Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu

W sprzyjających okolicznościach rząd mógłby zapożyczać się w 2025 r. w miarę bezpiecznie. Ale koszty obsługi długu będą szybko rosły. Istnieje ryzyko, że wymkną się spod kontroli.

Publikacja: 06.11.2024 05:41

Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu

Foto: PAP/Radek Pietruszka

W nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 r. rząd chce zwiększyć deficyt w kasie państwa aż o 56 mld zł (do 240 mld zł). Tym samym wyższe, o ok. 56 mld zł, mają być też tegoroczne potrzeby pożyczkowe budżetu, rosnąc – z i tak już rekordowo wysokiego poziomu 252 mld zł – do 308 mld zł.

Jakie emisje obligacji w 2025 r.?

Czy uda się uplasować tak wielkie emisje długu na rynku? I jak to wpłynie na perspektywy sprzedaży obligacji w 2025 r., które zaplanowano w jeszcze większych kwotach? Potrzeby pożyczkowe netto na przyszły rok to 367 mld zł, a brutto – nawet 553 mld zł.

– Jeśli chodzi o ten rok, sprawa wydaje się być już „załatwiona” – ocenia Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska. Ministerstwo Finansów przy okazji prezentacji projektu nowelizacji budżetu wyjaśniało, że nie zamierza zmieniać planu tegorocznych emisji papierów skarbowych. A to oznacza, że sięgnie po tzw. poduszkę płynnościową, która na koniec października wynosiła ponad 150 mld zł.

Ale ma to pewien efekt uboczny. Im więcej tej nadwyżki płynnościowej zostanie zużyte, tym mniejsze będzie prefinansowanie potrzeb pożyczkowych na przyszły rok. Ekonomiści Banku Citi Handlowy wyliczają, że jeżeli Skarb Państwa zrealizuje takie plany, na początku 2025 r. będzie miał sfinansowane 10–20 proc. potrzeb na cały rok. Relatywnie niewiele, skoro w ubiegłych latach było to aż ok. 40 proc.

– Tym samym mniejsza będzie strefa komfortu dla Skarbu Państwa, bo będziemy bardziej zależni od nastrojów inwestorów i sytuacji na rynkach globalnych. Jeśli nastroje będą dobre, rząd nie będzie miał większych problemów z uplasowaniem nawet tak ogromnych emisji długu – analizuje Piotr Bielski. – Ale jeśli sytuacja zmieni się na gorsze, to mogą być to oczywiście trudniejsze czasy dla Skarbu Państwa – dodaje.

Czytaj więcej

Rząd maksymalizuje deficyt. Co się za tym kryje?

Jednak zdaniem ekonomistów w sprzyjających okolicznościach nawet w 2025 r. udałoby się uplasować setki miliardów polskiego długu, nie płacąc przy tym horrendalnie wysokich odsetek.

Jakie to okoliczności? Po pierwsze, jeśli nie zrealizują się różne ryzyka geopolityczne, takie jak np. eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie czy ekonomiczne i polityczne decyzje nowego prezydenta USA, które niosłyby negatywne konsekwencje dla Europy, a w szczególności dla Polski. Ekonomiści zaznaczają przy tym, że takich ryzyk w globalnym wymiarze zapewne nie uda się uniknąć w całości, a trzeba mieć nadzieję, że będą to napięcia przejściowe.

Istotna dla perspektyw na 2025 r. jest też polityka stóp procentowych – jeśli zaczną one spadać również w Polsce, może to być korzystna tendencja dla Ministerstwa Finansów. Bo niższe stopy wprost przekładają się spadek rentowności polskich obligacji.

Prognoza dla stóp

– Pytanie, kiedy RPP zacznie ciąć stopy i jak mocno – zauważa Adam Antoniak, ekonomista ING Banku Śląskiego. – I czy w całości przełoży się to na spadek rentowności. Moim zdaniem nie, ponieważ inwestorzy, widząc ogromne potrzeby pożyczkowe Polski przez kolejnych kilka lat, będą oczekiwać większego spreadu, czyli dodatkowej premii za ryzyko. To, jak duża ma być ta premia, zależeć będzie od postrzegania wiarygodności finansowej rządu – zaznacza Antoniak.

Zdaniem Karola Pogorzelskiego średnia rentowność krajowych obligacji w 2025 r., nawet w scenariuszu spadku stóp procentowych w Polsce, może trochę wzrosnąć (choć powinna być nieco niższa niż obecne około 6 proc.). W ślad za tym rosnąć będą koszty obsługi długu.

Według analizy przygotowanej przez Bank Pekao, całkowite koszty obsługi zadłużenia Polski wzrosną z 2,2 proc. PKB w 2024 r. do 2,9 proc. w 2025 r., by następnie lekko się obniżyć w 2026 r. – do ok. 2,7 proc. – za sprawą wyraźnej obniżki stopy referencyjnej NBP. Tymczasem prognozy Ministerstwa Finansów są nieco mniej dotkliwe – w 2025 r. obsługa długu ma pochłonąć 2,6 proc. PKB, a w 2026 r. – 2,5 proc. PKB.

Ekonomiści zaznaczają, że sytuacja, w której koszty obsługi długu mogą być na poziomie nieco wyższym od przewidywań MF, nie oznacza od razu zapowiedzi kryzysu fiskalnego. Niemniej warto zdawać sobie sprawę, jak ogromne są to już kwoty i jakie ryzyko za sobą niosą. Według naszej analizy w 2025 r. tylko na odsetki państwo (łącznie z samorządami i jednostkami pozabudżetowymi) będzie musiało przeznaczyć już 103 mld zł (wobec ok. 30 mld zł w 2021 r.), a w 2028 r. – 123 mld zł.

– Obecnie koszty obsługi długu nie są rujnujące dla państwa. Ale będzie ich coraz więcej, przez co jeszcze mocniej będą zabierać budżetową przestrzeń na inne istotne wydatki i potrzeby – zaznacza Karol Pogorzelski.

– Trzeba pilnować, by rentowności i koszty obsługi długu nie wzrosły tak mocno, by zaczęły wciągać nas w spiralę zadłużenia – ostrzega też Piotr Bielski. Obecnie ryzyko takiej sytuacji nie wydaje się duże, ale jeśli gospodarka nagle zacznie hamować albo pojawią się kolejne czarne łabędzie w gospodarce czy geopolityce, te koszty mogą zacząć nas pogrążać.

Chętni na obligacje

Wracając do perspektyw dla emisji długu w 2025 r., oczywiście niezwykle ważnym elementem jest spodziewany popyt na papiery Skarbu Państwa. Tu według ekonomistów sytuacja nie wygląda bardzo źle. Krajowe banki, które obecnie są największym nabywcą rządowych obligacji, mają przestrzeń, by kupić ich jeszcze więcej. A przynajmniej będą ją miały, dopóki nie ruszy na dobre akcja kredytowa.

Podobnie z popytem ze strony gospodarstw domowych (które obecnie mają w swoich portfelach już 137 mld zł krajowego długu SP), a także ze strony inwestorów zagranicznych (którzy mają niewiele więcej – 150 mld zł).

– Bezpieczne uplasowanie rekordowo wysokich potrzeb pożyczkowych w 2025 r. na pewno będzie dużym wyzwaniem. Będzie wymagać dużej elastyczności ze strony Skarbu Państwa i umiejętności omijania raf. Ale trzymamy kciuki, że się uda – podsumowuje Adam Antoniak.

W nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 r. rząd chce zwiększyć deficyt w kasie państwa aż o 56 mld zł (do 240 mld zł). Tym samym wyższe, o ok. 56 mld zł, mają być też tegoroczne potrzeby pożyczkowe budżetu, rosnąc – z i tak już rekordowo wysokiego poziomu 252 mld zł – do 308 mld zł.

Jakie emisje obligacji w 2025 r.?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Budżet i podatki
Deficyt budżetowy będzie wyższy. Sejm przegłosował zmiany
Budżet i podatki
Budżetowe wpływy z CIT dołują. Rekordy już nie wrócą?
Budżet i podatki
Rząd maksymalizuje deficyt. Co się za tym kryje?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Budżet i podatki
Rząd winduje deficyt do rekordowego poziomu. "Typowo techniczna zagrywka"