"Bokser" Netflixa. Powyżej i poniżej pasa

„Bokser” to bliska sitcomu historia sportowca z PRL w migranckim kostiumie.

Publikacja: 17.09.2024 04:30

„Bokser”. Eryk Kulm w tytułowej roli. Fabuła Mitji Okorna jest nr 1 wśród filmów Netfliksa

„Bokser”. Eryk Kulm w tytułowej roli. Fabuła Mitji Okorna jest nr 1 wśród filmów Netfliksa

Foto: Netflix.

W wysypie filmów o bokserach – wielu pamięta „Wściekłego byka” MartinaScorsesego z Robertem De Niro, jest także polski „Mistrz” z Piotrem Głowackim, który zagrał Tadeusza Pietrzykowskiego w warunkach Auschwitz, a niedługo czeka nas premiera „Kuleja. Dwóch stron medalu” Xawerego Żuławskiego o legendzie polskiego pięściarstwa.

Na tym tle „Bokser” Mitji Okorna jest pozycją rozrywkową, o czym świadczą choćby farsowe wręcz peruki, m.in. Eryka Lubosa, który gra Cześka, trenera Edwina (Michał Żurawski) i jego syna Jędrzeja (Eryk Kulm).

Na ringu PRL

Ojciec miał szansę na olimpijskie złoto w Moskwie, ale – przyczyn konkretnych spoilerować nie wypada – w warunkach braterskiego sojuszu z ZSSR nie było to możliwe. Widząc, że w bloku wschodnim gra się tylko znaczonymi kartami, Edwin stara się wybić z głowy syna, czasami dosłownie, pomysł zostania pięściarzem i motywuje do zdobywania wiedzy. Jak mówi jednak pewien towarzysz i działacz sportowy, widząc Jędrzeja na ringu: niedaleko pada jabłko od jabłoni. Edwin pada, ale wstaje, a wręcz bez upadków nie potrafi wygrywać.

Trzeba zaznaczyć, że realia peerelowskie potraktowano z chaplinowskim poczuciem humoru. Widać to przy okazji archiwalnych kronik: żartem wspomniano nawet wprowadzenie stanu wojennego, jednak nawet młodzi widzowie zorientują się, że różowo nie było.

Oglądamy puste półki, panoszą się esbecy – siłą rzeczy idioci i tylko Jacek Poniedziałek gra serio. Dlatego lepiej mówić o ogólnym przekazie atmosfery ostatniej dekady PRL niż o wierności wobec historycznych detali. Hitem przesady jest odjazd polskiej reprezentacji pięściarzy do Londynu czerwonym jelczem spod pomnika żołnierzy radzieckich na warszawskiej Ochocie. Choć przecież w „Misiu” drużyna KS Tęcza podróżowała do stolicy kraju zachodniego autobusem.

Nowy film Mitji Okorna z pewnością ma coś w sobie z jego „Listów do M.”, ponieważ oparty jest na motywie dziecka, które wcześniej straciło ojca. Są też w „Bokserze” śląskie smaczki z urokami regionalnej gadki i familoków – boksowanie ojca i syna zaczęło się bowiem na Śląsku.

Generalnie jednak mamy do czynienia z rozciągniętym na dwie i pół godziny sitcomem opowiadanym w kostiumie PRL. Przaśność pokazywanej rzeczywistości, rodzaj scenografii i humoru bliskie są „Kiepskim”. Wiodącą rolę gra miłość peerelowskiej pary i to, co się z nią stanie w pięknie wyglądających, aczkolwiek bezwzględnych na końcu realiach kapitalizmu, gdzie wszystko ma swoją cenę.

Czytaj więcej

„Kulej. Dwie strony medalu”. Czasy, gdy polski boks był potęgą w świecie

Od hipstera do boksera

Z pewnością warto zwrócić uwagę na Eryka Kulma, który świetnie zagrał niedawno pasywnego hipstera w „Kiedy ślub?”. Teraz jego filmowy Edwin brawurowo zdobywa serce Kasi (Adrianna Chlebicka) jako bokserski paliwoda i Polak o bujnej fantazji, a aktor już rozpoczął zdjęcia do filmu o Fryderyku Chopinie.

Kasia też nie jest w ciemię bita, boksera-prostaka by zlekceważyła, ale zaimponował jej chłopak, który świadomie nie robi użytku z wiedzy, którą ona chce pozyskać (bardzo śmieszna scena podrywu z wykorzystaniem wiedzy chemicznej), bo chce polepszyć ich życie. Ot, socjalistyczny paradoks. Kiedy jednak sławny już mąż zapomina o rodzinie, Chlebicka gra smutek tak sugestywnie, że powinno się to pokazywać wszystkim młodym parom planującym wspólne życie. Oglądając Adama Woronowicza w roli menedżera Nicky’ego Presleya, wielu widzów pomyśli sobie, że jeszcze jest śmiesznie, ale możliwość zaszufladkowania wybitnego aktora jest wysoka.

Nie warto dać się nabrać końcowym napisom, że film jest dedykowany milionowi polskich migrantów z lat 80., wśród których było kilkuset sportowców, a oglądamy m.in. Kazimierza Deynę, który tragicznie skończył w Ameryce.

Jeśli twórcy chcieli ufundować zbiorowy pomnik, to ten pomysł w scenariuszu zdechł w przedbiegach. Ostała się kanwa komedii, w której główny bohater balansuje między postacią Polaka na Zachodzie w stylu filmów Borata (nie zna języka i Anglicy biorą go za Albańczyka) a bajką o sławie, w której role złych, w komicznych – rzecz jasna – proporcjach, grają menedżer i dziennikarka oraz femme fatale Eva (Wiktoria Gorobets).

Zresztą jak jest na Zachodzie, żyjące między Polską a zagranicą młodsze pokolenia wiedzą najlepiej. Dzięki „Bokserowi” mogą się pośmiać z tego, o czym marzyli starsi i co z tego wyszło.

W wysypie filmów o bokserach – wielu pamięta „Wściekłego byka” MartinaScorsesego z Robertem De Niro, jest także polski „Mistrz” z Piotrem Głowackim, który zagrał Tadeusza Pietrzykowskiego w warunkach Auschwitz, a niedługo czeka nas premiera „Kuleja. Dwóch stron medalu” Xawerego Żuławskiego o legendzie polskiego pięściarstwa.

Na tym tle „Bokser” Mitji Okorna jest pozycją rozrywkową, o czym świadczą choćby farsowe wręcz peruki, m.in. Eryka Lubosa, który gra Cześka, trenera Edwina (Michał Żurawski) i jego syna Jędrzeja (Eryk Kulm).

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Polski kandydat do Oscara wybrany. Jaki film powalczy o nominację?
Film
Batman powróci na ekran. I to nie raz
Film
"Antychryst" Larsa von Triera: Seks pełen okrucieństwa
Film
Zakochany Mickiewicz, Maryla, ksiądz Robak i Żyd z karczmy
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Film
Największe kino plenerowe organizowane przez Kinotekę - podsumowanie