Tradycyjnie u progu nowego roku „Rzeczpospolita” próbuje ożywić dyskusję na temat przyjęcia przez Polskę euro. W czasie rządów PiS usiłowania te mogły dotyczyć właśnie co najwyżej tylko debaty. Ze względu na zdecydowaną niechęć do euro polityków PiS (oczywiście niedotyczącą np. otrzymywanych uposażeń albo przechowywania w tej walucie oszczędności) realnych szans na przystąpienie Polski do strefy euro nie było. Przejęcie władzy przez partie znacznie bardziej proeuropejskie teoretycznie powinno oznaczać w tej sprawie jakąś zauważalną zmianę. Ale w praktyce realizm polityczny podpowiada, że w takich uwarunkowaniach politycznych jak obecnie w Polsce sprawy zastąpienia złotego przez euro nie ma sensu podejmować. Powody są co najmniej trzy.
Podpisując i ratyfikując traktat akcesyjny do UE, Polska została członkiem unii gospodarczej i walutowej (UGiW) objętym derogacją – nie mamy podstaw prawnych do trwałego pozostawania poza strefą euro (tak jak to jest w przypadku Danii i było, do wyjścia z UE, Zjednoczonego Królestwa). Czyli zobowiązaliśmy się do tego, aby spełnić kryteria konwergencji i przyjąć euro. Kiedy? Tego nie przesądza żaden akt prawny UE. Ale dopóki nie spełnimy warunków zbieżności, to do strefy euro nie zostaniemy przyjęci.
Czytaj więcej
Jestem głęboko przekonany, że Unia jest naszą szansą, a nie przekleństwem. W dzisiejszym zglobalizowanym świecie przetrwamy tylko jako zintegrowana wspólnota. Wspólna waluta to zaledwie jeden z instrumentów.
Trzy powody, dla których nie ma sensu podejmować sprawy zastąpienia złotego przez euro
Pierwszy ze wspomnianych powodów jest następujący: aby Polska mogła przyjąć euro, konieczne jest wprowadzenie zmian w prawie, w tym przede wszystkim w Konstytucji RP. Chodzi m.in. o art. 227.1, zgodnie z którym wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej przysługuje NBP, który odpowiada także za wartość polskiego pieniądza. W strefie euro politykę pieniężną prowadzi oczywiście Europejski Bank Centralny, który ma także wyłączne prawo do upoważniania do emisji banknotów euro.
Aby zmienić konstytucję, potrzebne są dwie trzecie głosów w Sejmie w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz bezwzględna większość w Senacie (także w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów). Takiej większości, gotowej utorować drogę Polski do strefy euro, nie ma w obecnym Sejmie. I jeśli nie dojdzie do jakiejś radykalnej zmiany układu sił politycznych, nie będzie w następnym. Zatem już tylko problem zmiany konstytucji odsuwa perspektywę zastąpienia złotego przez euro na długie lata. Dodatkowo, przychylność przy przyjmowaniu koniecznych ustaw osoby sprawującej urząd prezydenta (jak wiemy, różnie z tym bywa…) oraz dobra współpraca z prezesem NBP także byłaby wskazana. A Adam Glapiński, którego kadencja kończy się w roku 2028, wielokrotnie deklarował się jako przeciwnik wprowadzania w Polsce euro.