Po dziesięciu miesiącach produkcja budowlano-montażowa w Polsce skurczyła się o 15 proc., w samym październiku o ponad 20 proc. W listopadowej sondzie GUS menedżerowie z branży budowlanej przyznali się do jeszcze gorszych nastrojów niż miesiąc wcześniej.
– Sytuacja finansowa firm, niezależnie od wielkości, zdecydowanie się pogarsza. Firmy budowlane uważają, że będą musiały dokonać znacznie silniejszego ograniczenia zatrudnienia, niż zakładały to jeszcze kilka miesięcy wcześniej – komentuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. – Rosną opóźnienia płatności za projekty. Jeśli nie zostaną uruchomione projekty infrastrukturalne, część firm może mieć poważne kłopoty z przetrwaniem.
Przetargi odblokowane
Skurczenie się rynku to efekt zastoju w przetargach, które powinny rozpisywać władze centralne, ale i samorządy. Radykalny spadek inwestycji widoczny jest w budownictwie drogowym i kolejowym. Do połowy roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad uruchomiła zaledwie pięć przetargów. Resort infrastruktury informował niedawno, że Krajowy Fundusz Drogowy finansujący te inwestycje jest zadłużony na przeszło 40 mld zł, do których trzeba doliczyć ponad 20 mld zł odsetek. Do zrealizowania całego programu drogowego potrzeba prawie 200 mld zł, podczas gdy poprzedni rząd przewidział wydatki na poziomie 107 mld zł. Postępowania przetargowe ruszyły dopiero we wrześniu.
Zarządzająca infrastrukturą kolejową spółka PKP PLK dopiero rusza z nowymi przetargami. W 2015 r. zrealizowały inwestycje warte 7 mld zł, w 2016 będzie to zaledwie 4 mld zł. Plan na przyszły rok to 5,7 mld zł. Dopiero w 2018 prace się rozkręcą, a nakłady inwestycyjne przekroczą 10 mld zł. PLK zapowiada, że w najbliższym czasie zamierza realizować głównie przetargi jednoetapowe, co przyspieszyłoby wybór wykonawców.
Powyborczy poślizg w inwestycjach infrastrukturalnych ma wiele negatywnych konsekwencji. Część firm nie była w stanie utrzymać niewykorzystanego potencjału i ogłosiła zwolnienia grupowe. Poza tym głodne zleceń spółki ostro rywalizują w przetargach, co powoduje, że oferty cenowe są niskie i nie mają marginesu na spodziewany wzrost kosztów materiału i zatrudnienia pracowników. A taki wzrost jest spodziewany w związku ze spiętrzeniem prac.