Można powiedzieć, że ta kampania padła ofiarą własnego sukcesu. Gdy startowała, poparcie dla prezydenta Bronisława Komorowskiego przekraczało 60 proc. Kandydatowi PiS Andrzejowi Dudzie niektóre sondaże dawały nawet 12 proc. Zmniejszająca się w szybkim tempie różnica sprawiła, że apetyty wzrosły.
Kiedy rozmawia się z ludźmi prawicy, każdy przyznaje, że myśli o zwycięstwie. Entuzjastyczna agitacja działaczy w mediach i w internecie to nie jest tylko urzędowy optymizm. Właściwie nikt już nie zakłada scenariusza, że PiS dziś mógł być w miejscu, w którym jest SLD, kiedy się okazało, że kampania Magdaleny Ogórek nie spełnia oczekiwań.
Jest też druga strona medalu. Dobry start kampanii sprawił, że więcej osób chce uczestniczyć w sukcesie. Giełda kampanijnych pomysłów sprawia, że nie wszystkie wpisują się w jedną strategię. Niepokój budzą też sondaże. Choć notowania prezydenta w ostatnich spadły już poniżej 40 proc., to Duda wciąż na stałe nie przekroczył 30 proc. Stąd coraz częściej pojawiające się głosy, że kampania stoi.
Gdy prezydent spada, Duda stoi w miejscu
Odpowiedzialny za przekaz medialny rzecznik PiS Marcin Mastalerek przekonuje w mediach, że okres między obiema turami będzie przełomowy. – Druga tura będzie resetem. To będą dwa tygodnie, które mogą wstrząsnąć polską polityką – przekonywał ostatnio w RMF FM.
W tej chwili jednak kampania skupia się na jednej turze, tej pierwszej. W PiS nie brakuje obaw, że ponad 10 milionów złotych wpompowane w kampanię Dudy zostanie stracone, gdy nie zostanie osiągnięty cel minimum. A zdaniem wielu naszych rozmówców luźniej związanych ze sztabem to błąd.