Tomasz Krzyżak: Watykańskie uspokajanie sumień w sprawie Medziugorie

Watykańskie „nic nie stoi na przeszkodzie” w sprawie objawień w Medziugorie to uspokojenie sumień dla tych, którzy mieli poczucie, że robią coś wbrew Kościołowi. Ale dokument Stolicy Apostolskiej to też znak, że temat ewentualnego uznania objawień maryjnych za autentyczne został przez Kościół na wiele lat zamknięty.

Publikacja: 20.09.2024 17:54

Figura Matki Boskiej na placu przed kościołem św. Jakuba w Medziugorie

Figura Matki Boskiej na placu przed kościołem św. Jakuba w Medziugorie

Foto: ELVIS BARUKCIC / AFP

Stolica Apostolska wydała w czwartek notę dotyczącą objawień w Medziugorie. Stanowisko Watykanu było wyczekiwane – zwłaszcza, że przed dziewięcioma laty sam papież Franciszek obiecał, że sprawą się zajmie. Było oczekiwane m.in. przez wiernych w Polsce, którzy wśród ok. 2,5 mln pielgrzymujących co roku do Medziugorie stanowią dość pokaźny odsetek. Oczekiwane pewnie też z tego powodu, że św. Jan Paweł II miał pewien sentyment do tego miejsca i nawet zamierzał je odwiedzić w czasie pielgrzymki do Bośni i Hercegowiny. Zrezygnował z pomysłu, przyjmując argument, że wizyta papieża w miejscu domniemanych objawień zostanie przez wiernych odebrana jako ich uznanie przez Kościół.

Co właściwie postanowił papież w sprawie Medziugorie?

Zatwierdzony przez papieża dokument Dykasterii Nauki Wiary dotyczący Medziugorie jest zatem ważny. Ale nie można go nazywać przełomowym, czy rewolucyjnym. Czym bowiem jest watykańskie „nihili obstat” (nic nie stoi na przeszkodzie) i zgoda na publiczny kult w Medziugorie? W praktyce de facto niczym. Kult publiczny obecny jest w Medziugorie od 1892 roku, czyli od czasu powstania miejscowej parafii. Zaczął się prężnie rozwijać w 1981 – po pierwszych rzekomych objawieniach Matki Bożej.

Czytaj więcej

Jesień w Fatimie należy do Polaków

Dziś jest to potężny ośrodek kultu maryjnego na Bałkanach. Samo Medziugorie liczy ok. 2 tys. mieszkańców. Tymczasem – jak wynika ze statystyk parafii – tylko w sierpniu 325 tys. osób udzielono komunii św., a msze św. odprawiło łącznie 9582 księży (309 dziennie). Kult zatem jest i przynosi jakieś owoce duchowe. Ludzie się spowiadają, przestępują do komunii, modlą na różańcu, uczestniczą w rekolekcjach. Tego zanegować się nie da. Zresztą już parę lat temu dano „zielone światło” na oficjalne pielgrzymki do tego miejsca. W praktyce zatem Watykan dał zgodę na coś co i tak w Medziugorie od lat jest obecne, acz dotąd patrzono na to z pewną rezerwą, a niekiedy nawet wrogością. Używając jeszcze innego języka: zalegalizowano partyzantkę.

Pielgrzymi na wzniesieniu zwanym "górą objawień" w pobliżu Medziugorie

Pielgrzymi na wzniesieniu zwanym "górą objawień" w pobliżu Medziugorie

Foto: ELVIS BARUKCIC / AFP

Oczywiście dla wielu osób wierzących owo „nihili obstat” jest pewnego rodzaju uspokojeniem sumienia. Dotąd bowiem z powodu tego, że jeździli do Medziugorie, mogli czuć jakiś wewnętrzny niepokój, mieć wyrzuty sumienia, poczucie, że robią coś wbrew Kościołowi. Teraz Kościół daje im czytelny sygnał, że pielgrzymować do Medziugorie mogą i nie ma z tego tytułu żadnego grzechu.

Co mogłoby oznaczać uznanie objawień za autentyczne?

Z pewną przełomowością, rewolucyjnością mielibyśmy do czynienia, gdyby objawienia zostały uznane przez Kościół za prawdziwe, gdyby rozstrzygnięto ich nadprzyrodzony charakter. Tego zaś nie ma. Tylko na marginesie odnotujmy, że objawienia zostały uznane za autentyczne w odniesieniu do kilku miejsc na świecie. To m.in. Gwadelupe, La Salette, Fatima, Lourdes oraz polski Gietrzwałd. Ale czy faktycznie byłby to jakiś przełom? Ewentualne uznanie objawień nie oznacza wcale tego, że Kościół wszystkim wiernym nakaże od teraz wierzyć np. w objawienia fatimskie. Kościół stwierdza: „W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest «ulepszanie» czy «uzupełnianie» ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej”. I tyle.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Gietrzwałd 1877. Historia odstępstwa

Objawienie było jedno i już się dokonało. Ewentualne zatem uznanie przez Kościół objawień prywatnych – takimi bowiem są domniemane objawienia w Medziugorie - za autentyczne mogłoby co najwyżej podnieść autorytet danego miejsca, przyczynić się do rozwoju ruchu pielgrzymkowego. I właściwie nic więcej. Dogmatów wiary nie zmieni. Kościół nie stworzy szóstego przykazania: „Przynajmniej raz w roku należy odwiedzić Medziugorie”.

Czas jest najlepszym weryfikatorem cudowności zdarzeń

W sytuacji, gdy domniemane objawienia, czas ich trwania, niektóre elementy przekazu Matki Bożej, czy osoby widzące budzą wciąż wiele kontrowersji „nihili obstat” i zapewnienie o dalszym badaniu sprawy było właściwie jedynym ruchem, jaki dla uspokojenia nieco sytuacji wokół Medziugorie, mógł uczynić Watykan. I raczej nie będzie już do tematu wracał. Można to zresztą wyczytać z pierwszych słów noty dykasterii, gdzie padają słowa o tym, że „nadszedł czas, aby zakończyć długą i złożoną historię”. Kościół przez tysiąclecia nauczył się, że najlepszym weryfikatorem cudów i objawień jest czas. Wiele jest miejsc rzekomych objawień, które przez pewien czas przyciągały tłumy, nie przeszło próby czasu. Początkowy entuzjazm wygasł i nie ma po nim śladu.

Czytaj więcej

Jacek Pałkiewicz: Fenomen pielgrzymek. Duchowość spotęgowana zmęczeniem

Status Medziugorie jest dziś podobny do naszego polskiego Lichenia. W 1850 roku Mikołajowi Siatce miała ukazać się Matka Boża, która poleciła przeniesienie jej obrazu z leśnej kapliczki w godniejsze miejsce. Tak się stało. Licheń w krótkim czasie stał się miejscem licznych pielgrzymek. Zdarzają się cudowne uzdrowienia. Kościół nigdy nie uznał objawienia w Licheniu, ale zezwolił na kult cudownego obrazu. Dziś w Licheniu (ok. 1,5 tys. stałych mieszkańców) stoi największa świątynia w Polsce, ósma w Europie i dwunasta na świecie. Wedle szacunków rocznie odwiedza to miejsce 1,5 mln osób. Jedni jadą pewnie z ciekawości, innych prowadzi wiara i nie jest istotne, czy Kościół uznał objawienie, czy nie. Dla nich istotne jest, że akurat tam „łapią” swój kontakt z Bogiem. Po co im zatem przeszkadzać?

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki