nie wiadomo, kto w nim trzyma stery gospodarki", pisał Krzysztof Adam Kowalczyk; to samo pisał o zbrojeniówce Maciej Miłosz). Czy rząd ma pomysł na naukę i szkolnictwo wyższe? A może poprzestanie na zarządzaniu kryzysowym, bo przecież jakoś to będzie? 

W Instytucie Psychologii PAN brakuje 1,5 mln złotych na wynagrodzenia

Każda zainwestowana w naukę złotówka przynosi od 8 do 13 zł wyższego PKB (wynika to z raportu, który powstał rok temu z inicjatywy Konfederacji Rektorów Uczelni Ekonomicznych). Czuję się zażenowana, kiedy w rozmowie dla „Rzeczpospolitej” dr hab. Łukasz Okruszek, prof. PAN mówi mi, że w Instytucie Psychologii (gdzie pracuje uczony, badając zjawisko samotności, do spraw którego niektóre z zachodnich krajów powołują nawet ministrów) brakuje 1,5 mln na rachunki i wynagrodzenia. Powagi państwu to nie przydaje. A jesteśmy przecież szóstą gospodarką Unii Europejskiej. 

Czytaj więcej

Profesor PAN: Zima zaskakuje drogowców, a sytuacja w nauce polityków

Z bardzo dobrego wywiadu, który dziennikarz „Więzi" Bartosz Bartosik przeprowadził cztery lata temu z Adamem Bodnarem („Obywatel PL”) zapamiętałam uwagę, którą ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich poświęcił wywołanej kryzysem gospodarczym w 2008 roku masowej emigracji Polaków. Z przejęciem mówił m.in. o drenażu mózgów. To na szczęście i oby na zawsze już za nami (stopa bezrobocia wyniosła w czerwcu 4,9 procent). Wymiana i mobilność służą nauce, ale nie stać nas na to, by stracić młodych ludzi zainteresowanych jej uprawianiem. 

Poza tym naukowcy, apelując do Wieczorka i Tuska o zwiększenie finansowania NCN, przypominają, że nauka nie może być z importu:  „Potrzebujemy generowania własnej technologii i gospodarki opartej o wiedzę. To nie tylko kwestia rozwoju, ale i suwerenności. Musimy mieć własnych ekspertów od AI, demografii i nowoczesnych terapii genetycznych. Chodzi nam o silne i szanowane państwo. A drogą ku temu jest finansowanie badań podstawowych, bo to one przynoszą najbardziej przełomowe odkrycia" Możemy być dumnym krajem o silnej marce", zwrócił się do mediów prof. Marcin Nowotny z Międzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie.

Dziwi, że liberałowie nie budują takiej opowieści: nowoczesna nauka powinna być dla nich wdzięcznym tematem. Zwłaszcza że aspiracyjna samoświadomość Polaków rośnie, a siła i duma nie są już pojęciami należącymi wyłącznie do prawicy, czego sam Donald Tusk ma przecież świadomość i w ostatnich miesiącach dawał ku temu dowody. Tymczasem podczas EFNI w Sopocie premier wspomniał o związkach nauki z gospodarką raptem jednym zdaniem. Łatwiej mu było kilka miesięcy wcześniej wsiąść do wehikułu czasu i przenieść się w czasy Euro 2012 organizowanego wspólnie z Ukrainą, kiedy zapowiadał starania o igrzyska olimpijskie w Polsce.  

Nauka i kultura nie są traktowane jako zasób strategiczny państwa

Ostatnie miesiące dobitnie pokazują, że nie wystarcza by ministrem nauki i szkolnictwa wyższego był ktokolwiek inny niż Przemysław Czarnek. A porównania Wieczorka i Gduli do polityka PiS są coraz śmielsze. Ale tu kamyczek do ogródka uprawianego przez część naukowców: aby się nawzajem nie sabotowali i wymagali od władzy. 

Tymczasem szef Instytutu Historii PAN, niezwykle krytycznie odnosząc się w „Gazecie Wyborczej” do decyzji ministerstwa kultury o odwołaniu ze stanowiska dyrektora Muzeum Historii Polski Roberta Kostry, z rozbrajającą szczerością napisał: „Nadal pozostaję zwolennikiem obecnej koalicji i nadal bym na nią głosował, gdyby jutro były wybory, choć może miałbym do tego głosowania nieco mniej serca” (powiedzenie Jarosława Gowina – „Głosowałem, ale się nie cieszyłem" – doczekało się trawestacji w najmniej oczekiwanych miejscach). Na chwilę przed Wigilią karp ochoczo wskoczył do wanny. Innymi słowy, historyk złożył hołd lenny. Dlaczego więc Donald Tusk ma naukę brać na poważnie, skoro zakłada – jak widać niebezpodstawnie – że naukowcy przecież i tak zagłosują? Wystarczy postraszyć PiS-em.

Kilka miesięcy przed wyborami historykom zamarzyło się powołanie osobnej instytucji grantowej dla humanistyki, tymczasem z trudem przychodzi znalezienie dodatkowych pieniędzy dla NCN. Wyraźnie widać, jak naiwny był więc to postulat, prawda? O ile nie zgadzam się z pomysłem likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej, to już gorąco popieram urealnienie jego budżetu. Jestem jednocześnie głęboko przekonana, że znalazłoby się jeszcze kilka sposobów na to, aby pieniędzy dla nauki było więcej. Wszystko jednak zaczyna się od tego, że nauka i kultura nie są traktowane jako zasób strategiczny państwa. Z reguły to najpierw tam szuka się oszczędności, a nie poszukuje gdzieś indziej oszczędności dla nich. 

Czytaj więcej

Krzysztof Dudek: Podnieśmy kulturę do najistotniejszych składników polskiej racji stanu

Czy to się zmieni? Wygląda na to, że otwiera się na to opinia publiczna, która zareagowała przecież na kłopoty IDEAS NCBR i „Oceanii”. Jak mniemam sam świat nauki czekają liczne wewnętrzne dyskusje. I rację ma przywołany wcześniej dr hab. Łukasz Okruszek, prof. PAN, że – w trybie szerokich konsultacji społecznych, jak i w samej Akademii  – zacząć się powinno od znalezienia odpowiedzi na pytanie, po co są dziś nauka oraz instytucje takie jak PAN i uniwersytety. 

Zaczęło się od niepokojącego środowisko projektu nowelizacji ustawy o Polskiej Akademii Nauk (zagrożona ma być jej autonomia). Kilka miesięcy później zrobiło się głośno o Sieci Badawczej Łukasiewicz: „Gazeta Wrocławska” opublikowała wywiad z dr hab. inż. Alicją Bachmiatuk (uczona wróciła do kraju z Korei Południowej, by zostać dyrektorką jednego z instytutów), która opowiedziała o wywieranych na nią politycznych naciskach – prezes Hubert Cichocki miał polecić jej zatrudnienie wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego z Lewicy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Jak długo PSL i Lewica mogą wytrzymać w jednym rządzie?
Cykl Partnerski
Brudna energia: kula u nogi
Komentarze
Bogusław Chrabota: Zamknąć „800+”. Czas na nowe programy
Komentarze
Nizinkiewicz: Tusk uwierzył, że może zostać prezydentem RP. I może mieć rację
Komentarze
PiS rozważa prawybory prezydenckie. Dlaczego Kaczyńskiemu może się to opłacać?
Komentarze
Estera Flieger: Donald Trump to „Wybraniec”, ale czy zwycięzca?