Należy się troszczyć o właściwe miejsce w zglobalizowanych środowisku, gospodarce, kulturze i polityce nie metodą odwracania się od innych i naiwną wiarą, że piętrzące się problemy najlepiej rozwiązywać samemu, nie poprzez antagonizowanie stosunków z bliższymi i dalszymi sąsiadami, ale we wspólnym wysiłku, poprzez lepiej niż dotychczas skorelowaną współpracę ponadnarodową. Może ktoś nie lubić, choć szkoda, wielokulturowości, ale przeciwstawianie się gospodarczemu multilateralizmowi dowodzi braku ekonomicznego profesjonalizmu.
Demokracja i rynek
Doświadczenie uczy – od wielkiego kraju północnoamerykańskiego po mały w skali świata kraj środkowoeuropejski (Polska wytwarza, licząc parytetem siły nabywczej, zaledwie 0,88 proc. światowej produkcji, mniej niż w schyłkowym okresie PRL) – że demokracja nie eliminuje głupoty, a rynek nie wyklucza nieuczciwości. Potrzeba czegoś więcej – określonego charakteru kultury oraz inkluzyjnych instytucji. Mam tu na myśli instytucje nie w znaczeniu organizacyjnym, ale behawioralnym – reguły politycznej i ekonomicznej gry, zasady postępowania w społecznym procesie gospodarowania, tym razem już też na skalę ogólnoświatową.
Od czasu wiekopomnego wydarzenia, jakim był zmieniający bieg historii polski Okrągły Stół, kraj nasz osiągnął bardzo wiele, choć to fakt, że w odniesieniu do poziomu produkcji, tradycyjnie mierzonego wskaźnikiem PKB na mieszkańca, można było uzyskać nawet o jedną trzecią więcej, gdyby nie kosztowne błędy szoku bez terapii na początku lat 90. i szkodliwe przechłodzenie gospodarki w ich końcu. Jesteśmy wszakże już w po-PKB-owskiej rzeczywistości i do teraźniejszości, a zwłaszcza długookresowych wyzwań rozwojowych, trzeba podchodzić inaczej. Wraz z materialnym wzbogacaniem coraz bardziej liczy się nie ilość, ale jakość, nie samo tempo wzrostu dochodów, lecz ich struktura i charakter. Od tego, jak się mierzy, zależy, dokąd się zmierza. Dlatego nieustannie poszerzać trzeba pole obserwacji i analiz, a nade wszystko przeformułować cele rozwoju społeczno-gospodarczego.
Kapitał społeczny
Zdumiewa, jak wielką wagę wciąż przypisuje się poziomowi i dynamice PKB, skoro pomija on wątki jakże znaczące dla jakości życia – od kwestii podziału samego dochodu poprzez stan środowiska naturalnego do poziomu kapitału społecznego. To fakt, że produkcja, jej wartość i struktura stanowią materialną podstawę dobrobytu narodów, ale im mniej nędzy i biedy, a więcej dostatku i zamożności, tym bardziej liczą się czynniki określające jakość życia. Szczególne znaczenie ma tu kapitał ludzki i, szerzej, kapitał społeczny, który nie tylko jest samoistną, niekiedy wiodącą siłą wytwórczą, lecz również wartością samą w sobie.
Cieszy zatem fakt, że Bank Światowy w World Development Report 2019: The Changing Nature of Work lokuje Polskę już na 30. miejscu na świecie. Z jednej strony ze wskaźnikiem 0,75 (na skali 0–1) znajdujemy się w dobrym towarzystwie takich krajów, jak przewyższające nas o zaledwie 0.01 punktu bogate Belgia, Stany Zjednoczone czy Francja. Z drugiej strony plasujemy się o tyleż wyżej niż kilkanaście krajów od nas bogatszych, mierząc wartością PKB na mieszkańca, w tym Hiszpania i Islandia. To ciekawe, że pod tym względem istotnie, bo aż o 6 punktów bazowych, wyprzedzamy Luksemburg, najbogatszego członka Unii Europejskiej (wskaźnik 0,69).
Nie od rzeczy będzie zaznaczenie w tym miejscu, że względnie wysoka pozycja Polski, a także niektórych innych krajów posocjalistycznych (Estonia i Kazachstan notowane są analogicznie jak Polska, Rosja, Węgry i Litwa nieco gorzej, Serbia, Czechy i Słowenia lepiej) to też skutek tego, iż kiedyś były właśnie socjalistyczne, co cały czas owocuje niezłym wykształceniem społeczeństwa, o całkowitej eliminacji analfabetyzmu już nie wspominając.