Takie wnioski płyną z opublikowanego w czwartek dorocznego raportu firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton (GT), która od kilkunastu lat monitoruje objętość i jakość polskiego prawa. W 2020 r. opublikowano „tylko" 14 921 stron ustaw i rozporządzeń w Dzienniku Ustaw, co oznacza spadek o 31 proc. w stosunku do roku 2019 r. Trwa trend spadkowy po apogeum, jakie nastąpiło w 2016 r., gdy opublikowano ponad 30 tys. stron.
Zdaniem ekspertów GT zmniejszanie objętości publikowanego prawa to dobre zjawisko, choć aby przeczytać wszystkie ukazujące się akty prawne, trzeba by poświęcać niemal dwie godziny dziennie.
Czytaj także: Jak nie reformować prawa w Polsce
Niestety, mniejsza „biegunka legislacyjna" nie oznacza poprawy jakości prawa, tworzonego często w pośpiechu i bez konsultacji z zainteresowanymi. Średni czas pracy nad ustawą w parlamencie wyniósł w 2020 r. 77 dni, choć jeszcze przed kilku laty pracowano nad nią dwukrotnie dłużej (np. w 2014 r. było to 151 dni).
Aż 68 proc. rządowych projektów nie było formalnie poddanych konsultacjom społecznym. Konsultacje kolejnych 21 proc. były pozorne, bo rząd nie odnosił się do zgłaszanych uwag partnerów społecznych. Co czwartą ustawę uchwalano w Sejmie bez żadnych konsultacji, na podstawie projektu poselskiego.