Związkowcy służb mundurowych zdecydowali w poniedziałek o zaostrzeniu akcji protestacyjnej przeciwko rządowemu projektowi obniżenia zasiłków chorobowych ze 100 do 80 proc. pensji. Od wtorku mają rozpocząć strajk włoski (normalny strajk jest w mundurówkach zakazany). Polegać ma na szczególnie skrupulatnym wypełnianiu czynności służbowych i dokumentacji, pouczaniu sprawców wykroczeń zamiast karania ich mandatami, z wyjątkiem społecznie uciążliwych wykroczeń, takich jak piractwo drogowe i kradzieże.
Powiem szczerze, jako użytkownik dróg i parkingów, że to znakomita wiadomość. Oby strajk trwał jak najdłużej i objął także strażników miejskich. O niczym innym nie marzę jak o tym, by policjanci czy strażnicy karali mandatami tylko sprawców "społecznie uciążliwych wykroczeń, takich jak piractwo drogowe i kradzieże".
Jeśli cytat z depeszy PAP oddaje w pełni rozumowanie związkowców mundurówki, to szczególnie skrupulatne wypełnianie czynności służbowych i dokumentacji, co nazywają strajkiem włoskim, traktują oni jako nienormalność. To co zatem jest normalnością w działaniu tych służb? Brak skrupulatności?
Jeśli mundurówka straszy takim strajkiem, to ma znaczyć, że na co dzień nie przestrzega prawa? Gdyby bowiem go przestrzegała, to nie miałoby sensu straszenie skrupulatnym przestrzeganiem prawa. Chyba, że zamierza prawo łamać w czasie strajku, choć używa eufemizmu: skrupulatne stosowanie przepisów.
Są pewnie profesje, mniej sformalizowane, gdzie sięganie po niestosowane od lat regulaminy, może zatrzymać na jakiś czas taśmę czy budowę. Rzecz w tym, że mundurówki to służby egzekwujące prawo i same poddane daleko idącym rygorom. Tam nie ma miejsca na luzy. Jeśli służby te mogą zarówno pracować nieskrupulatnie jak też strajkować pracując skrupulatnie, to znaczy, że mają za dużo luzu, że szwankuje tam organizacja i nadzór.