Na tegorocznym Europejskim Kongresie Samorządowym w Mikołajkach dużo mówiono o bezpieczeństwie. Jak pan je postrzega jako marszałek województwa sąsiadującego z Rosją?
Bezpieczeństwo to dziś jedno z najważniejszych wyzwań dla regionów przygranicznych. Wojna w Ukrainie trwa i w naszym województwie, które ma ponad 200 km granicy z Federacją Rosyjską, realnie odczuwamy jej konsekwencje. Dotykają one nie tylko kwestii militarnych, ale przede wszystkim społecznych, gospodarczych, a także psychologicznych. Jeszcze kilka lat temu granica była miejscem współpracy, kontaktów międzyludzkich i rozwoju. Dziś stała się barierą, która rodzi obawy i niepewność. Dlatego wspólnie z innymi samorządowcami podpisaliśmy petycję do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w której apelujemy o utworzenie specjalnych instrumentów wsparcia dla regionów graniczących z Rosją, Białorusią i Ukrainą. Jako marszałek województwa nie mam wątpliwości, że bezpieczeństwo – zarówno militarne, jak i infrastrukturalne, energetyczne czy cyfrowe – musi być dziś priorytetem dla samorządów, rządu i całej wspólnoty europejskiej. Warto też jednak podkreślić, że czujemy się bezpieczni. Jesteśmy częścią silnej wspólnoty międzynarodowej, która zdaje sobie sprawę z wagi tego, co dzieje się tu – na wschodnich rubieżach Unii.
Cieszy pana rezolucja PE w sprawie sprawie Tarczy Wschód?
Tak, zdecydowanie. Z punktu widzenia regionu przygranicznego każde stanowisko Parlamentu Europejskiego, które potwierdza konieczność wzmacniania bezpieczeństwa i odporności wschodniej granicy Unii Europejskiej, ma dla nas duże znaczenie, nie tylko symboliczne, ale także praktyczne. Tarcza Wschód i Bałtycka Linia Obrony to projekty, które w oczywisty sposób wpisują się w szerszy kontekst europejskiego bezpieczeństwa. Cieszę się, że Parlament Europejski dostrzega potrzebę ich wspierania i uznaje je za kluczowe elementy polityki odstraszania wobec zagrożeń płynących ze wschodu. Liczymy jednak na więcej niż tylko polityczne deklaracje.
Graniczne położenie regionu oznacza nie tylko niepokój związany z wojną w Ukrainie, ale też masowy napływ uchodźców, który wywiera presję na lokalny sektor mieszkaniowy, opiekę zdrowotną czy usługi publiczne. Jak sobie z tym radzicie?