Artur Bartkiewicz: Jak Andrzej Duda odniósł wielki sukces, a Donald Tusk przegrał z rządem, którego nie ma

O ile kwestionować znaczenia 11 minut spędzonych przez Andrzeja Dudę z Donaldem Trumpem na zapleczu konferencji politycznej amerykańskich konserwatystów nie można, o tyle całkowicie uprawnione jest zarzucanie Donaldowi Tuskowi, że dał się ograć rządowi Friedricha Merza, którego jeszcze nie ma. Tak przynajmniej wynika z sygnałów wysyłanych z kręgów PiS.

Publikacja: 24.02.2025 13:36

Andrzej Duda i Donald Tusk

Andrzej Duda i Donald Tusk

Foto: PAP/Newscom, PAP/Paweł Supernak

O ile można się zgodzić z Marcinem Mastalerkiem, szefem gabinetu prezydenta, że mało który polski polityk kręciłby nosem na to, że Trump nie zaprasza go do Białego Domu, lecz do VIP roomu na zapleczu konwencji CPAC, o tyle jednak jego sposób przedstawienia całego wydarzenia przez Mastalerka w Radiu Zet był nieco karykaturalny. 

Długa rozmowa Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem w czasie 11-minutowego spotkania?

Bo owszem, 11 minut to więcej niż nic i ważne jest, co podkreśla również polski rząd, że do takiego spotkania w ogóle doszło. Jednak stwierdzenie, że spotkanie było podzielone na dwie części, a jedną z nich była długa (!) rozmowa prezydenta Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem wydaje się jednak pewnym nadużyciem. Podobnie jak próba przekonywania, iż TV Republika transmitująca, jak Andrzej Duda cierpliwie czeka na prezydenta USA, a minuty mijają i mijają, nie jest problemem wizerunkowym głowy państwa, lecz wielkim sukcesem telewizji Tomasza Sakiewicza, której udało się zajrzeć za kulisy polityki. Owszem, udało się, ale przy okazji wyszło na jaw, że – nazwijmy to delikatnie – polski prezydent znacznie gorliwiej chce się spotkać z amerykańskim prezydentem niż prezydent USA z nim. Co być może nie zaskakuje, ale transmitowane na żywo nie dodaje prezydentowi prestiżu. I nawet fakt, że – jak twierdzi Mastalerek – prezydent Duda miał na CPAC status politycznej gwiazdy rocka i co rusz ktoś chciał sobie z nim zrobić zdjęcie, nie zaciera tego złego wrażenia.

Rządu Friedricha Merza nie ma, ale już wygrał z Donaldem Tuskiem?

Czytaj więcej

Wybory w Niemczech: Wyniki AfD i Lewicy to zła wiadomość dla CDU/CSU i Friedriecha Merza

Ale podważać znaczenia prezydenckich 11 minut i krytykować towarzyszących im medialnych okoliczności nie można i basta. Co innego z krytyką polityki zagranicznej premiera Donalda Tuska – tu można (a pewnie wręcz patriotycznie trzeba) krytykować rząd nawet awansem – np. za to, że ulega, pardon, będzie ulegał, rządowi Friedricha Merza, który jeszcze nie powstał. Byli ministrowie w rządzie Mateusza Morawieckiego – Waldemar Buda i Paweł Jabłoński – już wiedzą, że Merz będzie nową Angelą Merkel (a że Merz jest wielkim krytykiem byłej kanclerz? Jeśli fakty nie pasują do tez, to tym gorzej dla faktów!), że rozluźni relacje z USA (tak jakby Donald Trump, któremu politycy PiS w Sejmie bili brawo, nie robił tego znacznie skuteczniej, odkąd został zaprzysiężony na prezydenta) i – co gorsza – polski rząd się na to wszystko zgadza. To znaczy zgodzi się, gdy rząd ten kiedyś powstanie i gdy zacznie realizować swoją politykę. 

Politycy PiS kiedyś (słusznie!) krytykowali Donalda Tuska za to, że ten beształ Partię Republikańską za jej politykę wobec Ukrainy, słusznie zwracając uwagę, że Polska nie powinna angażować się w wewnętrzne rozgrywki w Stanach Zjednoczonych, bo rządy się zmieniają, a sojusz z USA jest dla Polski ważny. Jak się do tych rad ma besztanie na wstępie już nie pretendenta do władzy, ale przyszłego kanclerza Niemiec, po wygranych przez niego wyborach, w sytuacji gdy Donald Trump żąda od Europy brania większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo? Naprawdę w PiS wierzą, że Andrzej Duda rozwiązał ten problem w czasie rozmowy z Donaldem Trumpem? Nie potrzebujemy już największej europejskiej gospodarki do budowy bezpieczeństwa w Europie? Czy naprawdę, przy rosnącym w siłę AfD, to właśnie w CDU/CSU powinniśmy dostrzegać największe zagrożenie? I czy w ogóle, wobec zagrożenia ze wschodu, naprawdę musimy uparcie szukać wroga na zachodzie. Wreszcie, czy jednym głosem Polska ma mówić tylko wtedy, gdy dyplomację uprawia PiS i Andrzej Duda? Tak to my tej zgody narodowej w sprawach bezpieczeństwa szybko nie zbudujemy.

O ile można się zgodzić z Marcinem Mastalerkiem, szefem gabinetu prezydenta, że mało który polski polityk kręciłby nosem na to, że Trump nie zaprasza go do Białego Domu, lecz do VIP roomu na zapleczu konwencji CPAC, o tyle jednak jego sposób przedstawienia całego wydarzenia przez Mastalerka w Radiu Zet był nieco karykaturalny. 

Długa rozmowa Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem w czasie 11-minutowego spotkania?

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Polska nie da Donaldowi Trumpowi sprzedać Ukrainy
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Niemcy postawili na Merza, ukarali rządzącą SPD. AfD można dalej izolować
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzy lata wojny. Ukraina walczy, świat się chwieje, a Europa się budzi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Co zrobić, aby Donald Trump miał dla nas więcej czasu niż dla Andrzeja Dudy
Komentarze
Andrzej Duda w USA. Polska pionkiem na szachownicy Donalda Trumpa