Michał Długosz: O co chodzi z prawem do swobodnej wypowiedzi i nową cenzurą

Spór o wolność słowa i mowę nienawiści jawi się jako parawan, za którym politycy, chcą ukryć swoje niecne zamiary i manipulacje.

Publikacja: 24.01.2025 20:10

Michał Długosz: O co chodzi z prawem do swobodnej wypowiedzi i nową cenzurą

Foto: Adobe Stock

Żeby wytłumaczyć na czym polega problem z nową cenzurą trzeba zanurzyć się w historii. Zacznijmy od starożytnych Hellenów. Arystoteles w swoim dziele „Polityka” stwierdził, że niewolnikiem jest ten kto jest zależny od innych, ponieważ sam nie potrafi kierować swoim losem. A o tym, czy ktoś swoim losem kierować nie potrafi decydowało to czy konsekwencje jego działań są do niego pozytywne, czy negatywne. Jeśli ktoś podejmował szkodliwe dla siebie decyzje to w konsekwencji popadał w niewolę i ktoś przejmował nad nim kontrolę, aby sam sobie i innym nie szkodził. Jest to bardzo ważna rzecz, ponieważ konsekwencją takiego rozumowania było to, że tylko Ci zdolni do kierowania swoim losem mogli partycypować w ustroju demokratycznym i rządzić państwem.

Mijały wieki. Polis upadły, a w ciemnych wiekach Europy dominował kościół rzymskokatolicki. 16 lipca 1415 roku za głoszenie herezji na stosie płonie czeski teolog Jan Hus. Trochę ponad 100 lat później 31 października 1517 roku Marcin Luter przybija 95 tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze i w ten sposób zaczyna się reformacja. Obaj głosili stanowiska sprzeczne z nauką kościoła rzymskokatolickiego, jednak jak wiemy los każdego z nich był inny. Luter życie zawdzięcza ochronie niemieckich książąt, którzy mieli spójne z nim poglądy. Ważne jest, aby zwrócić uwagę na to, że dogmaty i idee głoszone przez tych duchownych były sprzeczne z interesami potężnego i wpływowego kościoła, zatem mamy do czynienia z wystąpienie jednostki przeciwko większości.

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Kampania wyborcza bez koncesjonowania opinii

Swoboda wypowiedzi nie wszędzie rozumiana szeroko

Kolejną cegiełką do budowy prawa do swobody wypowiedzi zawdzięczamy Johnowi Lockowi, a więc ojcu liberalizmu, który głosił, że wolność słowa i wolność religii to niezbędny element rozwoju społecznego oraz religijnego pozwalający odkrywać prawdę przez dyskusję. Przy czym powinna być to dyskusja na poziomie, merytoryczna oparta na rzeczowych argumentach, a nie emocjach. Podobnie Volter, któremu zawdzięczamy słynne „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale będę bronić do śmierci twojego prawa do mówienia tego”. Widać tutaj pewien paradoks - ponieważ jak uczy psychologia społeczna - nie lubimy i wykluczamy ze swojego towarzystwa osoby, które mają inne od nas poglądy. A lubimy i chętnie otaczamy się osobami o zbieżnych do naszych poglądach, ocenach czy stanowiskach. Można zatem podsumować, że zarówno wyznania protestanckie jak i filozofia liberalna przez wolność słowa sprzeciwiły się pewnej części natury ludzkiej, aby przez to zapewnić człowiekowi większą perspektywę, a przez to rozwój i szerszą świadomość.

W U.S.A. na mocy pierwszej poprawki do konstytucji zagwarantowano obywatelom wolność słowa. Prawo to jest rozumiane w ten sposób, że każdy może głosić wszelkie treści i idee, nawet jeśli są społecznie nieakceptowalne, a wręcz szkodliwe. Fundamentem tak rozumianej wolności słowa jest, że to w ramach dialogu i debaty oponentów powinno się przekonać rzeczowymi argumentami do zmiany stanowiska. Żeby zobrazować różnicę w granicach wolności słowa w Europie i U.S.A. warto przywołać przykład penalizowanego w Europie zaprzeczania holokaustowi, które jest legalne w U.S.A. Wolność słowa w U.S.A. jest rozumiana tak szeroko, że ochronę prawną przyznaje się tam nawet kontrowersyjnym i fałszywym twierdzeniom. Parafrazując system prawny U.S.A. wymusza poszanowanie dla poglądów, opinii, twierdzeń i idei, które mogą nawet być kłamstwem w imię wolności słowa i swobody debaty publicznej. W ten sposób ukształtowana zostaje norma prawna wyrażająca ideę jaką jest wolność słowa, która rozlewa się na cały cywilizowany świat.

Zmianę przynosi II wojna światowa. Hitler zdławił wszelką opozycję i zaczął mordować na masową skalę, Żydów, Romów, osoby niepełnosprawne, homoseksualistów, świadków jehowy, Słowian. I ten zbiór cech zainspirował twórców art. 14 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności do stworzenia tzw. „przykładowego katalogu czynników ze względu na które dyskryminacja jest zakazana”. Przepis ten brzmi:

„Korzystanie z praw i wolności wymienionych w niniejszej Konwencji powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów jak płeć, rasa, kolor skóry, język, religia, przekonania polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie bądź z jakichkolwiek innych przyczyn.”.

Zwrot kończący przepis „z jakiejkolwiek przyczyny” mówi o tym, że katalog ten jest otwarty to znaczy, że każda cecha jaką można przypisać człowiekowi, a wprost niewymieniona w przepisie i tak jest objęta zakazem tak jakby była do przepisu wpisana. Jak dowodzi społeczna psychologia piętna wszyscy mamy jakąś cechę, która jest społecznie niepożądana i może stanowić źródło gorszego traktowania każdego. Zatem zasadne jest, aby państwo i prawo chroniły Nas przed takimi naruszeniami. Jeśli spojrzymy do naszej Konstytucji, a konkretnie do jej art. 32 ust. 2 to zobaczymy, że: „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.”. A więc i polski ustrojodawca postanowił zapewnić nam taką ochronę.

Ochrona przed dyskryminacją wyraża się na wiele sposobów jednym z nich jest tzw. zakaz mowy nienawiści. W Kodeksie karnym są trzy przepisy dotyczące mowy nienawiści warto przytoczyć jeden z nich konkretnie z art. 257 Kodeksu karnego:

„Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”.

Bój o wolność słowa

Widać, że przepis penalizuje za znieważanie z powodu cech tj.: narodowości, przynależność etniczna, rasowa, wyznanie lub bezwyznaniowość. I tu właśnie zaczyna się bój o wolność słowa. Koniecznie wskazać trzeba, że w tym przepisie i pozostałych dwóch dotyczących mowy nienawiści - jak widać w Polsce przepisy zakazujące mowy nienawiści od dawna istnieją – jest wymienionych tylko 5 cech, które chroni prawo karne. A co z pozostałymi? Przecież zarówno art. 32 ust. 2 Konstytucji jak i art. 14 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności mówi o zakazie dyskryminacji z „jakiejkolwiek przyczyny”. Zatem zamknięcie katalogu cech w przepisach dotyczących mowy nienawiści powoduje dyskryminację wszystkich osób z cechami w przepisach nie wymienionych. Czy to jest słuszne, że można obrażać ze względu na płeć, czy przekonania polityczne, orientację seksualną? Absolutnie nie. Tylko, co by się stało, gdyby te 5 cech z przepisów karnych zamienić na zwrot „z jakiejkolwiek przyczyny”? W zasadzie każda ocena wypowiedź stanowiłaby podstawę odpowiedzialności karnej. Kto odważyłby się otworzyć usta i wyrazić opinię? Wydaje się, że nikt.

Nagle okazuje się, że ochrona przed dyskryminacją jest sprzeczna ze prawem do swobody wypowiedzi. Można stwierdzić, że wolność słowa to w pewnym sensie prawo do pokojowego obrażania. W swobodę wypowiedzi wpisane jest od zawsze „rażenie”, podrażnianie słowem, nawet większości społeczeństwa, które nie powinno reagować agresją czy wykluczeniem w stosunku do osoby stanowisko to głoszącej. Z kolei ochrona przed dyskryminacją mówi nie podejmuj działań w tym słownych, jeżeli ich przedmiotem jest jakaś cecha np. płeć, narodowość czy orientacja seksualna. Jednak ta sprzeczność jest bardzo pozorna.

Spór o zakres odziaływania mowy nienawiści będącej rozwinięciem zakazu dyskryminacji i wolność słowa nadal się toczy. Można przyjąć model z U.S.A. zgodnie z którym to wolność słowa praktycznie wypiera ochronę antydyskryminacyjną. Albo model Nieciecki, w ramach którego istnieje cała ustawa poświęcona mowie nienawiści na mocy, której operatorzy platform społecznościowych mają obowiązek wykluczać dyskryminujące opinie. Należy zatem zważyć, co jest ważniejsze prawo do swobody wypowiedzi czy zakaz dyskryminacji. Prawnokarna ochrona przed mową nienawiści przysłuży się niewielkiej części społeczeństwa. Z kolei ograniczenie swobody wypowiedzi spowoduje zahamowanie debaty publicznej, zanik nowych myśli, koncepcji i idei, co ostatecznie zaowocuje ograniczeniem postępu społecznego, więc będzie miało skutki i teraz i w przyszłości. Pomiędzy prawem do swobody wypowiedzi i ochroną przed dyskryminacją należ znaleźć balans, a w razie konfliktu między tymi dwoma decydować się na pierwszeństwo wolności słowa. Dlaczego? Zwróćmy uwagę na cechę orientacji seksualnej. Ma ona dwie twarze. Pierwsza rozpowszechniona na zachodzie Europy w postaci zakazu mowy nienawiści, druga znana z Rosji w postaci ochrony rodziny i zakazu promocji homoseksualizmu. Mając wolność i zakaz zawsze należy wybrać wolność, ponieważ ona prowadzi do równości w dialogu i w działaniu, podczas gdy zakazy mają charakter eliminujący.

Nowa cenzura: ochrona czy manipulacja 

Z tej perspektywy warto zwrócić uwagę na argumentację polityków w myśl, której fakt, że w Internecie jest wiele fałszywych i manipulujących informacji, który uzasadnia ingerencję i cenzurę. Konsekwencja tego ma być to, że państwo musi chronić obywateli przed tymi informacjami i wpływem jaki wywieraną one na społeczeństwo. Innymi słowy politycy mówią, że obywatele nie są w stanie odróżnić prawdy od fałszu, a z tego powodu źle pokierują w wyborach państwem. Przyznają zatem, że wpływ na wyborców przez informacje będą mieli albo internauci przez dostarczenie tych „złych” informacji albo politycy, którzy będą chcieli ograniczenia akurat tych informacji, które im nie pasują. Wyraźnie widać tutaj, że chodzi o manipulację wyborcą w celu uzyskania konkretnego wyniku głosowania, a nie o swobodę wypowiedzi czy ochronę przed dyskryminacją lub jakikolwiek inne dobro. Politycy w zasadzie wprost mówią, że muszą nas chronić przed nami samymi żebyśmy nie dokonali złych wyborów. Zatem jak pisał Arystoteles jesteśmy w ich mniemaniu ich niewolnikami, którymi trzeba kierować, abyśmy nie wyrządzili sobie krzywdy.

Istnieje taki dział myśli prawnicze prawa, bardzo ostatnio popularny, nazywa się konstytucjonalizm. Obywatele w referendum 25 maja 1997 roku przyjęli Konstytucję z 3 kwietnia tegoż roku. Z art. 4 tej ustawy wynika, że politycy są tylko wybieralnymi sługami obywateli, którzy na mocy art. 31 Konstytucji są wolni. A to z kolei znaczy, że każdy nieubezwłasnowolniony obywatel sam bez uszczerbku dla siebie potrafi kierować swoim losem. Dalszą konsekwencją tego jest założenie wrażone w art. 2 ustawy zasadniczej, że każdy obywatel, który potrafi kierować sobą potrafi także kierować państwem, będącym zresztą niczym innym jak tylko wspólnotą tych obywateli. Skoro zaś każdy z Nas potrafi dobrze kierować swoim losem i losem państwa to Naszym indywidualnym obowiązkiem - a nie polityków - jest odsianie prawdy od fałszu i na tej podstawie podejmowanie decyzji. Jeżeli politycy twierdzą inaczej to po pierwsze Nas obrażają, po drugie naruszają Konstytucję.

Na tym tle spór o wolność słowa i mowę nienawiści będącą rozwinięciem zakazu dyskryminacji jawi się tylko jako parawan, za którym politycy, chcą ukryć swoje niecne zamiary i manipulacje.

dr Michał Długosz

Żeby wytłumaczyć na czym polega problem z nową cenzurą trzeba zanurzyć się w historii. Zacznijmy od starożytnych Hellenów. Arystoteles w swoim dziele „Polityka” stwierdził, że niewolnikiem jest ten kto jest zależny od innych, ponieważ sam nie potrafi kierować swoim losem. A o tym, czy ktoś swoim losem kierować nie potrafi decydowało to czy konsekwencje jego działań są do niego pozytywne, czy negatywne. Jeśli ktoś podejmował szkodliwe dla siebie decyzje to w konsekwencji popadał w niewolę i ktoś przejmował nad nim kontrolę, aby sam sobie i innym nie szkodził. Jest to bardzo ważna rzecz, ponieważ konsekwencją takiego rozumowania było to, że tylko Ci zdolni do kierowania swoim losem mogli partycypować w ustroju demokratycznym i rządzić państwem.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Wykształcenie ministry Kotuli, czyli klątwa Kwaśniewskiego
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Opinie Prawne
Bartczak, Trzos-Rastawiecki: Co ma WIBOR do termometru rtęciowego
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Boska łaska i niełaska
Opinie Prawne
Antoni Górski: Dokąd zmierzamy w sporze o prawo i sędziów
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Kuszenie sędziów Trybunału Konstytucyjnego
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej