Sprawa Emilii S., której proces ruszył w środę przed Sądem Rejonowym w Bochni, to odnoga „afery hejterskiej”, określanej mianem jednego z największych skandali za czasów ostatnich rządów PiS. Kielecka prokuratura oskarżyła ją o zniesławienie i pomówienie w twitterowych wpisach sędziego Waldemara Żurka, jednego z najbardziej krytycznych wobec forsowanych przez Zjednoczoną Prawicę zmian w polskim sądownictwie.
Czytaj więcej
Sąd Najwyższy nie zgodził się w poniedziałek na uchylenie immunitetu warszawskiemu sędziemu Jakubowi Iwańcowi, któremu prokuratura chce postawić zarzuty związane z tzw. aferą hejterską. To pierwsza taka decyzja sądu dotycząca tej sprawy.
„Afera hejterska”: Emilia S. nie stawiła się na rozprawie i nie przyznała do winy
Oskarżona nie stawiła się na środową rozprawę, a wcześniej nie przyznała do winy i odmówiła składania wyjaśnień (mimo że publicznie przeprosiła sędziego Żurka). Sędzia zaś zeznania składał jako oskarżyciel posiłkowy.
Według niego do odpowiedzialności próbuje się pociągnąć „sygnalistkę”, która ostatecznie ujawniła aferę, a nie głównych odpowiedzialnych. Taki obrót spraw uznaje za porażkę wymiaru sprawiedliwości.
– Nie chcę mówić o wszystkich wydarzeniach, które były pokłosiem „afery hejterskiej”, bo są to sprawy bardzo osobiste. Dobrze, że proces ruszył, ale dla mnie największym problemem jest to, że główni organizatorzy grupy, która hejtowała sędziów broniących konstytucji, są bezkarni – i widzimy kolejne odsłony tego dramatu – komentował Waldemar Żurek w rozmowie z dziennikarzami.